#alter nieaktywny
27 października 2016r. o 9:28
Interesująca pozycja :) Już tytułowa teza warta przemyślenia.
[img=1477378144_7gmf96t.jpg]
Dopisane 25.10.2016r. o godz. 09:02:
Ten fragment jest ciekawy :)
[img=1477378960_kxd5b2o.jpg]
Dopisane 25.10.2016r. o godz. 09:09:
To jeszcze to...
[img=1477379343_9a1f4l4.jpg]
miłego dnia :)
Dopisane 27.10.2016r. o godz. 09:28:
WPROWADZENIE
13 lutego 2013
Long Beach, Kalifornia
Nazywam się Hyeonseo Lee.
Nie jest to imię, z którym przyszłam na świat i które nosiłam – z woli różnych osób i w wyniku splotu rozmaitych wypadków w moim życiu. Przyjęłam je sama, gdy wreszcie stałam się wolna. Hyeon oznacza promień słońca, Seo to szczęście. Wybrałam takie imię, by przeżyć resztę życia w cieple i świetle, by nigdy nie wracać do cienia. Stoję za kulisami wielkiej sceny i słyszę głosy setek ludzi siedzących w audytorium. Jakaś kobieta przypudrowała mi właśnie twarz miękkim pędzlem, ktoś inny przypiął mi mikrofon do sukienki. Boję się, że teraz wszyscy usłyszą, jak głośno bije moje serce. Ja w każdym razie czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach. Ktoś pyta, czy jestem gotowa. Jestem gotowa – odpowiadam, choć wcale się tak nie czuję. Następnym, co do mnie dociera, jest zwielokrotniona przez głośniki zapowiedź. Ktoś odczytuje moje imię. To mnie zapowiadają. Na sali szum wzbiera niczym morska fala. Ludzie klaszczą. Zaczynam wpadać w panikę. Wychodzę na scenę. Nagle czuję, jakbym zupełnie nic nie ważyła. Nogi mam jak z galarety. Reflektory oślepiają mnie niczym odległe słońca. Nie widzę twarzy ludzi siedzących na widowni. Jakoś znajduję w sobie siłę, by przejść na środek. Wciągam powietrze głęboko do płuc, by uspokoić oddech, a potem głośno przełykam ślinę. Dziś po raz pierwszy będę opowiadać swoją historię po angielsku – w języku, który wciąż jest mi obcy. Pokonałam daleką drogę, by w tej chwili móc tutaj stać.
Na widowni zapada cisza.
Zaczynam mówić.
Słyszę, jak drży mi głos. Opowiadam o dziewczynie, która dorastała w przekonaniu, że jej naród jest najwspanialszy na świecie, i która mając zaledwie siedem lat, zobaczyła pierwszą publiczną egzekucję. Opowiadam o nocy, gdy dziewczyna ta uciekła z własnego kraju po skutej lodem rzece, i o tym, jak zrozumiała – zbyt późno – że już nigdy nie będzie mogła wrócić do domu, do rodziny. Przedstawiam konsekwencje tamtej nocy i relacjonuję okropne wydarzenia, które miały miejsce wiele lat później. Dwa razy czuję, jak w moich oczach wzbierają łzy. Milknę wtedy na chwilę staram się powstrzymać szloch. Moja historia nie jest niczym nadzwyczajnym wśród ludzi mi podobnych – uciekinierów z Korei Północnej. Czuję jednak, jakie wrażenie wywiera na słuchaczach. Są zaszokowani. Pewnie zastanawiają się, jak to możliwe, że taki kraj, jak moja ojczyzna, nadal istnieje. Na pewno też nie zrozumieliby, że nadal kocham mój kraj i bardzo za nim tęsknię. Brakuje mi ośnieżonych szczytów górskich zimą, zapachu nafty i węgla. Brakuje mi czasów dzieciństwa, bezpieczeństwa w ramionach ojca i spania na ogrzewanej podłodze. Powinnam się czuć ukontentowana moim nowym życiem, ale ciągle jestem tą samą dziewczyną z Hyesan, która tęskni za wyjściami do ulubionej restauracji z całą rodziną, gdzie wszyscy zajadaliśmy się makaronem. Brakuje mi rowerów i widoku na rozciągające się na drugim brzegu rzeki Chiny. Życie w Korei Północnej nie przypomina życia w żadnym innym kraju, tak jakby było to życie w zupełnie innej rzeczywistości. I myślę, że nigdy już nie zdołam uwolnić się od przyciągania mojej pierwszej ojczyzny – nieważne, jak daleko bym pojechała. Zresztą nawet ci, którzy cierpieli w Korei Północnej niewysłowione męki i uciekli z prawdziwego piekła na ziemi, bardzo często nie potrafią odnaleźć się w wolnym świecie i nie wiedzą, jak znaleźć w nim szczęście. Niektórzy – nie ma ich wielu, ale jednak! – wręcz poddają się i decydują na powrót do tego mrocznego kraju. Sama nieraz odczuwałam taką pokusę. Wie m jednak, że nie mogę tam wrócić. Mogę marzyć o wolności dla Korei Północnej, ale w ciągu siedemdziesięciu lat istnienia tego państwa nie zmieniło się w nim nic – jest tak samo zamknięte na świat i obowiązują w nim takie same drakońskie prawa, jak w chwili powstania. I nawet jeśli kiedyś nadejdzie taki dzień, że będę mogła bezpiecznie tam wrócić, okaże się pewnie, że jestem już obca we własnej ojczyźnie. Gdy czytałam tę książkę, uświadomiłam sobie, że opowiedziałam w niej historię swojego przebudzenia, długą i trudną drogę ku dojrzałości. Nauczyłam się rozumieć, że jako uchodźczyni z Korei Północnej będę obca w każdym kraju społecznych obwiązujących w Korei Południowej, nie sądzę, bym kiedykolwiek została tu zaakceptowana jako pełnoprawna obywatelka. A także, co jest jeszcze ważniejsze, nie sądzę, bym sama poczuła się kiedykolwiek w pełni obywatelką Korei Południowej. Zbyt późno tu dotarłam – miałam wtedy dwadzieścia osiem lat. Najprostszym wyjściem z pułapki tożsamości, w którą wpadłam, jest powiedzieć, że jestem po prostu Koreanką, lecz przecież taka narodowość nie istnieje. Nie istnieje zjednoczona Korea. Bardzo chciałabym pozbyć się wpojonej głęboko tożsamości północnokoreańskiej, zetrzeć z siebie piętno, jakie odcisnął na mnie ten kraj. Niestety nie mogę. Nie potrafię stwierdzić tego z całą pewnością, lecz podejrzewam, że to przez szczęśliwe dzieciństwo. W dzieciństwie, gdy powoli uczymy się jak wielkim miejscem jest świat, potrzebujemy poczuć się częścią czegoś większego niż rodzina, chcemy mieć tożsamość narodową. Następnym krokiem rozwoju jest zrozumienie przynależności do gatunku ludzkiego, zidentyfikowanie się jako obywatel świata. W moim przypadku jednak ten rozwój utknął w martwym punkcie. Dorastałam, nie wiedząc niemal nic o zewnętrznym świecie, a to, czego się dowiedziałam, przechodziło przez gruby filtr reżimu. Dopiero gdy uciekłam, zaczęłam stopniowo odkrywać, że na całym świecie moja ojczyzna jest synonimem zła. Lecz w czasie kształtowania się mojej świadomości nie miałam o tym pojęcia. Myślałam, że życie w Korei Północnej nie odbiega od normy. Nasze obyczaje i prawa stały się dziwne, dopiero gdy zyskałam pewną perspektywę. Mimo to muszę wyznać, że Korea Północna jest moja ojczyzną. Kocham ją, ale chciałabym, by stała się dobrym miejscem. Trzon mojej ojczyzny to rodzina i wielu dobrych ludzi, których tam poznałam. Jak więc miałabym nie być patriotką? Oto moja historia. Mam nadzieję, że pokaże ona choć w nikłym stopniu świat, z którego uciekłam. Mam nadzieję, że doda odwagi innym podobnym do mnie osobom, które z trudem radzą sobie w realiach, na jakie nie przygotowała ich wyobraźnia. Mam nadzieję, że świat wreszcie usłyszy ich słowa i zacznie działać.
[img=1477552757_klkix8c.jpg]
<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>