Moje spotkania z Nanolaboratory Nantes

Moje spotkania z Nanolaboratory Nantes!

13 stycznia 2011r. Gala Prezydenta Miasta Bolesławiec w MCC BOK.

Miałam imienne zaproszenie na Galę - zatem się wybrałam. W holu Kina Forum było stoisko firmy kosmetycznej, której pracownicy wręczali wchodzącym gościom Prezydenta Miasta firmowe torebki z produktami kosmetycznymi. Jak się dopiero w domu zorientowałam, firmy działającej na terenie Bolesławca.

Kosmetyki oddałam siostrzenicy, bo ani kosmetyków ani firmy nie znałam i nie miałam zamiaru ich na sobie testować.

Moja siostrzenica, po zapoznaniu się z kosmetykami i reklamą, uznała je za interesujące i zgłosiła mnie oraz siebie na spotkanie „Walentynkowe” w MCC BOK, gdzie zapowiadano prezentacje specyfików .

12 lutego 2011r. o godz. 17.00 znalazłam się w sali konferencyjnej, gdzie w popularnonaukowym wykładzie zapoznano obecnych z nową generacją kosmetyków na bazie przetwarzania cząstek wody.

W holu uczestnicy spotkania byli obdarowywani produktami firmy. Ponieważ mam wiele wspólnego z „niewiernym Tomaszem”, zdecydowałam się na pastę do mycia zębów zamiast wodę (czego później żałowałam).

Idąc w kierunku windy zatrzymałam się przy fotelach, gdzie panie kosmetyczki proponowały gratis profesjonalny zabieg: peeling, masaż, maseczkę, wklepywanie kremu z natychmiastowym efektem!! Zastanawiałam się, czy nie skorzystać z propozycji… Z góry zakładałam, ze to tylko reklama. Miałam obawy, czy zabieg mi nie zaszkodzi - zawsze to twarz! Z drugiej strony, dlaczego nie... No i zwyciężyła przekora.

Żyję długo, mam wiele zmarszczek, jestem po wypadku ze zmiażdżeniem stawu barku i kilku miesiącach życia z bólem… co nie jest obojętne dla mięśni twarzy - bo ze spaniem było różnie. No i genetycznie mam skłonność do marszczenia czoła, czego efektem są głębokie bruzdy na czole między i nad brwiami.

Dotychczas już kilka kosmetyczek zrezygnowało z „poprawy stanu mego czoła”, zgodnie twierdząc, że u mnie nie da się już nic zrobić; za późno i genetyczne uwarunkowania są przeszkodą.

Zgłosiłam się do zabiegu śmiejąc się w duchu, że będę za chwilę „żywą kompromitacją” zachwalanego zabiegu.



Usiadłam, bo ze względu na ten bark nie mogłam się położyć. Zamiast rozpaczy kosmetyczki, że takiego czoła nikt i nic nie zregeneruje, usłyszałam miły i spokojny głos: -Proszę się odprężyć… przetrę pani twarz, następnie zrobię to a to… i tak do końca zabiegu.

Czekałam, kiedy zacznę kichać i kaszleć ,ponieważ źle znoszę mocno perfumowane kosmetyki. A tu nic! Poczułam przyjemne ciepło na twarzy, znikło napięcie mięśni (jakbym się uśmiechała). Wszystkie kolejne czynności przynosiły ukojenie ,a użyte środki nie były agresywnie perfumowane. Efekt był ciekawy, cera wyglądała świeżo, bez plam. Byłam mile zaskoczona.

Najlepsze przyszło w niedzielny poranek 13.02.2011r.

Przyjrzałam się w lustrze dokładnie. Zmarszczki na czole jakby się spłyciły ,bo bruzdy były „jasne”, skóra w dotyku miękka. Nad brwiami zmniejszyło się nieładne ściągnięcie skóry i wreszcie zobaczyłam linię brwi. Bruzdy między brwiami jakby spłycone i jasne. Policzki tworzyły gładką powierzchnię od nosa do ucha i były miękkie w dotyku.

Nos bez plam po wyciskaniu zyskał najwięcej. Wizualnie - cud! Spodobałam się sobie. Już w czasie zabiegu czułam różnicę między tym zabiegiem, a tymi do których przywykłam dotychczas w różnych gabinetach. Umówiłam się z panią kosmetyczką, że gdy tylko rozpoczną pracę w nowo wybudowanym obiekcie „Nantes” w Bolesławcu ,zgłoszę się na pielęgnację twarzy, może i ciała - bo jeden krótki zabieg nie załatwia sprawy.

Jako prezes Stowarzyszenia Społecznego Klubu Nauczycielskiego „Carpe Diem” wiem, że w kontaktach międzyludzkich zadbany, zdrowy wygląd otwiera wiele drzwi.

Jestem na swój sposób dumna, że przezwyciężyłam obawy przed zabiegiem na twarzy i mogę patrzeć z nadzieją na nieuchronny proces starzenia się.

„Nantes” pomoże mi przetrwać w dobrej formie, a to już cieszy, bo może się udać…

Eugenia Wolska