~mama napisał(a): Nie próbuję też zrobić z rodziców dających dzieciom klapsy -potworów, bo chęci do wychowania większość ma dobre, ale metoda klapsem jest moim zdaniem uwłaczająca godności człowieka. Moje dziecko też nie raz wyprowadziło mnie z równowagi, ale trzeba umieć zapanować nad sobą, żeby tego małego dziecka jednak nie uderzyć, a łatwe to nie jest-wiem o tym doskonale. Mimo to wolę zacisnąć zęby , wziąć kilka oddechów i w największej złości pomyśleć "jak ja kocham tego brzdąca" -niż go uderzyć...
Nareszcie dostrzegam troszkę pojednawczy ton w twojej wypowiedzi. A już obawiałem się, że nie da się poprowadzić normalnego dialogu :) Dobrze więc i ja zrobię krok pojednawczy. Otóż nadszedł moment, kiedy muszę podkreślić stanowczo, że również nie popieram "wychowaczego klapsa" w taki sposób, w jaki mogłaby sugerować dyskusja. Otóż w moim przypadku jest to ostateczność. I to nie w takim momencie, "wyprowadzenia z równowagi", bo to mi się wcale nie zdarza. W lince, którą podałem popieram motywacje "klapsa", brzdąc zdarza się zachowuje się w taki sposób, że zagraża samemu sobie! I teraz zaznaczę, że tej delikatnej koniecznej formy wychowawczej nie można przeceniać. W wieku dziecka 6-7 lat można się już spokojnie porozumieć w każdej kwestii :) Tym bardziej kiedy jest się wystarczająco blisko dziecka, kiedy w rodzinie jest z powodzeniem kreowany model zrozumienia i bliskości. Dziecko od tego momentu należy traktować z pełnym szacunkiem, niemal jak dorosłego. A sondaż nie miał przekonywać, to tylko przykład odzwierciedlenia realiów. :)