Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Odciski palców

(Bernard Łętowski)

Najpierw odbija się wszystkie palce obu rąk. Policjant trzyma za każdy palec i macza go najpierw w tuszu a potem odbija na formularzu. Potem trzeba jeszcze odbić na drugim, oddzielnym formularzu połączone palce, osobno palce wskazujące i całe dłonie. Tak kończyło się moje dzisiejsze przesłuchanie. Przesłuchanie w charakterze podejrzanego.

A podejrzany jestem o to, że we współpracy z Andrzejem Żurkiem ujawniliśmy dane osobowe Krzysztofa Gwizdały zamieszkałego piiiip przy ulicy piiip piip numer piip przez piiip.

Coś czuję przez skórę, że sprawa trafi do sądu. Skóra mi cierpnie na samą myśl o tym, że trzeba będzie tłumaczyć, że od napisania tekstu do gazety do jego zamieszczenia, zilustrowania i obrobienia ilustracji droga daleka. List prezydentera Gwizdały był właśnie ilustracją do tekstu. Kiedyś tłumaczyłem pani sędzi sposób emisji programu telewizyjnego z podziałem na pasma powtórkowe. Bolesne doświadczenie.

Mam paskudne wrażenie, że nasze sądy nie interesują się tym, kto jest winien tylko tym, czy akurat ten pozwany może być winien. Do tego zakładają, że prokuratorzy czy też poszkodowani zawsze nieomylnie pozywają odpowiednie i odpowiedzialne za dane zdarzenie osoby. Co tu dużo gadać, nie mam ochoty znaleźć się w sądzie, zeznawać, tłumaczyć, że coś leży lub nie leży w moich kompetencjach i tak dalej.

Prezydentera Gwizdałę rozumiem. Prezydenter mógł się wkurzyć o to, że wydrukowano w gazecie jego pismo z jego adresem domowym. Inna sprawa, że nie każdy szedłby z tym od razu na policję i domagał się krwi. Ale nic to, jego prawo. Gdyby coś takiego zdarzyło się w tym mieście jakieś trzy lata temu, to jeden “dziennikarz” zadzwoniłby do drugiego “dziennikarza” i powiedział: “q.. co ty stary wyprawiasz, jak to teraz załatwimy, co proponujesz?”. Prezydenter tak nie zadzwoni, bo nawet słowo “cześć” mu nie przechodzi przez srebrne usta, choć kiedyś jak przychodził do tv prosić o pożyczenie mikrofonu to jakoś taki milusi był itp.

Czasy się zmieniły. Polaryzacja życia społecznego pracowników lokalnych mediów nastąpiła i jest chyba nieodwracalna. Mecze z samorządowcami i wigilijny turniej piłkarzyków, dzięki któremu pracownicy pewnej redakcji przez rok cały nosić mieli wskutek przegranej miano... (no mało cenzuralne miano) minęły.

Rzecz dzieje się w Bolesławcu i to zupełnie niedawno:

Kolega dziennikarz w ciągu dwóch tygodni kradnie koleżance dziennikarce dwa teksty do swojej gazety. Teksty zostają opublikowane. Koleżanka się wkurza, oczekuje “zadośćuczynienia”, myśli o pójściu z tym do sądu. Ma do wygrania zdecydowanie więcej niż prezydenter Gwizdała, bo przecież nie chodzi o nieszkodliwe dla niej złamanie prawa a o naruszenie praw do jej dóbr intelektualnych i to naruszenie w celu osiągnięcia korzyści majątkowych.

Koleżanka daje sobie powoli spokój. Nie chce jej się. Leniwa jest chyba i tyle. Sprawca, zupełnie bez związku z kradzieżą, zmienia pracę. W sumie będzie robił prawie to samo tylko dla innego pracodawcy. A tej leniwej kobicie się nie chce iść do sądu, dokopać mu. A prezydenterowi Gwizdale by się chciało. I myślę, że takiej młodzieży potrzebujemy, pełnej motywacji i chęci, walczącej o lepsze jutro i nowy plan, może nie pięcio a czteroletni.

Jak donosi TNS OBOP, co piętnasty urugwajczyk lubi kolor zielony a co setny nie lubi żadnego koloru, bo jest daltonistą. Wiele różnych kolorów już za tydzień w następnym felietonie. A po reklamach zapraszam na serial ”W kamiennym kręglu”.


Berdnard Łętowski
[email protected]
GG: 4408774



Poprzednie felietony:

  • (31.05.2004) Dzień książki
  • (26.05.2004) Smak i niesmak