~anna m napisał(a): Co mówią takie statystyki? Nic. To tylko generowanie wyścigu szczurów (i między dziećmi, i między placówkami). Szkoła to nie tylko "słupki", ale też samopoczucie dzieci w niej, zdobywanie wiedzy realnej, praktycznej a nie tylko - "testowej". Gdy moje dziecko podchodziło do testu szóstoklasisty, prosiłam je o ... dystans. Drażnił mnie nacisk dyrekcji i nauczycieli na wyniki tego sprawdzianu. Przecież on nie ma na nic wpływu. Wszystkie kolejne szkoły przyjmują dzieciaki z otwartymi ramionami - za uczniem idą pieniądze. Sprawdziany, egzaminy służą już tylko do "śledzenia" naszych dzieci na kolejnych etapach nauczania. Owszem, trzeba przyznać, że akurat szkoła podstawowa mojej pociechy w rankingach wypada bardzo dobrze. Jednak ciężka praca nauczycieli (pełen szacunek dla nich) nie przekłada się na dobrą kondycję psychiczno-emocjonalną dzieciaków. Wiele spraw było zamiatanych pod dywan, by wizerunkowo szkoła wypadała bez skazy. Smutne to jest. Nie liczą się dzieci, nie liczą się prawdziwe umiejętności, nie liczą się żadne wartości - liczą się tylko "słupki", wykresy, statystyki.
Tak się zastanawiam po kiego te egzaminy? Mało dzieciaki stresu mają?
Kiedyś pierwszy poważny egzamin to była matura, a teraz co chwilę jakiś egzamin, test... szkoda "maluchów".