13 lipca 2012r. godz. 23:58, odsłon: 23894, Bolec.Info

Dramat rodziny Skibów

Niektórzy z nich nie mają żadnych dokumentów ponieważ spaliły się razem z domem. Apelujemy o pomoc dla pogorzelców.

Przestawiamy krótką relację z wizji lokalnej po pożarze domu w Nowej Kuźni.

Dramat rodziny Skibów


- Trzy lata temu zmarł ojciec, dwa miesiące temu umarła matka, teraz pożar domu i śmierć Emilki w płomieniach ognia, to takie okrutne i niesprawiedliwe - żalił się reporterowi Bolec.Info rozgoryczony wujek rodziny Skibów z Nowej Kuźni. – Dlaczego to wszystko w tak krótkim czasie ich i nas dotknęło? - szlochając zakończył rozmowę.

13 lipca 2012 roku, kilkanaście godzin po pożarze, byliśmy w miejscowości Nowa Kuźnia w gminie Gromadki. Widok przerażający. Poddasze i dach domu Skibów spaliły się doszczętnie, wokół domu zgliszcza i pogorzelisko. Dom nadaje się tylko do rozbiórki.

Mieszkająca tu siedmioosobowa rodzina straciła praktycznie wszystko, dorobek całego życia. Dom, w którym żyli, nie nadaje się zamieszkania, domownicy ratują i wyciągają z niego to, co jeszcze się da uratować, opalone lekko meble, jakieś niedopalone ubrania, buty, pościel, naczynia i inne rzeczy. Jest bardzo niebezpiecznie, stropy domu na parterze w każdym momencie mogą runąć. - Dom trzeba będzie rozebrać, ale może się jeszcze uda coś uratować– mówią.

Pomagają im członkowie rodziny, sąsiedzi tez deklarują pomoc. Był wójt gminy Gromadka, zaproponował lokal zastępczy, na razie nie skorzystali, na razie będę mieszkać u rodziny, a potem… Nie wiedzą, co będzie potem.

Niektórzy z nich nie mają, żadnych dokumentów po prostu spaliły się razem z domem.

Nic jednak nie znaczą te wszystkie spalone rzeczy. Najgorsze jest to, że mająca dwadzieścia trzy lata Emilka spaliła się żywcem.

- Krzyczała, błagała o pomoc. Zanim przynieśliśmy drabinę, już nic nie można było zrobić - rozpaczają. - Swój pokój miała na poddaszu. Dlaczego nie wyskoczyła przez okno pytają. Tego nikt nie wie. Wszyscy chcieli ją ratować, ale nie mieli żadnych możliwości. Ogień i wysoka temperatura na to nie pozwoliła. Teraz płaczą i rozpaczają wszyscy, nie mogą ochłonąć z tego, co się stało.

- Dostaliśmy od wójta, od gminy dwa tysiące złotych na bieżące wydatki. Dobre i to, ale to kropla w morzu tego, co potrzeba - mówi wujek.

Dom nie był nigdy ubezpieczony. Czy go odbudują, nie ma na to na razie żadnych perspektyw, nie wszyscy mają pracę. W domu mieszkali młodzi ludzie, łącznie siedem osób, wszyscy od dwudziestego do trzydziestego roku życia.

Gmina Gromadka nie jest bogatą gminą, ale na pewno im pomożemy – powiedział w rozmowie Bolec.Info wójt Dariusz Pawliszczy. – Na tyle, na ile tylko będzie nas stać - dodaje.

Ludzi dobrej woli w gminie Gromadka i powiecie bolesławieckim nie brakuje. Apelujemy do wszystkich dobrodziejów i dobroczyńców o pomoc dla pogorzelców. Jesteśmy pewni, że włączą się do tej akcji samorządowcy z powiatu bolesławieckiego.