21 lutego 2013r. godz. 07:00, odsłon: 3463, J.BolesławieckiDzień jak co dzień
Przy samochodzie nic nie zrobiłem, ale czuję się jak koń po westernie - pisze J. Bolesławiecki w najnowszym felietonie.
(fot. Bolec.Info)
MOTTO
Nie zawsze musisz być zmęczony jak koń po westernie.
(powiedzenie)
Po wypiciu drugiej kawy z Kubka Bolecnauty wykonanego z bolesławieckiej ceramiki pomyślałem sobie: w końcu mam chwilę wolnego czasu, zajmę się swoim brudnym samochodem. Zasłużył na wymycie, odkurzenie po roztopach. Przechodzę więc nieodśnieżonym chodnikiem i przez pryzmę śniegu dokopuję się do drzwi samochodu. Cóż, widocznie służbom odpowiedzialnym za odśnieżanie jest wygodniej poczekać aż przestanie padać. Niektórzy z nich patrzą jak inni pracują, a inni mają to daleko w czterech literach.
Ruszam, cholera trafiłem na „szczyt” w Bolesławcu, drogowcy bezmyślnie ustawili światła na wielu skrzyżowaniach, aby za wszelką cenę utrudnić kierowcom poruszanie się po naszym mieście, w którym władze miasta nie kochają zwierząt limitując ich posiadanie.
Jadę. To znaczy stoję, bo na każdym skrzyżowaniu światła. Jedzie się pomału i wolno. Wszyscy - jak to zwykle bywa - jadą tam gdzie ja, bo wszyscy mają brudne samochody.
W piętnaście minut przejechałem cały Bolesławiec. Raptem trzy i pół kilometra. Średnia prędkość 14 km/h. Nieźle prawda? Jadąc ulicami Bolesławca wszędzie dziury, analizuję i szukam, gdzie są najmniejsze, aby te duże, które przynajmniej widać i łatwiej omijać.
Do myjni kolejka jak po paliwo za komuny. Kół nie dopompuję, bo praktycznie na każdej stacji niesprawne kompresory. Mijam rząd stojących samochodów, których właściciele będą szczuplejsi o kilkadziesiąt lub kilkaset złotych. Straż Miejska wlepia mandaty na każdym miejscu. No, ale zakaz zatrzymywania stoi? Stoi. I oni też na tym zakazie, i bardziej na środku drogi niż na poboczu. Ale, na awaryjnych, więc uprzywilejowani. Oni mogą. Porządku pilnują.
Jadę czy raczej toczę się nienerwowo prawym pasem obwodnicy, 50 km/h jak mówią przepisy. A tu obok przelatuje jakaś blond dziewczyna wypasionym BMW z prędkością autostradową, a za nią na sygnale nieoznakowany radiowóz z kamerą. Też oczywiście autostradową. Zamiast jednego oszołoma, jedzie dwóch.
Na przejściu dla pieszych kobieta, która sobie teraz przypomniała o makijażu, przepuszcza ją kierowca jadący bez pasów i rozmawiający przez telefon komórkowy.
W naszym mieście ceramiki w czasie zimowego dnia jest dosłownie wszystko.
Zdecydowałem, nie będę stał dwie godziny w kolejce do myjni. Wracam na swoje osiedle. Przy samochodzie nic nie zrobiłem, ale czuję się jak koń po westernie.
Na moim osiedlu dostawca pizzy szuka nerwowo między blokami właściwego adresu i miejsca do zaparkowania.
Tuż obok dwóch kierowców „inżynierów” dzieli się prądem z akumulatora, nie zwracając uwagi na to, że inni zamiast przejechać, muszą patrzeć na ich gimnastykę. Jest późne popołudnie. Znowu zaparkuję samochód na kupie śniegu pod blokiem, bo drogowcy w ciągu dnia nie potrafili odśnieżyć dostatecznie dróg i chodników.
A obok pełne śmietniki, szczególnie te z segregowanymi śmieciami... - Rano je wywiozą na pewno, wieczorem nie segregujemy - mówią znajomi.
Ech, dzień jak co dzień ….......... w moim „kochanym” Bolesławcu.
J.Bolesławiecki
PS. Dobrze, że kończy się zima, wiosna już blisko tylko, że zamiast śniegu pojawi się błoto.