Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Kulturalnie

(Bernard Łętowski)

Jan Miodek, profesor, był w teatrze starym, w piątek. Mówił, ponad półtorej godziny mówił. W trakcie przybywało słuchaczy a wśród słuchaczy przybywało młodych ludzi. Teatr był pełny. Spotkanie prowadziła Danuta Maślicka, po swojemu, z lekka nutką egzaltacji, która mnie kiedyś tak bardzo u niej drażniła. Nieporównywalnie większa egzaltacja Anny Marii Jopek też mnie drażni a mimo to uwielbiam jej słuchać.

W teatrze było jak niegdyś w BOKu, kiedy słuchałem bardzo świętej pamięci Szczypiorskiego, czy Tischnera. Mądry człowiek mówił, pozostali słuchali w milczeniu. Szacunek dla osoby mówiącej był na tyle duży, że można było wyłączyć mikrofon, bo akustyka naszego teatru potrafi docenić szacunek słuchaczy.

Kilkaset metrów dalej, w Rynku, występowało parę jakichś kapel, które odtwarzały wielkie światowe przeboje. Wielkie światowe przeboje to gówno, które słychać we wszystkich rozgłośniach radiowych od R poprzez M i F po Z. Kapela odtwarzająca wielkie przeboje to dwaj panowie z klawiszami, oryginalny podkład z dyskietki i małolata śpiewająca i wiercąca tyłkiem pośrodku. I, żeby nie było wątpliwości, artyści tacy nie występują za darmo. Podobnie jak czeski Elvis czy inna ABBA.

Piątkowy kontrast między teatrem a Rynkiem był uderzający. Nie tylko ze względu na zawartość.

Impreza w Rynku była takim hopsasa dla ludu za pieniądze ludu. Jej wartość artystyczna, przynajmniej w ów piątek, była żenująca.

Impreza w teatrze była... spotkaniem wyborczym. Jan Miodek podpisał list popierający Unię Wolności. Polityki jednak było w teatrze tyle, co kot napłakał. Profesor, dopiero na pytanie słuchacza, powiedział, dlaczego podpisał list i delikatnie wykpił populizm haseł platformersów.

Zdaje mi się, że coś tu stoi na głowie. Ośrodek KULTURY od lat robi w Bolesławcu pikniki piwne w stylu: „obywatel nawalony to obywatel zadowolony” a partia polityczna organizuje spotkanie z człowiekiem będącym częścią polskiej kultury.

Zawołam na puszczy: Święto ceramiki wystarczy, po co dwa razy do roku wydawać kasę na takie piwożłopne święta? Takie rzeczy to niech sobie robią bolesławieckie kółka wzajemnej adoracji: SLD dzień bezalkoholowego LECHa MILLERA pierwszego maja, LPR jakieś gibsonalia 11 listopada, PiS rocznicę zejścia murzynka Bambo 4 lipca i tak dalej.


Drogie i kochane władze miasta, dajcie pracownikom kombinatu kulturalnego BOK spokój z tymi festynami. Było w ostatnim roku tyle świetnych koncertów, tyle tłoku w kinie, parę fajnych wystaw, więc po co to festynowe gówno? Ja rozumiem, że dla lokalnego polityka słowa: „kombinuj dziewczyno nim twe wdzięki przeminą” mają pewną głębię. Tylko weźcie pod uwagę ten teatr pełny na Miodku, to Forum pełne na Stańce, przegląd filmów Almodovara, które ludzie chcieli oglądać, odciski stóp na korytarzach BOKu, sprzedane bilety na Geppert po 40 zetów. Z tej sensownej kultury korzysta coraz więcej ludzi, logiczne wydaje się więc to, że chłam traci popularność. Nie traktujcie bolesławian jak bandy tumanów. Mogą odwdzięczyć się tym samym.



Zważywszy na popularność i szerokie echa mojego tekstu o skutkach gniewu prezydentera zapowiadam: 21 czerwca zapoznaję się z wszystkimi aktami zebranymi przez policję. Nie kazano mi podpisać oświadczenia o przestrzeganiu tajemnicy państwowej. Pan policjant powiedział nawet, że będę mógł sobie kserować papiery. Zżera mnie ciekawość na myśl o tym, że dowiem się co zeznawali pozostali wezwani włącznie z prezydenterem. Jak mi się nie będzie chciało pisać następnego felietonu, to po prostu wkleję tu czyjeś zeznania. I tyle.

Berdnard Łętowski
[email protected]
GG: 4408774



Poprzednie felietony:

  • (09.06.2004) Odciski palców
  • (31.05.2004) Dzień książki
  • (26.05.2004) Smak i niesmak
  • REKLAMAEfekt-Okna zaprasza