Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Pani od podnoszenia ręki

(Bernard Łętowski)

Gdzieś na początku tego roku przychodzi do nas pismo z MZGMu stwierdzające, że mamy zaległości czynszowe rzędu około 300 złotych. Zdziwienie duże, bo zaległości nie miały z czego powstać. Poszedłem do MZGMu. Poprosiłem panie aby wytłumaczyły mi z czego to wezwanie do zapłaty wynika. Po sprawdzeniu naszego konta w MZGMie okazało się, że mamy kilkuzłotową nadpłatę zamiast kilkusetzłotowej niedopłaty. Nie wyjaśniono mi z czego wynikło wysłanie do nas pisma i dlaczego żądano od nas pieniędzy, które miejskiej firmie się nie należały.
Nie powiedziałem pracownikom MZGMu co o nich myślę.

Minęło parę miesięcy i gdzieś na początku lata znów otrzymaliśmy wezwanie do zapłaty na prawie 300 złotych. Sytuacja powtórzyła się z tą tylko różnicą, że tym razem panie uznały, że to błąd komputera. Dług kolejny raz okazał się wirtualny.
I tym razem nie powiedziałem co myślę o miejskiej firmie MZGM.

Powiedziałem co myślę dopiero w tym tygodniu podczas zebrania wspólnoty mieszkaniowej do której należymy. Od lat wiadomo, że MZGM nie ma prawa zarządzać wspólnotami mieszkaniowymi ale do wycofania się z tych działań czekano do zeszłego roku. Ktoś błyskotliwie wymyślił, że żal te wspólnoty oddawać pod opiekę prywatnym zarządcom, że prywatni zarządcy mogą nie dać rady takiemu urodzajowi wspólnot do przejęcia i wspólnoty dotychczas będące pod „opieką” MZGMu postanowiono oddać Towarzystwu Budownictwa Społecznego.

O ile dobrze pamiętam, mniej więcej w czasie, gdy otrzymałem pierwsze wezwanie do zapłaty z MZGMu, zaczęła się wielka akcja wypowiadania umów zarządzania wspólnotami przez MZGM i namawiania ludzi do przejścia pod TBS. Namawianie było nachalne i bezczelne. Bezczelne o tyle, że wmawiano nam, że TBS będzie dobrym zarządcą w momencie, gdy w spółce tej nie było a n i j e d n e g o pracownika posiadającego uprawnienia do zarządzania wspólnotami, więc spółka nie mogła nawet zgodnie z prawem zająć się taką działalnością. Inna sprawa, że reklamując TBS mówiono o tym, iż przejdą tam fachowcy z MZGM. O fachowcach czytaj wyżej.

Zmieniono także prezesa TBSu. Odszedł człowiek, który stworzył spółkę a na jego miejsce powołano panią z MZGMu, która swoją fachowością i profesjonalizmem wzbudziła wystarczająco duże zaufanie prezydenta miasta aby mógł ją posadzić na stołku tuż po rezygnacji pierwszego prezesa.

W mijającym tygodniu przychodzimy na spotkanie wspólnoty. Niestety jako jedyni z bloku. Przed nami zarządcę wybiera inna wspólnota. Pracownica urzędu miasta z marszu czyta projekt uchwały wspólnoty, w którym wspólnota wybiera na zarządcę TBS. Nie pyta nikogo o zdanie, nie pyta czy ludzie chcą innego zarządcy. TBS is the best. Pracownica z urzędu miasta może sobie pozwolić na taką ignorancję, bo zasiada na zebraniu jako przedstawiciel praw gminy w danej wspólnocie, czyli głosuje w imieniu posiadacza tych wszystkich mieszkań, których ludzie jeszcze nie wykupili. Ma większość i decyduje, że TBS jest najbardziej profesjonalnym zarządcą nieruchomości.

Przychodzi czas na nasza wspólnotę. Na wstępie pytam, czy głos mój i mojej połowicy ma jakiekolwiek znaczenie, czy też głosy gminy dzierżone przez pracownicę urzędu miasta są w ilości wykluczającej jakiekolwiek znaczenie naszego głosu. I tu rzecz ciekawa, proszę się skupić: Gmina ma udziały wystarczające aby nas przegłosować, choć gdyby przybyli sąsiedzi, moglibyśmy przegłosować gminę. Gmina ma jednocześnie zbyt dużo udziałów w naszym bloku abyśmy mogli swoim wyjściem z sali spowodować brak kworum.

Proszę o przeniesienie terminu zebrania i danie mi możliwości zmobilizowania sąsiadów do walki umożliwiającej ucieczkę od TBSu. Jest to tym bardziej uzasadnione, że jeden z sąsiadów nie został o zebraniu, jak informuje pani z urzędu, powiadomiony. Pracownica urzędu miasta nie zgadza się i może się zgodzić, bo ma większość. Argumentuje swoją decyzję tym, że trzeba by na następne zebranie znów wołać notariusza a to kosztuje. Odwołuję się zatem do jej zdrowego rozsądku i proszę o to, aby nie działała na szkodę wspólnoty, której część przecież reprezentuje. Proszę, aby nie działała na szkodę gminy, której interesy ma chronić, i uchroniła wspólnotę od TBSu.
Jako argument przeciwko zarządzaniu przez TBS opowiadam historyjkę o wzywaniu mnie do MZGMu i o tym, że spółka przecież dziedziczy „fachowców” z tej firmy. Na to oburza się obecny na sali przedstawiciel TBS i stwierdza że nie mam racji. Widocznie, biedaczek, zapomniał o tym, że jego szefowa przyszła do pracy z MZGMu a nie wyskoczyła z tortu.

Pani od podnoszenia ręki, czyli pracownica urzędu miasta, zarządza głosowanie i podnosi rękę, gdyż jest za tym aby wspólnotą w której mieszkam zarządzał TBS. Ona przecież wie lepiej. Wie lepiej chociaż nie mieszka w moim bloku.

Wiem, że, jeśli się dogadam z sąsiadami, możemy TBS posłać do diabła z naszego bloku. Wiem, że pani od podnoszenia ręki nie może mnie zmusić do niczego. Chciałem tylko opisać taki mały smaczek z życia w Bolesławcu, w miasteczku South Park.


Bernard Łętowski
[email protected]
GG: 4408774



Poprzednie felietony:

  • (27.08.2004) Tekst na życzenie szefa
  • (18.08.2004) Po co?
  • (12.08.2004) Moc sprawcza
  • (02.08.2004) REMANENTy
  • (26.07.2004) Po urlopie
  • (14.07.2004) Zazdrość i medycyna
  • (06.07.2004) Dodatek specjalny
  • (01.07.2004) 93 urodziny
  • (22.06.2004) Fakty i akty
  • (15.06.2004) Kulturalnie
  • (09.06.2004) Odciski palców
  • (31.05.2004) Dzień książki
  • (26.05.2004) Smak i niesmak
  • REKLAMAEfekt-Okna zaprasza