Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Wyborcze rozterki

(Jacek Pietraszkiewicz)

To będą ciekawe wybory. Poprzedni Sejm, mimo, że wniósł wiele nowych doświadczeń, skompromitował się jakością wielu posłów. Dziś jesteśmy świadkami nowych igrzysk, w których stawką są poselskie fotele. Nie mamy wpływu na kandydatów w całej Polsce, ale mamy wpływ na swoich reprezentantów...

Bardzo jestem ciekawy przede wszystkim frekwencji wyborczej. Ostatnimi czasy widać głównie rozczarowanie i spadek zaufania do polityków. Czy to oznacza, że Polacy pójdą do urn w takim samym stopniu, w jakim są rozczarowani? Pewnie nie, jak zwykle, staniemy na wysokości zadania i zagłosujemy w takiej ilości... jak zwykle. Sondaże nawet przewidują, jak będziemy głosować. Ciekawe, co wpływa na nasze oceny? Źle skrojony garnitur? Zmarszczki? Uśmiech kandydata? Może to, czy znamy go osobiście? A może to, czy nam cokolwiek kiedyś załatwił?

Zgodnie z naukami komunikacji interpersonalnej, najmniej zwracamy uwagę na to, co ludzie do nas mówią. To, co nam utkwi w pamięci o kandydacie to głównie (55%) jego zachowanie, ubiór i maniery, a w niewielkim stopniu (7%) to, co mówi. Więcej uwagi zwrócimy na to jak mówi, bo nasz odbiór jego osoby w 38% będzie zależał tylko od tego czynnika. Badania te są porażające. Oznaczają bowiem, że nasze postrzeganie pozytywne lub negatywne ludzi (a w tym kandydatów) w znacznej większości zależy od tego jak wyglądają i jak mówią, a nie o czym mówią.

Być może właśnie dlatego, już kilka miesięcy po wyborach ich notowania lecą na łeb, na szyję. Po zalotnych godach, szydło wychodzi z worka i ładne słówka oraz założona na okres wyborów maska, zastępowane są prawdziwymi charakterami i prawdziwymi zamiarami. Dlatego właśnie te wybory będą bardzo ciekawe. Zakładając, że wyborcy pójdą w ogóle do urn, interesujące jest, czy po ponad piętnastu latach demokratycznych doświadczeń dalej będą się nabierać na piórka i ładne słówka.

Dzisiejsi analitycy, uważają, że gdyby uwarunkowania prawne w dziedzinie gospodarki były takie jak w 1990 roku, już za 20 lat dogonilibyśmy państwa starej Unii Europejskiej, a za 30 nawet bylibyśmy lepsi. Trzydzieści lat to prawie dwa pokolenia. Kto z nas idąc do wyborów, kieruje się nie tylko dobrem własnym, ale również dobrem swoich wnuków? Czy w ogóle w świetle powyższych procentów kierujemy się czyimkolwiek dobrem?

W wielu miejscach, gdy prowadzi się dyskusje o bolesławieckich kandydatach, pierwszym pytaniem jest, “A co on takiego dla nas zrobił?”. Już samo zadanie takiego pytania teoretycznie powinno skreślić samego pretendenta. Posłem na Sejm, powinna być osoba powszechnie znana i szanowana. Wydaje się być nieporozumieniem przedstawianie kandydata w samej kampanii. Wtedy rzeczywiście cała para idzie w to, żeby był ładnie ubrany i ładnie mówił.

Problem polega na tym, że to między innymi on będzie głosował za konkretnymi rozwiązaniami prawnymi. A normy prawne, to określony zbiór recept wpływających na zachowania się ludzi w społeczeństwie. Również na tych w Bolesławcu. Prawo jest, zatem odzwierciedleniem moralności i światopoglądu posłów. Czy wartości te są na tyle uniwersalne, że wystarczą na najbliższe 20 czy 30 lat? Kilku szefów kampanii naszych kandydatów mówi, że stawiają na “bycie sobą” przyszłego parlamentarzysty. Nie będą używać żadnych strategii ani specjalnych narzędzi marketingu politycznego. W podtekście czytaj, “Nie za bardzo się na tym znamy, więc nie zawracajcie nam d... strategiami i kreowaniem wizerunku. Są ważniejsze sprawy”. Jak więc mamy w kilkadziesiąt dni poznać człowieka, który powinien odzwierciedlać wartości, z którymi mamy się identyfikować? Wszyscy kandydaci podkreślają, że będą przeciwdziałać bezrobociu. To faktycznie jeden z największych problemów społecznych i gospodarczych dzisiejszej Polski. Dzisiejsi kandydaci chcą nam budować fabryki albo kopalnie. Niektórzy chcą obniżać składki ZUS. A ja chciałbym po prostu móc spokojnie i szybko prowadzić biznes. Chciałbym nie czekać 6 razy dłużej niż w Estonii na dochodzenie swoich należności. Chciałbym, żeby procedury uruchamiające działalność gospodarczą Polaka nie trwały dwa razy więcej niż na Łotwie i żeby ta procedura nie kosztowała 4 razy więcej niż na Słowacji. Nawet likwidacja firmy jest u nas ponad cztery razy droższa niż na Łotwie. Wolność gospodarcza według Banku Światowego plasuje nas koło Nikaragui i Kenii. Czy znajdzie się jakiś odważny kandydat, który nie będzie nas mamił 15% podatkami i kilku procentowymi obniżkami ZUS, a po prostu będzie lobbował na rzecz nowej ustawy gospodarczej, której każdy paragraf zaczynać się będzie od słów “Anuluje się dotychczasowy przepis...”. Jeśli wyszło Wilczkowi, to może i wyjdzie któremuś z naszych posłów.

Jacek Pietraszkiewicz


Poprzednie felietony:

  • (25.08.2005) Słoma w butach
  • (18.08.2005) Gruszki na wierzbie
  • (11.08.2005) Ładniej nie znaczy lepiej
  • (08.08.2005) Znakomita gmina?