Kończąc taką „byle jaką” uczelnię, która znajduje się w europejskim ogonie, jej absolwent może co najwyżej wygrywać z Niemcem, Anglikiem czy Holendrem na rynku „sprzątania, zmywania i podcierania” – należy tylko zapytać, w czyim interesie politycznym zgadzamy się na produkowanie "...i" z młodych obywateli "wolnej" Polski.
Co piąta polska szkoła wyższa, należy do niezbyt chlubnego grona 25% najgorszych uczelni w Europie, (rankingu Consejo Superior de Investigaciones Científicas, zresztą podobnie jest z innym prestiżowym rankingiem, The Times Higher Education World University, w którym sztandarowe polskie uczelnie UJ i UW są w ostatniej grupie na miejscach od 351-400, a na100 punktów możliwych do zdobycia UJ dostał w tym roku 10,8, a UW - 16,3.
Ilość kosztem jakości, czyli „Witam Pana, Panie Magistrze X !
Zanim ubliżysz komuś tytułując go magistrem, najpierw zapytaj go, jaką uczelnię
ukończył, bo uczelnie udają, że kształcą, studenci udają, że się uczą, a instytucje państwowe i urzędy udają, że kontrolują poziom nauczania - to swoista gra pozorów, jaka panuje w wielu polskich szkołach wyższych, wśród których prym wiodą różnej maści prywatne uczelnie, a jedną z nich jest
Beskidzka Wyższa Szkoła Umiejętności w Żywcu.
"Licencjat w Beskidzkiej Wyższej Szkole Umiejętności w Żywcu jest tyle wart, co ta szkoła… wirtualny dziekanat, wirtualna kadrowa, wirtualna kwestura, wirtualny sekretariat, itd…
To właśnie w Beskidzkiej Wyższej Szkole Umiejętności w Żywcu, padł swoisty rekord umiejętności edukacyjnych, otóż w październiku 2012 r. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wysłało do rektora raport pokontrolny, opisujący m.in. przypadek studenta, któremu szkoła umożliwiła ukończenie trzyletnich studiów w jeden semestr. Poza tym okazało się w czasie kontroli, że na żadnym kierunku nie było wystarczającej liczby pracowników naukowych, a „Sala Wykładowa”, ma 9 m kw,(tyle co cela więzienna dla 3 osób).
Według prof. Romana Kuźniara z Uniwersytetu Warszawskiego, szkolnictwo wyższe upowszechniło się do stadium „nieznośnej masy”, bo i na dobrych uniwersytetach studiują już ludzie, którzy uniwersytetu nie powinni oglądać nawet na wycieczkach szkolnych, bo nie spełniają warunków kulturowych i intelektualnych otrzymania tytułu magistra i podaje przykład - przychodzi do mnie student piątego roku, nie zdaje raz, drugi, trzeci i ma do mnie pretensje, a ja się zastanawiam, skąd ta osoba się wzięła na ostatnim roku? i to na Uniwersytecie Warszawskim!
To co dopiero mówić o uczelniach mniej renomowanych, nie obrażając nikogo?
Równie ostro ocenia poziom kształcenia prof. Jan Hartman z Uniwersytetu Jagiellońskiego – dawniej bywało, że prości ludzie masowo szli na studia, ale wtedy kazało się im czytać 50 stron dziennie i robiło ze dwa porządne egzaminy. Dziś tego nie ma.
„Baranem wchodzisz, baranem wychodzisz”
i żadna siła tego nie zmieni, bo student nasz pan, ( i nasza kasa) zatem:
Witam Pana, Panie magistrze - byle jakiej uczelni – niestety nie mam dla Pana pracy, proszę próbować na budowie, lub na zmywaku w Anglii.
Nadzieja w niżu demograficznym?
"Spoko, poszłyśmy tu razem z kumpelą, bo chciałyśmy studiować w Poznaniu, a że ona średnia i ja też średnia, to na uniwersytet Adama Mickiewicza nie udało nam się dostać, ale Wyższa Szkoła Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu jest świetna, poziom fajny, no i staramy się zdobyć znajomości, żeby móc pojechać na praktyki za granicę" - cytat pochodzi z rozmowy studentek.
Kilka lat zajęło śledztwo dotyczące WSH i G w Poznaniu, bo prokuratury apelacyjnej w tym mieście wpłynęło doniesienie, że studenci mieli kupować wpisy poświadczające zdanie egzaminu, do którego w ogóle nie przystąpili, a na giełdzie egzaminacyjnej chodziła cena 250 zł za pierwsze podejście. Według ustaleń śledczych, wśród płacących miały być osoby, które w ten sposób kończyły całe semestry. Ogólnie uczelnia to kabaret i laurka wystawiona rektorowi, natomiast prokuratura postawiła władzom uczelni zarzuty poświadczenia nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Rektor usłyszał 50 zarzutów, prorektor 70.
----------------------------------------------------------------------
Znajomości i Rodzinka – a nie kwalifikacje,
to zasadnicza droga do uzyskania pracy.
Młodzież ma w d... Polskę, dlaczego? bo aż 64 proc. młodych uważa, że to dzięki rodzinie i znajomym najłatwiej dostać pracę, a 59 proc. jest przekonanych, że „zajęcie” znajduje się w Polsce po znajomości, przy czym co najciekawsze 40 proc. twierdzi, że wie to z autopsji.
Takie wyniki przynoszą badania przeprowadzone wśród osób w wieku do 30 lat, które przeprowadziła firma SW Research na zlecenie portalu z ofertami pracy dla młodych Absolvent.pl.
Na poziomie urzędów gmin i powiatów ( często jedynych pracodawców w terenie), sytuacja z praca jest jeszcze gorsza, bo tu warunkiem sineqva non jest po pierwsze układ rodzinny, (np; żony, szwagierki i najbliższa rodzina), potem układ koleżeński, ( ja twoją żonę u siebie, a ty moją u siebie) potem rodzina radnych, jako zabezpieczenie spolegliwości radnych w interesach własnych władających gminami i powiatami i tym sposobem brak jest miejsc pracy dla ludzi kompetentnych i wykształconych na urzędników.
Dla przykładu powiem, że kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach, w trakcie kontroli Gminy WG w 2003 r., ujawniła, że na stanowiskach kierowniczych w Urzędzie Gminy Węgierska Górka zatrudniony był - 1 człowiek z wyższym wykształceniem - które nota bene, nie miało żadnego związku z wykonywaną w urzędzie gminy pracą - pracownik ten posiadał i posiada inne walory, głównie bezgraniczne oddanie "swojemu Panu" i o to chodzi w Tyrlikogminie, aby byli wierni, a wówczas mogą być mierni.
Życie, pokazuje jeszcze ciemniejszą i brutalniejsza stronę zdobywania pracy w Polsce, to – sex za pracę – do takiego upodlenia doprowadziła polską młodzież „wolna” od wszystkiego i bardzo demokratyczna, (na czerwono) rzekomo wciąż jeszcze Polska.
Czego nie tknąć w tym dzikim kraju - wszędzie cuchnące bagno, a wystarczyło tylko 20 lat „wolności” i demokracji”, aby ludzie kompletnie zdziczeli, a głownie przykładni katolicy - obłudnicy.
Czego nie tknąć w tym dzikim kraju - wszędzie śmierdzące bagno, a wystarczyło tylko 20 lat „wolności" i "demokracji".
----------------------------------------------------------
Uzupełnieniem do tego tekstu niech będzie skecz Kabaretu Smile – „Uczelnia” przedstawiony na XV Mazurskiej Nocy Kabaretowej 2013 – wystarczy wpisać w interencie tytuł: Kabaret Smile – Uczelnia.
Z poważaniem Jan Więckowski
Źródła:„Szkolnictwo wyższe w Polsce 2013”, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego; „Działalność Polskiej Komisji Akredytacyjnej w 2012 roku”, Polska Komisja Akredytacyjna, Warszawa 2013
Cytaty pochodzą ze strony www.opinieouczelniach.pl.
Zastosowana autokorekta