Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Wróć do komentowanego artykułu:
Tajemnica szmaragdu - odcinek piąty
~Karmelowy Żylistek niezalogowany
5 września 2020r. o 18:56
Myślę, że naturalnie powinna go zaprosić na herbatkę. Naturalnie Bolek powinien chyba też dostrzec wreszcie to czarne kombi i zamiast pojechać na Graniczną, zacząć kluczyć ulicami osiedla Staszica, zgubić prześladowców niedaleko wiaduktu i przejechać przez most na Mostowej, jadąc ile się da w stronę osiedla Kwiatowego. Tam może zostawić wóz pod kościołem na Ceramicznej i schronić się z Julią w opuszczonym domu przy ulicy Ptasiej albo na pobliskim cmentarzu. Jeśli jednak planujesz jakieś romantyczne wątki - a Bolkowi za udaną ucieczkę przed bandytami należy się przynajmniej namiętny pocałunek - to chyba jednak lepiej niech siedzą grzecznie w opuszczonym domu.

D
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Orzechowy Rabarbar niezalogowany
5 września 2020r. o 19:46
Mama mi opowiadała, że w tym domu na ul. Ptasiej to podobno straszy, więc ja bym nie ryzykował...
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~Pawa Ostróżka niezalogowany
5 września 2020r. o 21:41
Dziki lokator?
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Orzechowy Rabarbar niezalogowany
6 września 2020r. o 18:58
Myślałem, myślałem i wreszcie przylazła wena. C.d.
------------------------------------------
Nieświadomy śledzącej ich pary oczu i śledzącej ich wóz aż od Złotego Potoku pary reflektorów, Bolesław także w końcu postanowił podzielić się podobnej wielkości strzępkiem informacji o sobie, jakim obdarowała go przed momentem Julia:
- A ja nadal mieszkam tam, gdzie mieszkałem, czyli na 1 Maja. Nazwy ulicy na szczęście dotąd nie zmieniono, chociaż dekomunizacja dotknęła wiele innych ulic w mieście.

A potem już nie wytrzymał tej zbyt długo trwającej, milczącej tortury ze strony Julii i pierwszy zaproponował dalszy plan działania przed nocną eskapadą poszukiwawczą. Ktoś musiał zająć się organizacją dalszej części operacji „WYDRA”. Tak ją na własne potrzeby, wracając myślami do historii z poszukiwaniem znikających wydr, nazwał w myślach Bolesław.
- Zajedziemy po drodze najpierw do mnie, a właściwie do mojego garażu. Dokładnie tam, gdzie jak pamiętasz „mieszkała” moja Gazela. Teraz nie poznasz już dawnej komórki dziadków. Zrobiłem tam niewielkie „odrestaurowanie”, że aż się zdziwisz. Zostawimy w garażu pod kluczem odkopaną skrzynkę. Będzie tam bezpieczna. Nie ma sensu jej wozić ze sobą. Zajmiemy się nią jutro i spróbujemy ją ostrożnie otworzyć. Tyle lat to ciężkie cholerstwo czekało na nas, więc paręnaście godzin nie zrobi nikomu różnicy.

Julia nadal milczała, choć widać było po niej ożywienie w słuchaniu i narastającą, gotującą się wręcz jak lawa, wewnętrzną chęć powrotu do paplania i strzelania dowcipami. Bolesław zaintrygowany zastanawiał się, kiedy dojdzie do erupcji. Jednak nadal musiał kontynuować ten dialog jednostronnie.
- Potem zawiozę cię do domu. Ogarniesz się migiem, jak każda kobieta, czyli w jakieś dwie godziny. – Tutaj Julia była tuż tuż od eksplozji, jednak wstrzymała ją, tak jak wstrzymuje się kichnięcie. - Sprawdź i przygotuj sprzęt do nurkowania. A ja zorganizuję coś dla siebie. Moje rzeczy powinny jeszcze na mnie pasować. – Bolesław poklepał się po brzuchu. - O północy przyjadę po ciebie. – Komenderował dalej jak dowódca zaplanowanej w szczegółach akcji. - I jedziemy na, nazwijmy to, niewielkie „wtargnięcie” na teren Złotego Potoku.

Tutaj Bolesław poczuł rosnące, wielokrotnie wcześniej odczuwane napięcie, identyczne jak przed każdą niebezpieczną operacją wojskową. Postanowił podzielić się swoim odczuciem:
- Jezu, Julka, czuję się trochę jak agent 007. Adrenalina zaczyna mi wariować. Szkoda, że nie mamy teraz czasu, ale z chęcią zaprosiłbym cię przed akcją do siebie na martini z oliwką. Wstrząśnięte, nie zmieszane. - wyszczerzył po swojemu zęby, starając się zajrzeć Julii prosto w oczy, ale nie zdołał.
Zauważył już prawie uśmiech u Julii. Jeszcze trochę podobnych prowokacji i będzie musiała mu się wreszcie jakoś zrewanżować.
Bolesław zwolnił, włączył kierunkowskaz, skręcił w zjazd między muzeum a apteką, zjechał w dół i nareszcie zatrzymał auto.
--------------------------------
c.d.n.
Pozdrawiam
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Orzechowy Rabarbar niezalogowany
6 września 2020r. o 20:27
c.d. i napięcie rośnie
-------------------------------
Bolek zostawił włączone światła reflektorów i wysiadł. Julia nabrała uzasadnionych jej zdaniem podejrzeń, że leciwa Pani Mercedes nie będzie w stanie ponownie zagadać silnikiem, kiedy jej były chłopak ponownie zajmie miejsce kierowcy. Patrząc tak w ciemności na Bolesława krzątającego się pomiędzy samochodem, a rzeczywiście nowocześnie wykończonym garażem, Julia zastanawiała się, co pomyślą sąsiedzi Bolka widząc tę podejrzaną nocną bieganinę pod ich oknami. Pewnie będą go podejrzewali o jakiś nielegalny przemyt, albo co najmniej o bimbrownictwo na własny użytek.

W światłach reflektorów przez otwarte drzwi garażu widziała wiszące na ścianach uporządkowane narzędzia, pod ścianą komplet dodatkowych opon zakryty pokrowcem, a także powieszony na wieszakach ściennych nowiutki rower terenowy. Po przedpotopowym gracie nie było już ani śladu. Taki porządeczek nie był w stylu dawnego Bolesława. Czyli co? Zdaje się, że się zmienił. Może nawet dojrzał. Ale jak bardzo? A co , jeśli to jednak kobieca ręka? Eee, na pewno nie. Kobiece ręce nie są dopuszczane do porządków w królestwie facetów, nazywanym garażem albo warsztatem.

Podążając tropem swoich kolejnych myśli, Julia ponownie wróciła do wydarzeń sprzed ponad dwudziestu lat. W tamtym momencie, kiedy Bolesław doszedł do siebie, a myśliwy po wskazaniu im miejsca znikania wydr wreszcie ich opuścił, nie wiedzieli jeszcze, że jedno z nich jeszcze tej samej nocy niemal pożegna się z życiem. A całe ich dalsze życie pod wpływem nadchodzących wypadków ulegnie zmianom. Diametralnym i niestety dla nich obojga niekorzystnym. Ale teraz jest już zdecydowanie za późno na gderanie w stylu „Ciekawe co by było, gdyby…”.

Myśliwy poprowadził ich do miejsca znikania wydr. Następnie grzecznie pożegnał się i objuczony wszystkimi swoimi akcesoriami badawczymi, zostawił ich samych, po czym odszedł w kierunku skrzyżowania z drogą prowadzącą na Żeliszów. Pewnie tam gdzieś w bocznej drodze zostawił swój zabłocony samochód. Myśliwi zawsze jeżdżą ufajdanymi błotem samochodami. Z odręcznym napisem BRUDAS.

Julia i Bolek spędzili około godziny na obserwacji terenu i analizowaniu przebiegu byłej linii brzegowej dawnego zbiornika wodnego przy Waldschloss. Po obecnym przebiegu strumienia i widocznych jeszcze elementach nieco już zatartej rzeźby terenu, starali się zlokalizować miejsce wszystkich wybudowanych wtedy urządzeń służących do napełniania i spuszczania wody ze zbiornika. Na piachu za pomocą długiego patyka rozrysowali, co i gdzie się ich zdaniem znajdowało. Na koniec za pomocą szyszki Bolesław zaznaczył na rysunku miejsce znikania wydr.

Nie zdziwili się, że miejsce to właściwie dokładnie pokrywa się z lokalizacją śluzy. Ale zdziwili się za to, że zamiast jak najbliżej drogi, co byłoby logiczne, gdyż w dalszej części strumień przepływał dokładnie pod drogą, śluza znajdowała się w tej części wału spiętrzającego wody strumienia, która znajdowała się najdalej od drogi prowadzącej do Jeleniej Góry. W ten sposób jakby „wydłużono” bieg strumienia, zakrywając szerokim wałem jego uregulowane koryto aż do przepustu pod drogą, ale Julia i Bolesław nie wnikali w przyczyny takiego rozwiązania. Zastanowiło ich zupełnie co innego.
Sądząc po rozmiarach usypanego wału nabrali przekonania graniczącego z pewnością, że wał jest na tyle szeroki, że może kryć w sobie nie tylko spory tunel odprowadzający wody strumienia w kierunku drogi. Wał od strony lasu, po drugiej stronie śluzy mimo, że nie było takiej potrzeby, był także na tyle szeroki, że mógł równie dobrze służyć do zasilania wodą czegoś jeszcze, może nawet jakiegoś podziemnego zbiornika zlokalizowanego po tej samej stronie dawnego stawu, po której stał budynek Waldschloss. Po tej samej stronie, gdzie ledwo 200 metrów dalej w linii prostej, w środku lasu znajdowały się też przecież dawne poniemieckie i obecne tereny wojskowe. Kiedyś ktoś, kto tam miał okazję zajrzeć, opowiadał im, że stoją tam jeszcze do dziś jakieś tajemnicze poniemieckie magazyny, być może nawet z częścią podziemną.

Wlepiali oczy w piaszczystą mapę z szyszką przez kilka długich minut. Wreszcie popatrzyli po sobie i poczuli jednoczesny przypływ adrenaliny, zapewne taki sam jak Schliemann przed pierwszym wbiciem łopaty w prawdopodobnym miejscu istnienia Troi.
- To co? Chyba ponurkujemy z wydrami? – właściwie Bolesław nie musiał o to pytać. Odpowiedź bowiem była obojgu już znana. Pobiegli po rowery.
------------------------------------------
c.d.n.
Pozdrawiam
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Orzechowy Rabarbar niezalogowany
6 września 2020r. o 23:05
c.d., nie ma co czekać, trzeba skrobać, mało casu, kruca bomba
--------------------------------
- Bolek? Wiesz, że nie możemy wejść pod wodę tak jak stoimy. – oceniła Julia, kiedy stanęli już z rowerami przy dawnej śluzie.
- Jasne, Jula, teraz tylko zbadamy teren. – Zapewnił Bolek, chociaż nie udawało mu się ukryć zniecierpliwienia. – Chwilę popatrzymy, powęszymy, bo jak tu wrócimy w nocy…
- Jak to, w nocy, Bolek? Dobrze wiesz, że moi starzy nigdzie mnie nie puszczą po dwudziestej drugiej. Tacy nowocześni, to oni niestety jeszcze nie są, chociaż mamy już japoński telewizor na pilota.
- Wykradniesz się, Julka. Ja będę czekał z rowerem pod twoją klatką. Wyjdziesz przez balkon i pojedziemy razem moją Gazelą… - Bolek układał już szczegółowy, choć nie do końca realny i przemyślany plan dla nich obojga na dzisiejszy wieczór. Julia przerwała mu stanowczo w pół zdania.
- Zwariowałeś? Co ty, Romeo jakiś jesteś? Ja mam skakać z balkonu? Poza tym z Bielskiej do Waldschloss w środku nocy jednym rowerem? Przez pół miasta chcesz jechać z kumpelą i torbami na bagażniku i myślisz, że nikomu nie wydamy się podejrzani? Chcesz trafić na dołek, czy jak? Przez ciebie i te twoje pomysły kiedyś zgnijemy w kryminale! – ostro zasypała Bolka pytaniami, a raczej oskarżeniami Julia.
- Jula, przecież ty mieszkasz na parterze. Ot, po prostu przejdziesz przez balustradę, a ja chwycę cię w me umięśnione ramiony i pomogę ci zejść. Pierwszy raz tak zrobimy? – bronił się Bolesław.
- No, niby zdarzyło się parę razy. Ale proszę cię, nie dzisiaj. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Ledwo uniknąłeś śmierci z rąk myśliwego, a już ponownie chcesz się narażać? Umówmy się na jutro. Rodzice idą do znajomych na imieniny, to pewnie będę mogła wyjść normalnie, czyli drzwiami i pojedziemy normalnie, czyli dwoma rowerami. – Już ze spokojem w głosie zaproponowała idealne, wydawałoby się rozwiązanie Julia. Dobrze, że jej rodzice tego nie słyszeli.

Bolesław długo rozważał tę nową opcję. Całą wieczność ofiarnie walczył sam ze sobą i dopiero po około dwóch sekundach z niesłabnącym entuzjazmem zawołał:
- Dobra! Umowa stoi. – I nie byłby sobą, gdyby nie dodał czegoś od siebie. – Akcja „NAUTILIUS” jutro, dwudziesta pierwsza trzydzieści pod twoją klatką. A teraz zsynchronizujmy zegarki! – naigrawał się Bolesław i postawił palec wskazujący prawej ręki pionowo na nadgarstku lewej ręki, jakby chciał odczytać godzinę z tarczy zegara słonecznego. Bolek nigdy nie nosił zegarka, chociaż twierdził, że u komunii był. Tyle, że u niego w rodzinie od chrzestnych dostawało się złoty łańcuszek ze złotym krzyżykiem. Którego także zresztą nie nosił, ale już nie wyjaśnił dlaczego.

Julia podchwyciła temat, zaśmiała się wyjątkowo głośno i przepięknie, aż roześmiało się także leśne echo, po czym zasalutowała do rudej, rozwichrzonej już nieco czupryny:
- Tak jest, kapitanie Nemo! Ruszajmy w podróż. Przed nami dwadzieścia tysięcy mil podwodnej żeglugi!

Pokręcili się jeszcze chwilę, chodząc raz w lewo, raz w prawo, zaglądając z brzegu jak najdalej przez trzciny i wypatrując jakiejkolwiek wskazówki, w którym miejscu wejść jutrzejszego dnia do wody i próbować znaleźć ukryte ich zdaniem wejście do tajemniczego tunelu. Najbardziej podejrzane miejsce postanowili oznaczyć, wbijając w ziemię znalezioną pustą, zieloną butelkę po piwie szyjką w dół. Po tym znaku poznają w nocy, gdzie należy zejść pod wodę i zacząć poszukiwania.

Odjeżdżając na pełnej prędkości w kierunku Bolesławca nie zauważyli, że na wodzie tuż przy brzegu pojawiły się bąbelki, a po chwili spod powierzchni wody wyłoniła się głowa wydry z małą rybką w pysku. Na malutkim uchu wydry widniał malutki kolczyk. Wydra wydostała się na brzeg, weszła między trzciny i wychodząc z sitowia na ścieżkę, nie zauważywszy nowej przeszkody na swojej drodze z powodu niesionej zdobyczy, trafiła łebkiem centralnie w wystającą zieloną butelkę, upuszczając na ziemię swoje niesione, upolowane kilka chwil wcześniej trofeum. Musiała najwyraźniej szybko zdecydować, że zamiast wałęsać się z pożywieniem, lepiej będzie posilić się na miejscu, bo mlaszcząc niezwłocznie przystąpiła do konsumpcji.
-------------------------------
c.d.n. ale już na pewno nie dzisiaj
Pozdrawiam
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Orzechowy Rabarbar niezalogowany
6 września 2020r. o 23:24
Mała poprawka. Jak to dobrze czytać potem, co się napisało wcześniej. I łapać nieścisłości.
W miejscu XXXXXXXXXX proszę o wstawienie "następnej"

~~Orzechowy Rabarbar napisał(a):

... W tamtym momencie, kiedy Bolesław doszedł do siebie, a myśliwy po wskazaniu im miejsca znikania wydr wreszcie ich opuścił, nie wiedzieli jeszcze, że jedno z nich XXXXXXXXXX nocy niemal pożegna się z życiem.
...

Dziękuję
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Ceglastoróżowy Agrest niezalogowany
7 września 2020r. o 13:39
c.d.
---------------------------------
Bolesław schował wykopaną wcześniej tego dnia ciężką skrzynkę w solidnej zamykanej na szyfr szafce, w którą nie omieszkał wyposażyć swój pięknie utrzymany garaż. Zgasił światło, zamknął pilotem jeżdżące cicho do góry i na dół drzwi segmentowe, po czym użył jeszcze jednego pilota, jak domyśliła się Julia – pilota od alarmu. Zapobiegliwy ten Bolek, dba o swoją własność, z zadowoleniem podsumowała to, co właśnie zobaczyła. Ciekawe, czy jego mieszkanie również jest takie nowoczesne, zadbane i zabezpieczone? Z chęcią by to sprawdziła, gdyby tylko Bolek ponowił wcześniejsze zaproszenie, a drinka z oliwką to na pewno by już nie odmówiła. Dzień był długi, a zmęczenie dawało o sobie znać. Nie byli wszak już tacy niezmordowani, jak kiedyś.

Bolek wsiadł do samochodu, znów trzy razy trzasnął drzwiami zanim dały się domknąć (Jak ci sąsiedzi to znoszą?), a przed uruchomieniem silnika zgasił reflektory, aby akumulator był w stanie pokręcić rozrusznikiem. Silnik babci Mercedes zaskoczył, po czym wyjechali z podwórka i podążając ulicami miasta najkrótszą drogą zmierzali do Julki, na ulicę Graniczną.

Julka postanowiła przemóc się i znów patrząc na mijane, puste już o tej porze ulice, cicho zaczęła:
- Bolek?
- No? - Zachęcił Bolesław. I znów cisza.
Julia najwyraźniej miała coś ważnego do powiedzenia, ale nie wiedziała prawdopodobnie od czego zacząć. No i, pomyślał Bolesław, już się nagadali. Po kolejnej milczącej chwili Bolesław znów nabrał wątpliwości, czy Julce jeszcze kiedykolwiek wróci chęć na rozmowę. Tak bardzo mu jej i jej głosu brakowało, ale nie chciał absolutnie naciskać. Wszystko musi się wydarzyć samo.

- Chcesz mnie o coś zapytać? – nieśmiało zaczęła Julia.
„Jasne, mój ty kochany rudzielcu! Chcę cię zapytać o tysiąc spraw naraz! Tu i teraz! Chcę dowiedzieć się o tobie wszystkiego, czego jeszcze nie wiem! Wszystkiego, co mnie przez te ponad dwadzieścia naszych osobnych lat ominęło! Mów do mnie! Peplaj do mnie! Rechocz się ze mną, żabko ty moja!” – chciał wykrzyczeć infantylnie Bolesław na pełne gardło, nie zważając na późną porę i zbliżającą się ciszę nocną.
- Ty pierwsza. – zamiast tego wszystkiego zaproponował jednak wymijająco i także po cichu Bolesław.
Przejechali koło pustego dworca PKS. Nikt już donikąd nie chciał stąd dzisiaj odjechać. Po lewej minęli też remizę - miejsce pracy Julii, ale o tym jakoś nie wspomniała, pochłonięta innymi myślami.

- Masz kogoś? Czeka gdzieś ktoś na ciebie? – pierwsze pytanie Julii należało do rodzaju tych prosto z mostu. Rzadko kiedy kluczyła, najczęściej można się było po niej spodziewać prawdomówności, prostolinijności i z reguły trafiania krótkimi wypowiedziami w sedno lub też w czuły punkt rozmówcy. Dlatego nie każdy wytrzymywał z Julią dłuższe, a nawet krótsze konwersacje. Oczywiście Bolesław był tu wyjątkiem. Potwierdzającym regułę.
- Teraz już nie mam. Ale żonaty nie byłem. A ty? – Bolesław sam nie wiedział, czy chce znać odpowiedź. Za chwilę może być już bowiem, jak to mówią, „po fruktach”. Julia zaś znów długo kazała Bolesławowi czekać na odpowiedź.

- Też nie byłam żonata. Ani razu. Przysięgam! – zaręczyła przekonywająco Julia, podniosła w górę dwa palce lewej dłoni, a prawą stuknęła się dwa razy prawą pięścią w klatkę piersiową, aż zadudniło. No, pomyślał Bolesław, wreszcie wraca moja Julia, cała i zdrowa!
Gruchnęli śmiechem, aż zatrzęsło autem. Stali właśnie na światłach przy sądzie, przed zjazdem na Staszica. Śmiali się tak długo, aż zapaliło się zielone, ale Bolesław przeoczył to światło i drugie, trzecie i kolejnych kilka zmian też. Nie mogli opanować śmiechu, jakby chcieli się wyśmiać za te wszystkie lata rozłąki. Z tyłu na szczęście nie nadjeżdżał żaden inny pojazd, więc nie blokowali nikomu przejazdu.
Ktoś kto widziałby to trzęsące się auto, nie ruszające spod świateł mimo ich kilkakrotnej zielonej zmiany, pomyślałby zapewne, że albo kierowca ma atak epilepsji, albo może grają w nim w karty i właśnie wybuchła między graczami bójka o asy schowane w rękawie.
W końcu zapłakany ze śmiechu Bolesław ruszył i skręcił w lewo. Na czerwonym.
-----------------------------------------
c.d.n.
Pozdrawiam,
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.