Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Słoma w butach

(Jacek Pietraszkiewicz)

Kultura, to nie tylko działalność artystyczna i twórcza człowieka. Również, a może nawet przede wszystkim, słowo to oznacza znajomość zasad odpowiedniego zachowania się w określonej sytuacji. Zasady te są jednak często obce Panu Prezydentowi, jego zastępcom oraz kilku innym osobom z prezydenckiej świty.

Święto Ceramiki, to czas spotkań wielu bolesławian. Tegoroczne Święto wydawało się być udane jak nigdy dotąd. Jeszcze w piątek, podczas przygotowań wszystko na zewnątrz wyglądało na świetnie zorganizowaną maszynerię. Nawet pogoda była zamówiona. Patrząc na całość Święta, widać było gołym okiem, że odstaje ono organizacyjnie i programowo od wszystkich pozostałych, zorganizowanych do tej pory. I to mocno na plus. W programie, każdy mógł znaleźć coś dla siebie, jeśli tylko chciał. Co więcej, jak się okazało, organizatorom udało się doprowadzić do tego, że nie było tylko świętem ceramiki bolesławieckiej. Na rynek zjechało wielu producentów ceramiki z całej Polski. Muzeum Ceramiki zaś, wzięło patronat nad artystami z pleneru ceramicznego.

Zainteresował mnie głównie właśnie sam plener i jego uczestnicy. Poznać ich można było już w piątek na wernisażu zorganizowanym za muzeum przy ulicy Mickiewicza. Impreza otwierająca wystawę prac, i jak się wydaje mająca na celu podziękowanie plenerowym artystom za ich wysiłek zorganizowana była niekonwencjonalnie, skromnie i kulturalnie. W ogrodzie za budynkiem muzeum rozstawiono małe kafeteryjne stoliki i krzesła. Mała scenka zapowiadała kameralny koncert. Po oficjalnej części otworzenia wystawy, można było zejść do ogrodu na spotkanie z twórcami. Tak też wszyscy zrobili, z Panem Prezydentem na czele. Ten jednak nie zauważył, że czasami z butów wystawało mu trochę słomy. Zapomniał, że mimo wszystko jest gospodarzem całej imprezy, chociaż organizowało ją muzeum. Spotkaniu bowiem towarzyszyła piękna muzyka w wykonaniu uznanych artystów Tomka Wachnowskiego i Iwony Loranc . Poziom artystów nie kwalifikował się by śpiewać „do kotleta”. A tak chwilami postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać. Towarzystwo przy prezydenckim stoliku bawiło się tak, że chwilami trochę im nawet muzyka przeszkadzała. Może jednak etykiety Pan Prezydent i wiceprezydent uczyli się gdzie indziej niż wszyscy. Zawsze mi się wydawało, że w takich chwilach to właśnie gospodarz powinien kluczyć między stolikami zagadując do tych, dla których spotkanie było przygotowane. W końcu dzięki ich artystycznej pracy, o naszym mieście słychać nawet w Korei. Pan Prezydent jednak chyba zrozumiał, że to on jest tu gościem. Podobnie zresztą zachowywała się grupa młodych ludzi (16-17 lat) w czarnych t-schirtach z napisem zawierającym coś o „boleslawcu i o orgu”. Pod okiem swojego starszego opiekuna, prezentera lokalnej telewizji, rozsiedli się na ławkach z winem w ręku, mimo, że metr od nich stała grupa, bądź, co bądź, starszych kobiet. Cóż, widać, jaki pan taki kram, a przykład idzie z góry.

Na Pana Prezydenta, uczulenie mogli również dostać słuchacze jeleniogórskiej rozgłośni radiowej. Pomysł w swym zamyśle był świetny, by w czasie programu informacyjnego „wchodzić na żywo” z relacją z Bolesławca. Przypadkowemu słuchaczowi wydawać się mogło jednak, że w całym Bolesławcu jest tylko Pan Prezydent. No bo przecież, w Bolesławu, w tych dniach nikogo innego na ulicach nie było i tylko on mógł relacjonować co się w mieście dzieje. Mogliśmy się zatem dowiedzieć, jak jest on ubrany, i co zamierza, i co już zrobił i w ogóle „ach i och”. No nie. Przesadziłem. O Och! słowa nie było.. Może to tęsknota za zbliżającymi się wyborami nie pozwoliła osobie Pana Prezydenta siedzieć skromnie na ławce przed ratuszem i cieszyć się po cichu, że fajna impreza się kręci. A poza słomą w butach powodów do dumy było wiele. Pisaliśmy rok temu, że przez wzgląd na wszechobecne piwo Święto Ceramiki przypominało bardziej Oktoberfest. W tym roku na rynku, królowała już ceramika. I to we wszelkiej postaci. Piwa, ani śladu. Co więcej, małe, ładne stragany dla wystawiających się ceramików dodawały tylko rynkowi uroku. Sami ceramicy byli bardzo zadowoleni. Zaskoczeni byli świetną organizacją i często to podkreślali. Miło było to słyszeć. Trochę gorzej mówili o sprawach wstydliwych, bo miejsc, do których nawet król chodzi piechota było niewiele, ale to już jest czepialstwo. Wszak nasze Ceramidła stylizowane były na średniowiecze, a nie na wiek XXI.

Chodź para muzycznych artystów, o których pisałem wyżej, na organizatorach wieczornego koncertu, czepialsko suchej nitki nie zostawili. Ot, wymagania mają! W czasie takiego święta, żądają, żeby na koncercie poezji śpiewanej względna cisza była! W końcu na dyskotece było więcej osób, niż na jakimś brzdękoleniu przy gitarze. A demokracja jest przecież i większość ma rację. Szkoda tylko, że głównej organizatorce odwagi zabrakło, by wyjść na scenę i powiedzieć to w oczy słuchaczom.

Co by jednak nie powiedzieć, w porównaniu do poprzednich świąt, za ogólna organizację, należy się piątka z minusem. Może byłaby nawet piątka gdyby nie ta wstydliwa słoma.

Jacek Pietraszkiewicz


Poprzednie felietony:

  • (18.08.2005) Gruszki na wierzbie
  • (11.08.2005) Ładniej nie znaczy lepiej
  • (08.08.2005) Znakomita gmina?
  • REKLAMA Villaro zaprasza