Wszystko zaczęło się w marcu 1813 roku, gdy do Bolesławca dotarły pierwsze rosyjskie oddziały, które od wielu miesięcy ścigały niedobitki armii Napoleona Bonaparte, rozbitej jesienią poprzedniego roku pod Moskwą. Okazało się, że aż 200 rosyjskich żołnierzy zachorowało na tyfus, czyli śmiertelną chorobę, notowaną podczas sporej części wojen w historii świata. Władze Bolesławca, obawiając się o bezpieczeństwo mieszczan, zaczęły robić wszystko, aby tylko ci żołnierze nie byli leczeni gdzieś na terenie miasta. Aby chronić mieszkańców, dwaj miejscy radni - Erdmann Friedrich Buquoi oraz nieznany z imienia Scholz - pojechali do kwatery rosyjskiego dowództwa w Wykrotach i przekonali sojuszniczą armię, aby utworzyła lazaret nie w Bolesławcu, a w Nowogrodźcu.
Pierwszą noc chorzy Rosjanie musieli spędzić na ulicach Nowogrodźca (jak wielkie było to ryzyko dla mieszczan, jest oczywistością) i dopiero drugiego dnia wpuszczono ich za bramy dawnego klasztoru magdalenek, który został przejęty przez pruskiego fiskusa niecałe trzy lata wcześniej. W tym otoczonym masywnymi murami obronnymi kompleksie szpital epidemiczny działał jeszcze przez wiele kolejnych miesięcy, a gdy 25 maja 1813 roku kontratakujący Francuzi zdobyli Bolesławiec, kolejny tymczasowy szpital powstał także tam. Aby go otworzyć, okupanci wyrzucili z miejscowego sierocińca niemal wszystkich jego wychowanków, niespecjalnie przejmując się ich dalszym losem.
Pamiątką po francuskim lazarecie w Bolesławcu jest tzw. Zaułek Francuzów, wybudowany po to, aby móc transportować pacjentów z sali operacyjnej w dzisiejszym archiwum do sal obserwacji w budynku obok.
Co prawda już po trzech miesiącach okolice Bolesławca zostały ostatecznie uwolnione od francuskich wojsk, ale szpitale tymczasowe w bolesławieckim sierocińcu i nowogrodzieckim klasztorze musiały funkcjonować jeszcze przez przeszło rok. Tuż po przejściu frontu na ulicach Bolesławca obserwowano wiele zarażonych tyfusem wdów i sierot, a w lazarecie leczono także rannych żołnierzy pruskich, rosyjskich i francuskich.
Tyfus zaczynał zbierać śmiertelne żniwo, a zdecydowana większość jego ofiar jest dziś dla nas anonimowa. Pewnym wyjątkiem od tej reguły był jednak 30-letni lekarz Johann Gottlieb Wislizenus, który zaraził się pałeczką tyfusu podczas prób leczenia swoich pacjentów i zmarł 19 grudnia 1813 roku w bolesławieckim lazarecie, w którym pracował. Urodzony w 1783 roku, zrobił doktoraty z medycyny i chirurgii na uniwersytecie w Halle, po czym wrócił do Bolesławca i wziął ślub z Julią Charlottą z domu Rothe. Nim ten syn laboranta i radnego parafialnego zmarł na posterunku, doczekał się ze swoją żoną syna i dwóch córek.
Epidemia tyfusu została opanowana dopiero kilka miesięcy po śmierci dr Wislizenusa, a jej apogeum przypadło na przełom stycznia i lutego 1814 roku. Nie wiadomo, ilu ludzi zabrała na tamten świat, ale mogło być ich nawet około tysiąca.
Źródła:

Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).