Wielki bolesławianin
Byłeś uosobieniem człowieczej radości,
A na Twoim obliczu zawsze uśmiech gościł.
Któż nam teraz przywrócić radość znowu może?
Dzisiaj, smutno wszystkim bolesławianom jest, Boże!
(oryginał: poniwiec)
Ksiądz prałat Władysław Rączka – kapłan z powołania, PIERWSZY HONOROWY OBYWATEL Miasta Bolesławiec - dla jego mieszkańców to człowiek-legenda. Zmarł kilka dni temu, o czym oznajmiły dzwony w Sanktuarium, w którym był dziekanem przez dziesiątki lat (ponad 30lat). Zył 84 lata. Mimo, że kilka lat temu przeszedł na emeryturę, emerytem nigdy nie był. Zawsze, gdy tylko mógł powracał do swojego miasta, do macierzy, do swoich parafian, do bolesławian.
Przez wszystkie swoje lata, będąc księdzem, był bardzo skromny, zawsze uśmiechnięty i bardzo życzliwy dla ludzi. Pracował w dwóch systemach politycznych, ale zawsze był neutralny i starał się z całej siły ludzi łączyć. Nigdy nie pozwalał na kłótnie czy siłowe rozwiązywanie trudnych problemów. Dlatego też bez wahania i z wielką satysfakcją bolesławiecka Rada Miasta nadała mu tytuł Honorowego Obywatela Bolesławca. Przyjął go z radością, chociaż wiedział, że był rzeczywistym i jak najbardziej prawdziwym mieszkańcem naszego miasta.
Swoją inicjatywą i pracą przyczyniał się do rozwoju nie tylko swojej parafii, ale także – a może przede wszystkim - do rozwoju Bolesławca. Jego Kościół był zawsze tym miejscem, gdzie myślano pozytywnie i dawano ludziom nadzieję na lepszą przyszłość – także w tych w trudnych dla Polaków czasach.
Obok parafii organizowały się Komitety Obywatelskie w czasach stanu wojennego, ale wszystkie powstałe problemy starano się rozwiązywać zawsze pokojowo i z poszanowaniem godności człowieka - nad czym po cichu czuwał nasz Prałat Rączka.
Sztuką jest, aby w ciężkich chwilach dawać ludziom nadzieję na lepsze życie i dbać o to, aby w to wierzyli i realizowali swoje marzenia.
Nie sposób zliczyć ile bezinteresownych inicjatyw zrodziło się wtedy w Bolesławcu. Ciekawa byłaby prosta statystyka - ile ślubów udzielił Prałat Rączka – bo większość młodych biorących ślub chciała od niego, ponieważ nie stawiał przy tym żadnych dodatkowych warunków będąc zawsze normalnym i wyrozumiałym. Nigdy nie stresował dzieci - kochał je najbardziej ze wszystkich. Nie stwarzał żadnych problemów przy organizacji pogrzebów – ileż to mieszkańców odprowadził do wieczności. Razem z Rodzinami przeżywał radość, gdy przychodzono do niego z małym dzieckiem do chrztu oraz ból i smutek, gdy odszedł ktoś bliski. Chorym dawał zawsze nadzieję na wyleczenie i namawiał do przezwyciężania choroby.
Gdy rozmawiałem z bolesławianami mówili mi, że zawsze czekali na jego kolędę. Było to dla nich zawsze spotkanie z wielkim, ale bardzo skromnym i uśmiechniętym człowiekiem, któremu mogli zawsze powierzyć swe troski i niepowodzenia oraz uzyskać bezinteresowną dobrą i prawdziwą poradę.
Żal wielki i ból ogarnął mieszkańców Bolesławca gdy dowiedzieli się, że ich ukochany Ksiądz, przyjaciel i Honorowy Obywatel odszedł do Domu Ojca. Zrobił to tak szybko i tak po cichu...
J. Bolesławiecki
PS. Śmierć jest naturalną częścią życia i wcześniej, czy później każdemu z nas przyjdzie stawić jej czoła. Bądźmy na nią gotowi.
Zobacz poprzednie teksty J. Bolesławieckiego:
|