Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
REKLAMA Muzeum Ceramiki zaprasza
BolecFORUM Nowy temat

Dzień książki

(Bernard Łętowski)

Bolesławiecka biblioteka musi być cholernie bogatą instytucją, skoro nie potrzebuje książkowych prezentów.


„Ocalone w tłumaczeniu” Barańczaka, nowe wydanie, sklep Merlin – 36 złotych. Drogo. Nowe książki łatwiej kupić w kiosku dodane do czegoś, wydane w jakiejś serii. W księgarni są droższe, bo wyższy VAT, a w kioskach sprzedają je jako czasopisma. Mój kolega powiedział kiedyś, że miarą dobrobytu byłoby dla niego to, że mógłby wychodzić z księgarni bez kompleksów.

Na szczęście są tacy ludzie, jak kochana teściowa mojego przyjaciela, która od czasu do czasu, nie bez żalu, ale z konieczności, pozbywa się części swojego troszkę dziwnego księgozbioru. W sobotę punkt dziesiąta odbieram od niej dwa pudła z książkami, z którymi nie miała co zrobić. Od razu w samochodzie robię selekcję, też z lekkim bólem serca, bo nie bardzo mam gdzie w domu trzymać książki. Zostawiam sobie czwartą część prezentu, tę najbardziej interesującą dla mnie. Resztę, w tym parę lektur, podręczników i dziwnych rzeczy wiozę do biblioteki. Przecież tego nie wywalę, a może połowa owej reszty jeszcze się komuś przyda.

Z tabliczki informacyjnej wynika, że biblioteka w soboty czynna od dziewiątej – bramki pozamykane. Myślę, że może filia jest czynna, ale w domu dziennego pobytu też całuję klamkę. Nie mam gdzie trzymać tych książek, wożenie ich w tak ciasnym samochodzie nie ma sensu a wyrzucić szkoda... Wracam na Sądową, otworzyli bibliotekę, pustki. Wchodzę i mówię do pani, że mam w samochodzie pudło książek, z którymi nie mam co zrobić i może chciałaby je przejrzeć i wziąć, bo kogoś z klientów biblioteki mogą zainteresować. Pani zadaje mi pytanie: „Czy te książki są używane?”

Naprawdę nie wyglądam na faceta, który przyjeżdża do biblioteki z pudłem książek zakupionych w księgarni, aby z dobrego serca je oddać miejskiej instytucji. Informacja o tym, że książki nie są nowe czyni panią z biblioteki człowiekiem nieco zdegustowanym. Od razu zastrzegam, że zawartość pudła nie jest zniszczona. Pani dochodzi do wniosku, że książki są „przeterminowane” i stwierdza, że biblioteka nie jest zainteresowana. Nie jest zainteresowana tymi książkami, których nawet nikt nie obejrzał.

Odwiedziłem jeszcze dwie księgarnie. Nie ma miejsca, nie ma popytu, nie mamy czasu, to nic, że darmo, niech pan pojedzie do biblioteki. Już byłem.
Pojechałem do skupu makulatury i wyrzuciłem książki na stertę. Pan nawet chciał mi to zważyć, zapłacić, ale za te kilkanaście kilogramów wyszłaby złotówka z hakiem a mi się troszkę spieszyło. Pewnie mogłem zrobić listę tych książek, wędrować po antykwariatach albo puścić ją w sieci i szukać chętnych, ale naprawdę nie mam czas na takie zabawy.

Chcę Kupić w Merlinie Nemo na dzień dziecka (w Bolesławcu nie kupię, bo nie ma gdzie). Po złożeniu zamówienia informują mnie, że mogę za kilkanaście złotych dokupić coś z oferty specjalnej a nawet od razu zaznaczyć, jeśli taka moja wola, której bibliotece chciałbym z tego dodatkowego zakupu zrobić prezent. Wiadomo biblioteki biedne, nie mają kasy na zakupy a tu można dobry uczynek zrobić i wesprzeć. A pocałujcie mnie w d... z waszymi biednymi bibliotekami.



Berdnard Łętowski
[email protected]
GG: 4408774



Poprzednie felietony:

  • (26.05.2004) Smak i niesmak
  • REKLAMA Villaro zaprasza