~twardziel napisał(a): Byłem w woju za komuny,dymałem 36 miesięcy w obronie wybrzeża-niebieskie o berety.Praca ciężka,odpowiedzialna.Był co miesiąc tylko żołd.W domu za młodego byłem tylko raz.Po przysiędze.Na nudy nie narzekałem.W wolnych chwilach a było ich mało pisałem listy do rodziny a z kolegami grało się w karty.Nie było internetu,komórek,atrakcji.Był jeden telefon na kompani.Człowiek był tak zmęczony,że nie miał ochotę na rozmowę.Dostałem w dupsko to fakt-ale w życiu mi się przydało.Teraz cieszę się z rodziny,wnuków i życia.Na koniec moje spostrzeżenie-CI CO IDĄ TERAZ DO WOJSKA TO LUDZIE,KTÓRZY NIE RADZĄ SOBIE W ŻYCIU. ;(Też byłem dawno w wojsku i to prawda, większość z tych obecnych "żołnierzy" w tamtych czasach by się pochlastało! Większość z nich to maminsynki, wychuchane i wydmuchane!
CNC napisał(a):~ napisał(a): Zagrożenie wojną jest realne i jakby taka wybuchła to 90% tych "żołnierzyków" sama strzeliłaby sobie w łeb!
gdyby ruscy zakatowali to w pierwszy dzień wojny 90% Świętoszowa spier.... by do Niemiec :D :D to całe nsr to bardziej zabawa w podchody niż wojsko :D
~xxx napisał(a): Jak ja byłem już dawno w służbie zasadniczej to byli tacy co podpisali na zawodowego, wtedy nie mieli prawa siadać z nami do posiłku na stołówce. My z rezerwą na ustach do cywila a oni na wartę! To był obciach i kupa wstydu zostać zlewem, podpisywali same sieroty i nieudaczniki! Ja to tak postrzegam po dziś dzień choć minęło już tyle lat.