Obniżka nie motywuje do lepszej pracy!

- Radni Rady Miejskiej w Nowogrodźcu przekroczyli granicę, której przekraczać nie powinni - pisze Kazimierz Marczewski.

Kazimierz Marczewski (fot. Bernard Letowski)

Jakiś czas temu, po wybuchu afery związanej z przyznaniem przez byłą premier Beatę Szydło (PiS) premii swoim byłym ministrom prezes rządzącej partii wykonał ruch ultra-populistyczny. Aby kupić głosy wyborców w wyborach samorządowych i przykryć aferę z premiami obniżono pensje ministrów o 20%. Jednocześnie tez postanowiono "ukarać" samorządowców i im także obniżyć zarobki o 20%.

Tematy zarobków ponownie samorządowców wróciły po wyborach. Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Nowogrodźca nowi radni zajmowali się sprawami organizacyjnymi. Jedną z tych spraw było ustalenie zarobków burmistrza Nowogrodźca Roberta Relicha.

Przedłożony projekt uchwały dotyczący zarobków burmistrza Nowogrodźca przewidywał następujące składowe wynagrodzenia (zgodnie ze znowelizowaną ustawą): - wynagrodzenie zasadnicze 4800 złotych miesięcznie, dodatek funkcyjny 2100 złotych miesięcznie, dodatek specjalny w wysokości 40% wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego, dodatek za wieloletnią pracę 20% wynagrodzenia zasadniczego. Łącznie 10620 złotych brutto miesięcznie.

Kwota ta będąca zapłatą za bycie w pełnej dyspozycji przez 24 godziny na dobę, za zarządzanie urzędem, który zatrudnia kilkadziesiąt osób, za dbanie o rozwój gminy, za regularne rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich, za prowadzone inwestycje czy likwidowanie klęsk żywiołowych jest zdecydowanie za niska. Co więcej od wielu lat nie była zwiększana, mimo rosnących cen. Została natomiast obniżona poprzez populistyczne decyzje rządzącej partii.

Na ostatniej sesji Rady Miejskiej Nowogrodźca wydarzyła się jednak rzecz niesłychana. Radni Rady Miejskiej w Nowogrodźcu przekroczyli granicę, której przekraczać nie powinni. Postanowili obniżyć zarobki burmistrza, zmniejszając tzw. dodatek specjalny z 40% do 30% wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego. Oznacza to, że pensja Robeta Relicha spadnie (względem projektu) o 690 złotych brutto miesięcznie.

- Wyniki ostatnich wyborów okazały się żółtą kartką dla działań burmistrza, a dla niektórych radnych poprzedniej kadencji kartką czerwoną - napisali radni z klubu SKUTECZNIE I RAZEM uzasadniając obniżkę. Ale przecież Robert Relich wybory WYGRAŁ. Nie dostał więc ani żółtej ani czerwonej kartki. Wygrał wybory i przedłużył swój mandat - bo taka była decyzja mieszkańców.

Informacja o obniżeniu pensji burmistrzowi Nowogrodźca - moim zdaniem - jest decyzją nieracjonalną  i świadczącą o tym, że nowo wybrani radni nie mają zielonego pojęcia o motywowaniu pracowników. Albo obniżają pensję z jakiś dziwnych pobudek. To czysta hipokryzja i zemsta za to, że działający od dwunastu lat burmistrz wygrał kolejne wybory.

Obniżanie zarobków i tak zdecydowanie za niskich świadczy o niskich pobudkach podejmujących decyzję. Burmistrz Nowogrodźca, prezydent Bolesławca czy wójtowie to pracownicy mający nienormowany czas pracy. Muszą być gotowi do podejmowania decyzji i w dzień i w nocy. Od nich zależy wiele spraw dotyczących mieszkańców gminy.

Wynagradzanie ich za pracę, którą wykonują powinno być wysokie i zapewniające godne życie. Koszty prywatne związane z pełnieniem takiej funkcji są znacznie wyższe niż przeciętnego pracownika czy mieszkańca. Częste wyjazdy i pobyt poza domem to także olbrzymi koszt.

Wiem coś na ten temat, bo przez wiele lat byłem prezesem dużej spółki. Kilkanaście lat temu moja płaca była wyższa niż obecne wynagrodzenie prezydenta Bolesławca czy burmistrza Nowogrodźca. Pracodawca nigdy mi jej nie obniżył. Wręcz przeciwnie motywował mnie do pracy wyznaczając dodatkowe zadania, a za ich dobre wykonanie przyznawał dodatkową premię roczną.

Nie ma możliwości, aby zmotywować kogoś do lepszej pracy poprzez obniżenie mu wynagrodzenia. To bardzo błędne, populistyczne myślenie. W przypadku burmistrza Nowogrodźca radni mocno się zagalopowali. Chcieli pokazać swoją siłę, a pokazali swoją słabość i braki z podstaw zarządzania.

Prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie zarabiają zdecydowanie za mało. Tak niskie płace mogą prowadzić do sytuacji korupcyjnych. W wielu przypadkach prezesi gminnych spółek zarabiają znacznie więcej niż ich przełożeni kierujący gminą.

Wielu z Was - Bolecnautów, mieszkańców powiatu, wielokrotnie pisało, że w wyborach nie ma na kogo głosować. Pisaliście, że kandydaci nie mają kompetencji, że się nie znają, że nie są fachowcami, a fachowców start w wyborach nie interesuje. Jak może ich interesować start w wyborach, skoro np. informatyk dwa lata po studiach zarabia więcej niż burmistrz Nowogrodźca z wieloletnim doświadczeniem? A przy tym pracuje 8h dziennie i nie musi zarządzać grupą ludzi, ponosić dodatkowej odpowiedzialności.

Kilkanaście lat temu burmistrz Hirszau (Niemcy), podobnej (co do wielkości) miejscowości zarabiał około 12 000 euro i nikt się temu nie sprzeciwiał. O fotel burmistrza starali się znakomici fachowcy, bo wiedzieli, że ich praca będzie doceniana - także poprzez wynagrodzenie.

Mam nadzieję, że Rada Miejska Nowogrodźca pójdzie po rozum do głowy i na kolejnej sesji zmieni tę kompromitująca uchwałę i zwróci burmistrzowi należny honor podnosząc mu płacę.

Zapewne tego oczekują wyborcy burmistrza, którzy - jakby na to nie popatrzeć - są w większości.

Nie dajmy się zwariować partyjnej propagandzie, że lepiej może pracować ten komu obniżymy płacę. Nawet w czasach komuny tak nie postępowano.