Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Wróć do komentowanego artykułu:
Tajemnica szmaragdu- odcinek dziewiąty
~Czerwonobrązowy Styrakowiec niezalogowany
28 września 2020r. o 19:37
I oto wyjaśnia się częściowo tytuł naszej powieści...
------------------------------------
Wróciwszy z podróży wehikułem czasu przez swoje życie, Bolesław przez moment powziął nadzieję, że skoro jednak ściany garażu nie były jeszcze upstrzone jego krwią, to być może bandyta ma wobec niego inne plany, niż w niecałe trzy sekundy zrobić z niego sito z sześcioma albo dwunastoma dziurami. Intruz zdaje się musiał mieć jakąś wewnętrzną zagwozdkę, bo w końcu, nadal celując w Bolesława, z ledwie wyczuwalnym wschodnim akcentem postanowił przedstawić jednak swoje żądanie, dla Bolesława jak najbardziej wykonalne.

- Szyfr do sejfu. – zażądał krótko i po wojskowemu. Szkoda, zawiódł się Bolesław, mógł facet coś dodać, na przykład kwestię typu „bo świtu nie dożyjesz”, dając mu okazję do wykazania w tej scenie swojego talentu krasomówczego i udzielenia jakiejś superinteligentnej, megadowcipnej odpowiedzi, po której widzowie na sali kinowej zanosiliby się ze śmiechu. Gdyby w tym filmie grała dodatkowo Julia, to za chwilę wynosiliby z kina kilkoro martwych widzów z wpisanym odręcznie zdaniem „umarł ze śmiechu” w rubryce „Przyczyna śmierci” w protokołach koronera.

– Cztery cyfry i być może wyjdziesz stąd żywy. – sprecyzował żądanie złodziej, zachęcając Bolesława na swój specyficzny sposób do dobrowolnego zdradzenia tajemniczej, jemu tylko znanej kombinacji.
A jednak się wysilił, pomyślał Bolesław i uśmiechnął się w duchu. Może jeszcze dojdzie z gościem do porozumienia. Może ten da się za chwilę zaprosić na poczęstunek pachnącą szarlotką z lodami i wtedy ukontentowany nie odwzajemni się ołowiem. Nie miał na razie jednak odwagi zaśmiać się na głos, ani tym bardziej zaprosić włamywacza do kawiarni. Nie teraz. Nie wiedział z jakiego filmu pochodzi ta kwestia, lecz postanowił zagrać aktorsko rolę osaczonego zwierzęcia udającego poddanie się przed skrytym kontratakiem.

- Jaką mam gwarancję? – Bolesław pomyślał, że może warto też grać na czas i naciągnąć bandytę na krótką pogawędkę, choćby to miała być ostatnia rozmowa dla któregokolwiek z nich.

- Dobrze wiesz, że żadnej. Możesz liczyć oczywiście na to, że nie kichnę i przypadkiem nie nacisnę spustu. A właśnie coś kręci mnie w nosie. – O, proszę, dowcip też u kolesia przedni, stwierdził Bolesław, nadajemy na tych samych falach albo oglądaliśmy te same filmy. Spróbował więc iść na wymianę ciosów, na razie słownych. Miał w tym niezłą praktykę, zdobytą podczas kilkuletniej znajomości z Julią wieki temu.

- Będzie trochę hałasu od strzału. A gwarantuję ci, że będę się też darł jak cholera, bo wiesz że nie umrę od razu. A tu echo niesie, jak czort. Połowa miasta to usłyszy i szybko zjawi się Policja. – Bolesław szedł na razie na ilość argumentów, a nie na ich jakość.

- Zanim ktokolwiek się tu pojawi, odkryję pozostałe dwie cyfry. Widziałeś, że jestem dobrze przygotowany. – bandyta rzucił szybko okiem w kierunku sejfu i upewnił się, że stetoskop nadal tam leży. Potem popatrzył Bolesławowi prosto w oczy. – Myślę jednak, że jesteś dużo bardziej rozsądny. Chodzi mi tylko o to, że nie chcę nadmiernie hałasować przed otwarciem sejfu. Jak zastrzelę cię teraz, to i tak otworzę sejf. A w razie czego, następne strzały będą niesłyszalne, bo potem wymienię broń na cichą. Jedyna różnica jest więc taka, że możesz zginąć zanim otworzę sejf, albo łudzić się, że po jego otwarciu przekonasz mnie, że warto ci darować życie. – Kurczę, z tysięcy przestępców trafił mu się taki wygadany, inteligentny włamywacz z analitycznym umysłem. Potrafi skubany przekonywająco gadać, skonstatował Bolesław. Byłby strasznie bogaty gdyby sprzedawał ubezpieczenia albo garnki na pokazach.

- No dobra, kolego. Zachowajmy spokój i rozsądek. – Bolesław postanowił spróbował negocjacji nieco z innej strony, nadal grając jednak trochę na czas.

- Z ust mi to wyjąłeś, moj drug. Ale nie próbuj sztuczek. Czas ucieka. Po prostu gadaj, bo zaraz ci ręce ścierpną, a ja mogę wtedy pomyśleć, że chcesz mnie zaatakować. Lepiej więc, żebyś na razie trzymał je w górze. – poprosił uprzejmie włamywacz. I do tego dżentelmen, jak nic Arsène Lupin! Gdyby gość nosił muchę i smoking, Bolesław mógłby być trochę spokojniejszy o swoje życie.

- Okej, okej. Domyślam się, że nie jesteś amatorem butaprenu. – Włamywacz podniósł w tym momencie pytająco jedną brew. – Nie jesteś też chyba na szczęście alergikiem, bo jeszcze tu stoję. Zakładam też, że i strzelasz nie najgorzej. Ale jak ci podam szyfr, to pewnie oprócz tego, co w sejfie, stracę i życie. A właśnie teraz nie za bardzo mi to pasuje, bo chyba za niedługo zajdą u mnie pewne zmiany, których nie chciałbym przeoczyć. Odzyskałem kogoś, na kim mi kiedyś bardzo zależało. Bardzo długo na to czekałem. Nie chciałbym tej osoby zawieść. – Teraz Bolesław postanowił zagrać na sentymentalnej, męskiej solidarności.

- Widziałem te twoje zmiany. Krasawą rudą lisicę wyrwałeś. Pozazdrościć. Niezły chyba z ciebie ogier musi być. Wiesz… tak sobie teraz pomyślałem, że jak się nie dogadamy, to kiedy już wyciągnę tę skrzynkę… – O, kurczę, przeraził się Bolesław. Gość dokładnie wie, czego szuka! I o Julii też wie! – I kiedy ty odwalisz już kitę, to pokręcę się koło tej twojej lisicy. Może i mi się poszczęści? Co ty na to? Więc nie przeciągaj struny, tylko podaj mi te cholerne cztery cyfry! – tu bandyta podniósł głos i podniósł rewolwer na wysokość oczu, jakby chciał przymierzyć muszkę do szczerbinki.

Mierzył teraz w sam środek czoła Bolesława. Zapewne dla dodania dramatyzmu zniżył też głos i zwolnił tempo wymawiania kolejnych słów.

– Jak ci pierwszą dziurę zrobię najpierw w głowie, przyjacielu, to gwarantuję, że nawet nie piśniesz. A być może twoi sąsiedzi jednak pomyślą, że to jakiś gówniarz odpalił petardę i zgłośnią telewizory, zamiast wyjrzeć za okno? – pytaniem skończył swoją niesamowicie przekonywającą wypowiedź bandyta, po czym, aby być jeszcze bardziej wiarygodnym, powoli odciągnął kurek. W ciszy panującej w garażu rozległo się charakterystyczne, metaliczne kliknięcie. Dźwięk, który przeważnie bywa ostatnim dźwiękiem słyszanym przez ofiary postrzału.

Bolesław wiedział, że w rewolwerze po odwiedzeniu kurka spust przesuwa się nieco do tyłu i do jego naciśnięcia wystarczy wtedy użyć o wiele mniejszej siły. Dosłownie musnąć. Teraz każdy, nawet delikatny ruch palca bandyty mógł zwolnić sprężynę i wyrzucić do przodu iglicę w kierunku spłonki na dnie łuski naboju, znajdującego się w jednej z sześciu komór bębenka. A potem tylko huk, dym i ciemność. I dzwoniąca w uszach cisza na całą, wypełnioną do ostatniego miejsca widzami, salę kinową. Nawet pusta łuska nie spadnie brzęcząc na podłogę, bo pozostanie w bębenku do chwili wymiany na nowy nabój. A z tyłu na ścianie w ułamku sekundy pojawi się szkarłatny rozbryzg, którego kształt nie posłuży raczej żadnej wróżce do wywróżenia jego przyszłości, tak jak fusy po herbacie na dnie szklanki, bo przyszłości żadnej już i nigdy dla Bolesława nie będzie. Ani z Julią, ani bez Julii. Skończyły się żarty, pomyślał w tym momencie Bolesław.

Głupio by było teraz zapierać się, że nie zna tego kodu, bo i facet też mu na głupiego nie wyglądał. Wręcz odwrotnie. Bolesław jeszcze raz piorunem rozważył wszystkie „za” i „przeciw” zdradzeniu kodu. Wszystkie rozsądne argumenty były niestety „za”, wobec żadnego „przeciw”. To zdecydowało, że podjął decyzję o niezwłocznym podzieleniu się wiedzą na temat dnia i miesiąca urodzenia pewnej bliskiej mu osoby. Programując szyfr zamka tuż po kupieniu i zamontowaniu sejfu w ogóle nie zastanawiał się nad nową kombinacją cyfr, gdyż data urodzin Julii nigdy mu z pamięci nie uleciała.

- Dwudziesty ósmy listopada. – rzekł cicho Bolesław, chwilowo zrezygnowany. Na twarzy złodzieja na krótki moment pojawił wyraz zadowolenia z osiągniętego sukcesu.

Przypadkiem Bolesław zapomniał go tylko uprzedzić, że od chwili wyjęcia z bagażnika skrzynki w trakcie pierwszej wizyty z Julią w garażu, jej zawartość była już jakby odrobinę uszczuplona. Zapomniał dotąd poinformować zarówno włamywacza, jak i też Julię, że chwytając oburącz skrzynkę przypadkiem wcisnął naraz pewne dwa ukryte przyciski, które zwolniły zapadki trzymające wieko skrzynki. Zatajając teraz tę informację, Bolesław miał nadzieję skutecznie ocalić i swoje życie, i sowitą wojskową emeryturę, i wreszcie znaleziony w skrzynce, spoczywający teraz owinięty w brudną szmatę w bagażniku mercedesa, tuż obok gaśnicy i trójkąta ostrzegawczego, ogromny, ciężki, jasnozielony kryształ.

Był to idealnie oszlifowany, niesamowicie piękny kamień szlachetny w kształcie sześcianu. O tajemniczym pochodzeniu, jak i nieznanym przeznaczeniu. Ukradziony pewnej czerwcowej, ciemnej nocy razem ze skrzynką przez Bolka i Julię z wojskowej ciężarówki, której kierowca musiał na chwilę zatrzymać się w lesie, aby pilnie odcedzić kartofelki.

Był to zdaje się, największy i najczystszy na świecie… szmaragd.
-----------------------------------
c.d.n.
W następnym fragmencie wrócimy do domu wujka Zygmunta.
Pozdrawiam,
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
REKLAMAEfekt-Okna zaprasza
REKLAMA VISION EXPRESS zaprasza!