Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Sport to zdrowie

(J. Bolesławiecki)

MOTTO

Pływam do woli, grzecznie
By czas zatracić niespiesznie,
By rozluznić skrępowane ciało,
By się jeszcze coś zrobić chciało!


Spacerując po Bolesławcu, oglądając nasze ukochane miasto, szukałem ceramiki i, słynnych (?) już nawet w Berlinie, glinoludów. W centrum nie było zbyt wielu osób, pewnie większość siedziała przy komputerach czytając Bolec.Info lub przed telewizorem oglądając powtórkę Tańca z Gwiazdami.

Pomyślałem więc, że idąc tropem hasła „w zdrowym ciele zdrowy duch” spędze ten dzień na sportowo. W marcu trochę za zimno, by grać w piłkę na boisku pod blokiem – zresztą i tak na moim osiedlu takiego miejsca nie ma. Za zimno też na grę w tenisa pod gołym niebiem, a zadaszonych kortów w Bolesławcu jeszcze długo nie doczekamy. Podobnie z bieganiem – bieżnia na stadionie jest w fatalnym stanie i często zamknięta.

Wróciłem do domu i mnie olśniło (jak niegdyś maszynistów na bolesławieckim wiadukcie) – przecież mógłbym popływać - podobno to najzdrowszy sport! Poszukałem czepka, kąpielówek, zabrałem ręcznik i wsiadłem w samochód. Pojechałem do pływalni krytej w Bolesławcu. Czy to pływalnia - nie wiem - tak mówią.

„Basen” był zajęty, tzn. wynajęty przez jakąś firmę. W wodzie nie było wielu ludzi. Gdy podstępem udało mi się znaleźć w środku, zobaczyłem kilka dorosłych osób zamoczonych tylko po kolana na płytkiej wodzie. Kilka stało też pod prysznicem, a jedynie dwie starsze kobiety próbowały pływać. Wydało mi się to dziwne, ale za moment wszystko stało się jasne. Sprawdzę wodę – pomyślałem. Woda była bardzo zimna i bardzo chlorowana brrr... tu faktycznie nie można pływać.

W marcu woda w Atlantyku bywa cieplejsza niż na bolesławieckim basenie. Tu nie można się było nawet zanurzyć.

Co robić? – pomyślałem i zebrałem się do domu. Po drodze przypomniałem sobię o basenie w Polkowicach. Godzina jazdy i już będę pływał – pomyślałem.

To dla mnie niewątpliwie duża atrakcja, bo ten ośrodek wodno-rekreacyjny jest podobno na najwyższym poziomie. Woda będzie ciepła, miejsca dużo, a więc wypocznę w stu procentach. Jadę więc przez Krzywą i Chojnów do Polkowic. Wchodzę na basen i pierwsza niespodzianka, kolejka przed kasą około 50 osób. Trzeba czekać dobre pół godziny, aby wejść do środka. Stoi się w zaduchu, ale optymizm duży - wreszcie popływam. Mam już bilet - słono zapłaciłem - ale wchodzę.

I co widzę? Ten obiekt też nie nadaje się do pływania, wrzask, krzyk, pisk ogromny, człowiek człowieka nie słyszy. To tak jakbyście wzięli dwa tuziny małych, krzykliwych rozwydrzonych dzieciaków, które zachowują się jak bezdomni, których ktoś wpuścił na królewskie salony. Do tego jeszcze kilkanastu stałych klientów znanej sieci fast-foodów, którzy po wejściu do basenu wylewają połowę wody własną tuszą... do tego dodajmy kilkunastu stałych bywalców, którzy udając biznesmenów, siedzą ściśnięci w jacuzzi rozmawiając o rozwoju firm, ciągle pierdząc. No i jeszcze norma tych obiektów to: kręta zjeżdzalnia, sauna, jacuzzi, sztuczna rzeka, bicze wodne, sztuczna fala, itd.
Fajnie, jak się ma kilkanaście lat. Ja jak chcę falę, jadę nad morze, jak chcę rzekę, to jadę nad Bóbr czy Kwisę. Basen powinien służyć do pływania.

W tym ścisku wytrzymałem godzinę, mimo, że miałem bilet na trzy. Zniechęcony wróciłem do Bolesławca. Po saunie, w której panuje ścisk gorszy niż w miejskim autobusie, po krzykach rozwydrzonych dzieci, kolejkach na zjeżdzalni, zapchanej bizneznesmesami jacuzzi, pierdzeniu i pływaniu nie będziesz wprawdzie wypoczęty, gdy wrócisz do domu, ale zrozumiesz, ze najlepszy relaks czeka Cię na Twojej kanapie przed telewizorem czy komputerem.

A jeżeli chcesz spalić trochę kalorii w weekend, to pozostaje Ci uprawianie... seksu z Twoją druga połówką. Chyba, że ma humory...


Pozdrawiam Was!
J. Bolesławiecki



REKLAMAMrowka zaprasza