Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Tylko na Bolcu
28 lutego 2014r. godz. 19:04, odsłon: 18657, Boletus/Bolec.Info

Protasiewicz raus! – czyli coś o naszym polskim piekle

Lokalni politycy Platformy Obywatelskiej nie zabierają głosu - pisze w kolejnym felietonie Boletus.
(fot. Bolec.Info)
„Polityka to jedno wielkie bagno” – powiedział mi kiedyś znajomy, który zdążył się wcześniej nieźle w tym bagnie ubabrać. No i, niestety, im dłużej żyję w naszym pięknym kraju, tym częściej przyznaję mu rację.
Oto od wczoraj wszystkie możliwe środki masowego przekazu bębnią u nas o skandalu na lotnisku we Frankfurcie. Skandalu z udziałem polskiego eurodeputowanego i niemieckiego celnika. Chodzi oczywiście o Jacka Protasiewicza, przy okazji prominentnego działacza Platformy Obywatelskiej.

Cóż takiego stało się na lotnisku we Frankfurcie? Otóż doszło tam do przepychanki, najpierw słownej, potem z użyciem siły, w efekcie czego europoseł wylądował na policyjnym posterunku, zakuty w kajdanki.

Co takiego zrobił Jacek Protasiewicz, że aż tak go potraktowano? I tu posłużę się – zaskoczę pewnie niejednego z was – wersją przedstawioną przez samego Protasiewicza. Dlaczego? Bo akurat mu wierzę, że tak było. W wersję niemiecką nie wierzę absolutnie, bo absolutnie kupy się nie trzyma. I tyle.

Co więc takiego zrobił Protasiewicz na lotnisku we Frankfurcie?
Zareagował. Tak, tylko tyle i aż tyle. Zareagował na jedno słowo, rzucone w jego stronę przez niemieckiego urzędnika. Dokładnie celnika, niemieckiego urzędnika w mundurze (co nie jest bez znaczenia w całej tej historii). To słowo („raus” czyli wynocha), plus mundur, plus te 2 buteleczki wina wypite wcześniej na pokładzie samolotu (to też fakt nie pozbawiony znaczenia) spowodowały razem, że poseł Protasiewicz zareagował. I tu jest całe „clou” sprawy.

Bo Protasiewicz zareagował nie jak wytrawny polityk, nie jak rasowy dyplomata (i to jest to jedyne jego „przewinienie”, z jakim mogę się zgodzić), ale jak nierasowy, zwykły człowiek z krwi i kości. Do tego zareagował jak Polak, który ciągle jeszcze nie jest pewny, czy nasi europejscy „bracia” zza zachodniej granicy tak do końca wyleczyli się z pewnych „słabości’ z minionej przeszłości.

Jak Polak, w którym ciągle jeszcze duchy tej przeszłości tkwią głęboko (i będą tkwiły). Zareagował – i zrobił, co zrobił. I powiedział, co powiedział.

A ja mu się nie dziwię. Mnie też, choć nie jestem aż tak stary, żebym pamiętał wojnę, (ale pamiętam, o czym opowiadał mi ojciec, wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec) słowo „raus” nieodmiennie kojarzy się z „heil Hitler” czy „hande hoch”. Kojarzy mi się to z jeszcze gorszymi słowami, rzucanymi wtedy pod adresem Polaków, ale zostawmy to teraz.

Więc Protasiewicz tam na lotnisku powiedział to i w moim imieniu. Ciekaw jestem, przy okazji, czy znajdzie się jeszcze ktoś, kto myśli to samo, co ja w tej chwili? Powiem więcej. Uważam, że słowo „raus” wypowiedziane przez Niemca (pamiętajmy: urzędnika w mundurze) do Polaka, kimkolwiek by on nie był, jest absolutnie niedopuszczalne i karygodne.

Właśnie: karygodne! Bo to ten niemiecki celnik powinien się teraz tłumaczyć, a nie kto inny. Tak uważam. Mało tego, uważam, że Protasiewicz bardzo słusznie powiedział temu urzędnikowi (w mundurze) o Auschwitz.

Przypominania nigdy dosyć. Jeśli ktoś już zapomniał, to przypomnę ,że droga do hitlerowskich obozów zagłady na ziemiach polskich (a nie odwrotnie – jak to się próbuje teraz przedstawiać) rozpoczęła się w przedwojennych Niemczech, kiedy to tak zwani uczciwi porządni obywatele tego kraju powiedzieli bardzo dobitnie i dotkliwie „raus” pewnej grupie narodowościowej, którą już w czasie wojny dobili w tych właśnie obozach.

Jeśli ktoś uważa, że nie powinno się reagować na to słowo po tylu latach – to jest po prostu głupi. Ja też mocno bym się wk….ł, gdyby jakiś Niemiec w mundurze powiedział do mnie „raus”. Może nawet zareagowałbym jeszcze gorzej , niż nasz dzisiejszy „bohater”.

Demony historii wcale nie poszły spać, a niektóre z nich wręcz budzą się z powrotem do życia. Przesadzam? To popatrzcie na Ukrainę, popatrzcie, jak „solidarnie” wspiera ją zachodnia Europa (jak kiedyś nas w obliczu niemieckiego zagrożenia właśnie), popatrzcie na to, co dzieje się na Krymie, popatrzcie na Rosję, popatrzcie na Putina! Popatrzcie i pomyślcie. Czy tak już kiedyś nie było? Czy historia nie powtarza się nieustannie?

I tutaj, wracając z powrotem do meritum, czyli do nieszczęsnego incydentu na lotnisku, chcę skupić się teraz na sprawie najważniejszej dla mnie w tym wszystkim. Chodzi mi o reakcje na to wydarzenie. Reakcje kolegów po fachu Protasiewicza – czyli naszych rodzimych polityków, a w ślad za nimi części tzw. dziennikarzy (bo ja coraz częściej nazywam ich trochę inaczej – „dużo mniej ładnie”).

O komentarzach w Internecie nawet nie chcę wspominać: właśnie wylewa się w nim kolejną falę pomyj, produkowanych przez bohaterskich , jakże odważnych „ wystukiwaczy klawiaturowych”. Nauczyli się, więc dzielnie stukają, co im ślina na język przyniesie. „Partyzanci XXI wieku”.

Ale, wracając do polityków. Tego się naprawdę nie spodziewałem. Wszyscy – od lewej do prawej strony sceny politycznej, jak jeden mąż walą w Protasiewicza jak w bęben. Mogę zrozumieć jednego z nich – Schetyna ma powody, żeby sobie teraz poużywać – ma osobiste porachunki z dawnym kolegą. Ale reszta? Nie usłyszałem od żadnego z nich ani jednego słowa w obronie Protasiewicza, że został sprowokowany, że w końcu jest tylko człowiekiem, czy coś w tym guście.

Nic z tych rzeczy. Jak to świadczy o nas wszystkich, o naszym narodzie? Bardzo źle. Nie usłyszałem słowa, że niemiecki celnik zachował się niewłaściwie, że sprowokował zajście, nie, wszyscy skupili się na reakcji Protasiewicza. I tak, nie pierwszy już raz w naszej historii, swój swojemu dokłada, aż dudni, a obcy stoi z boku i się cieszy.

No a już „rekord świata” impertynencji i skrajnego subiektywizmu pobiła para, która w czwartkowy wieczór pastwiła się przez ponad 20 minut nad nieszczęsnym eurodeputowanym w programie, którego już więcej nie obejrzę, jak sobie solennie obiecałem.

Oto „gospodyni” programu – niekoronowana „gwiazda dziennikarstwa polskiego” (chodzi oczywiście o Monikę Olejnik) zaprosiła do rozmowy na temat „ wyskoku” europosła polityka, który dla mnie (ale chyba nie tylko dla mnie) jest ostatnią osobą, jaką poprosiłbym o ocenę czyjegoś zachowania. Mowa o Januszu Palikocie. No i zaczęło się.

Ten, który ma na swoim koncie wszystkie możliwe ekscesy, który zasłynął z przynoszenia do telewizji świńskich ryjów i wibratorów, który obraził już tylu ludzi, że trudno byłoby policzyć, w programie Olejnik wystąpił jako… „arbiter elegancji politycznej”. Niesłychane! No i zrobił swoje. Umiejętnie podpuszczany przez panią redaktor (a jest w tym naprawdę dobra!), rzucił pod adresem Protasiewicza kilka grubych epitetów w rodzaju: „chamski bufon” czy „zadowolony z siebie debil”, po raz kolejny udowadniając słuszność starego mądrego powiedzenia: „każdy mówi w pierwszym rzędzie o sobie samym”. I tyle za komentarz.

A program Olejnik był dla mnie szczytem dziennikarskiej nierzetelności, zrobionym dokładnie jak za najgorszych komunistycznych czasów, jakby pod czyjeś dyktando (czyżby ręce Grzegorza Schetyny sięgały aż tak daleko?!).

Wracając do postawy polityków wobec „wyczynu” ich kolegi, zajrzyjmy jeszcze na koniec na nasze lokalne, bolesławieckie podwórko. Zwłaszcza interesująca wydaje się być postawa lokalnych polityków Platformy Obywatelskiej. Jaka jest ich reakcja? Żadna! Milczenie, brak stanowiska. No cóż, milczenie i brak stanowiska – to też stanowisko.

I tu trochę się dziwię bolesławieckim prominentom z PO. Każdy, kto choć trochę obserwuje lokalną scenę polityczną w Bolesławcu, wie, że ostatnie zmiany w naszym regionie (Cezary Przybylski wybrany na Marszałka Dolnego Śląska, Dariusz Kwaśniewski na stanowisku Starosty ) są skutkiem wyboru Jacka Protasiewicza na przewodniczącego dolnośląskiej Platformy, dokonanego jesienią ubiegłego roku.

Dziwię się, bo według mnie właśnie teraz ci panowie powinni zabrać głos. Ot choćby na forum lokalnego portalu internetowego. Spróbować się przeciwstawić tej fali brudów, wylewanych na, było nie było, ich szefa. Któremu w końcu „trochę” zawdzięczają. Nawet „trochę więcej”, niż trochę. Ale, co ja tu, prosty chłopek, będę uczył zawodowców. Przecież to są wytrawni, rasowi politycy. Wolą przeczekać. Jak już niejedno przeczekali.

Boletus

Protasiewicz raus! – czyli coś o naszym polskim piekle

~ niezalogowany
8 grudnia 2015r. o 19:15
~marek napisał(a):
~veck napisał(a): może niemcy tak postrzegają POlaków
ot pijus i awanturnik





i złodziej

A niemce to anioły jewropy? ;(
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
Daj nam Cynk - zgarnij nagrodę!

Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!

Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].

Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).

REKLAMA Muzeum Ceramiki zaprasza