15 stycznia 2016r. godz. 08:37, odsłon: 3790, Bolec.Info/Katarzyna PrzepióraSaperskie pokonywanie przeszkód
Na ośrodku inżynieryjno-saperskim 10BKPanc odbyły szkolenie dwa plutony drogowo-mostowe kompanii saperów.
Szkolenie (fot. Katarzyna Przepióra)
Jednym z kilku punktów nauczania w trakcie zajęć było szkolenie programowe na temat wykorzystania mostów towarzyszących do pokonywania przeszkód. W jego trakcie żołnierze plutonów drogowo-mostowych doskonalili umiejętność rozkładania i składania przęseł mostów pozostających na wyposażeniu brygady: mostu Biber i mostu BLG.
Oba mosty przeznaczone są do pokonywania z marszu naturalnych i sztucznych przeszkód terenowych, takich jak strumienie, rowy przeciwczołgowe, kanały, leje i innych. Mogą po nich przejeżdżać pojazdy o ciężarze do 50 ton, a przypadku Bibera - 60 ton. Rozpiętość przęsła to około 20 metrów. Załogę stanowią dwaj żołnierze.
Na pytanie, który z mostów jest lepszy saperzy mówią, że oba są równie dobre. - Każdy ma swoje niepodważalne zalety. Na przykład Bibera lepiej się prowadzi. Zawieszenie jest dobre, są amortyzatory, a w związku z tym jazda jest bardziej komfortowa. Porusza się szybciej niż BLG i ma automatyczną skrzynię biegów. Kierowca mostu BLG musi być naprawdę doświadczony, aby nadążyć za Biberem w polu. - wyliczał kapral Tomasz Andrzejewski, dowódca 2 drużyny mostów towarzyszących i kierownik szkolenia - Jednak niemiecki most dłużej się rozkłada. Most BLG jesteśmy w stanie rozłożyć w czasie krótszym niż 4 minuty. W przypadku Bibera jest to całe 5 minut.
Mosty kolejno podjeżdżają do improwizowanej przeszkody i rozkładają przęsła, idealnie łącząc dwa brzegi leja. Ale nie zawsze jest tak łatwo.
- Jeżdżę na Biberze od trzech lat i mogę powiedzieć, że obsługa mostu to kwestia doświadczenia. A to doświadczenie zdobywa się w trakcie takich jak to szkoleń, poprzez powtarzanie i utrwalanie kolejnych czynności. - powiedział szeregowy Marek Tałocha, kierowca-operator Bibera z 1 drużyny mostów towarzyszących - Pokonywałem nie tylko takie przeszkody, ale także rzeki, rowy, gdzie linia brzegowa była nieregularna lub teren grząski. Ale to właśnie pozwoliło mi zdobyć umiejętności i poznać możliwości wozu, który obsługuję.
Rzeczywiście, kiedy operator chwyta manipulatorem wielkie przęsło i podnosi je w górę, robi to bez żadnego wahania. Ciężka konstrukcja zostaje bezbłędnie umieszczona nad kokpitem, wóz wycofuje się i robi miejsce kolejnej załodze. Nie jest to jednak takie proste, bo na przykład przy rozkładaniu Bibera wszystkie czynności trzeba wykonać w odpowiedniej kolejności, inaczej mechanizm się zablokuje.
- Przy rozładowaniu i wyładowaniu mostu najważniejszy jest porządek. Trzeba wykonać dokładnie 23 czynności, z zachowaniem kolejności. Jeśli coś pójdzie nie tak, komputer blokuje dalszą pracę i trzeba wszystko zaczynać od nowa. - powiedział kapral Andrzejewski - W moście BLG nie ma takiej opcji. Tam o kolejności czynności decydują kierowca i operator. - W jednym i drugim przypadku najważniejszy jest spokój i opanowanie. Nie poddawanie się nerwom, a jak coś idzie nie tak – nie uleganie panice. - dodaje szeregowy Tałocha.
Pomimo, że szkolenie jeszcze się nie skończyło kierownik szkolenia jest zadowolony z jego przebiegu. - Już widzę, że te najtrudniejsze do wykonania czynności, podjeżdżanie, ustawianie się do rozkładania mostu zostały wykonane wzorowo. To doświadczeni żołnierze, którzy niejednokrotnie wykonywali te czynności i znakomicie opanowali obsługę wozu. - podsumował kapral Andrzejewski - Szkolenie pozwala też na zgranie całego zespołu. Dążymy do tego, abyśmy się rozumieli bez słów, a co najwyżej przy pomocy pewnych, niewerbalnych znaków. Chcę, aby żołnierz wiedział czego od niego oczekuję, bez zbędnego tłumaczenia, które byłoby uciążliwe w obecności pracującego głośno silnika. Wystarczy, że kiwnę głową lub wskażę ręką i wiadomo o co chodzi. Szkolące się dziś załogi komunikują się na każdym poziomie bardzo dobrze.