Julka nie może podnieść jej wysoko w górę, wielu czynności nie jest w stanie nią wykonać. Chcemy ratować jej chorą rączkę, jednak to związane jest z dużymi kosztami finansowymi. Dlatego ośmielamy się zwrócić o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli.
HISTORIA JULKI ADUSZKIEWICZ
Julkę urodziłam 23 kwietnia 2004r. w Szpitalu w Bolesławcu. Dziś ma za sobą osiem miesięcy życia i cały szereg rehabilitacji, ćwiczeń, wizyt u przeróżnych lekarzy specjalistów oraz dwutygodniowy pobyt w Klinice Chirurgii Ręki we Wrocławiu, gdzie mając 5,5 miesiąca przeszła zabieg operacyjny.
Jak wszystkie dzieci, których historie są zaprezentowane na tej stronie, Julia jest dzieckiem z okołoporodowym uszkodzeniem splotu barkowego. Urodziła się z niedowładem lewej rączki.
Poród był trudny i ciężki. W dniu porodu o godzinie pierwszej w nocy zgłosiłam się do naszego Szpitala z powodu odejścia wód płodowych. Po zrobieniu badania KTG położna pokazała mi mój pokój i powiedziała, że mogę pójść spać. Było to dla mnie trochę dziwne, ale miałam nadzieję, że wszystkie potrzebne badania zostaną wykonane rano. Rano natomiast, bez wykonania choćby podstawowych badań, jak np. USG (które mogłoby określić wagę dziecka) czy badania miednicy wzięto mnie na salę porodową. No i zaczęło się...
Julka była zbyt duża, aby bez komplikacji urodzić ją siłami natury, ale jeszcze wtedy żaden z lekarzy nie pomyślał o wykonaniu cesarskiego cięcia. Dziecko zaklinowało się, lekarz zaczął naciskać mi na brzuch, wygniatać, krzyczeć, że mam przeć. Z wielkim trudem, ale udało się! To była piękna chwila - ból, ale jednak ogromna radość - wreszcie zobaczyłam moje dziecko, to, na które tak długo czekałam. Ale oni nawet nie dali mi jej potrzymać, powiedzieli tylko, że dziewczynka. O tym, że Julka nie rusza rączką dowiedziałam się dopiero po kilku godzinach od porodu. Przyszła położna i powiedziała, że dziecko ma złamany obojczyk. Na drugi dzień jednak okazało się, że to nie obojczyk, a porażenie splotu barkowego.
Ponad tydzień leżałyśmy z szpitalu. Właściwie nie wiem, po co. W dodatku na osobnych salach. Julka miała rączki w szynie Oremus przez jakiś czas, potem oznajmili, że to nie pomoże i zdjęli je. Wraz z mężem siedzieliśmy przy niej, patrząc i czekając na choćby najmniejszy ruch palcem. Niestety na to potrzeba było wiele czasu i intensywnej rehabilitacji wykonywanej cztery razy dziennie. Ręka długi czas była opadająca. Potem przyszedł pierwszy ruch, drugi, trzeci...
Dziś Julia jest cudownym, ośmiomiesięcznym niemowlakiem. Chcemy dla niej jak najlepiej, jednak boli nas fakt, że nie może być sprawna jak inne dzieci. Podczas rezonansu przed operacją okazało się, że ma wyrwane korzenie C7 i C8 z rdzenia kręgowego. Zaczyna powoli ruszać rączką, jednak są to ruchy słabe. Nie potrafi unieść rączki do góry, ruchy paluszków i całej dłoni też są nieskoordynowane. Próbuje chwytać zabawki, ale ręka jest zbyt słaba, aby je utrzymać. Chętniej posługuje i bawi się zdrową rączką.
Julia wymaga intensywnej rehabilitacji i fizjoterapii, aby była jakakolwiek szansa na to, że ręka, choć po części będzie sprawna. Ma przypisane zabiegi tj.: galwanizacje, elektrostymulację, magnetronic, laser na bliznę oraz metodę Wojty. Jednak przy rehabilitacji spotykamy się z wieloma problemami, które wiążą się z limitami na Kasę Chorych. Jest wiele dzieci, które potrzebują rehabilitacji, a mało miejsc na Kasę Chorych. Ja oczywiście ćwiczę dziecko regularnie, cztery razy dziennie w domu metodą Wojty. Jednak może dobrze by było, gdyby jakiś specjalista ćwiczył ją częściej niż to jest refundowane przez Fundusz Zdrowia. My jednak nie należymy do bogatych i nie stać nas na to, aby chodzić prywatnie. Stan ręki Julki nie jest zbyt dobry jednak mamy nadzieję, że w przyszłości będzie mogła ruszać ręką i bawić się jak inne dzieci.
Na to jednak potrzeba wiele miłości, cierpliwości, wiary i niestety pieniędzy, które pokryją choćby koszty rehabilitacji i dojazdu na nią (a dojeżdżamy do ośrodka oddalonego o prawie 50 km i do 120 km Kliniki Chirurgii Ręki, gdzie Julka w październiku była operowana).
Średnio co 6 tygodni Julia bierze udział w
dwutygodniowych turnusach rehabilitacyjnych w szpitalu w Dziekanowie
Leśnym
koło Warszawy (jest to około 500 km od Bolesławca). Również tutaj, w
miejscu
naszego stałego zamieszkania Julia musi uczęszczać do ośrodków
rehabilitacyjnych.
Dlatego będziemy wdzięczni za każdą złotówkę wpłaconą na konto Julki, bo dzięki temu może w przyszłości ręka naszego dziecka będzie sprawna.
Każda, nawet najmniejsza pomoc finansowa zostanie przyjęta z wdzięcznością.
Z serca dziękujemy
Ewa i Mariusz Aduszkiewicz. Rodzice Julki.
Podajemy stronę internetową, na której dokładnie opisana jest historia Julki: http://www.fsr.alpha.pl/hjulii.html
Konto Fundacji:
Fundacja Splotu Ramiennego,
ING Bank Śląski O/Krucza 51,
00-022 Warszawa
Nr konta: 97 1050 1025 1000 0022 3887 9981
Koniecznie z dopiskiem: dla Julii Aduszkiewicz
Aby potwierdzić wiarygodność podajemy numery telefonów, pod którymi można sprawdzić szczerość naszych słów:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).