W naszym regionie od dekad wiele się mówi o historiach osadników z Jugosławii oraz wypędzonych z Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej po ich wcieleniu do Związku Sowieckiego. Poza pewnymi wyjątkami rzadko jednak wspomina się historie ludzi, którzy przez lata przybywali do Bolesławca jako osadnicy z "centrali", czyli z tych ziem II RP, które po wojnie pozostały przy Polsce. Część z nich przybyła tutaj jako osadnicy, reszta przyjechała za pracą - lub za ukochanymi - w kolejnych dekadach istnienia "Polski Ludowej".
To właśnie Polacy z "centrali" byli tu jako pierwsi. Szef pionierskiej Grupy Operacyjnej Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów na okręg bolesławiecki, Michał Czarnota-Bojarski, przybył ze swoimi ludźmi z Krakowa, z kolei pierwszy burmistrz Bolesławca, Bolesław Kubik, przyjechał tutaj z kieleckiego. Również pierwsza polska nauczycielka w Bolesławcu, Stefania Tajcher, po zakończeniu wojny najpierw wróciła do województwa lubelskiego i dopiero po odkryciu, że niemal cała jej rodzina została wymordowana, postanowiła zacząć nowe życie na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Także nauczyciele Wincenty i Helena Tyrankiewiczowie przyjechali tutaj spod Warszawy.
Początkowo przybysze z "centrali" byli jednak traktowani przez władze dosyć podejrzliwie. I nic dziwnego - oni nie palili za sobą mostów i w każdej chwili mogli wrócić w swoje rodzinne strony. Niektórzy z tego korzystali, szabrując do woli na poniemieckich ziemiach i wywożąc pozyskane łupy do siebie. Z czasem jednak sytuacja została opanowana, a komuniści zaczęli bardziej zwracać uwagę na osadników z Jugosławii, traktując ich jako potencjalne, lokalne zagrożenie dla swojej pozycji.
I tu ciekawa uwaga - osadnicy z Jugosławii w znacznej mierze też mieli korzenie z "centrali". Wielu z nich, ewentualnie ich rodzice bądź dziadkowie, trafili pod koniec XIX wieku do austro-węgierskiej wówczas Bośni z Małopolski (Galicji Zachodniej) i Lubelszczyzny. Przykładem może być mój pradziadek, Jan Milko, którego matka, Jadwiga z domu Zięba, przyjechała do Bośni z okolic Baranowa Sandomierskiego, gdzie jej rodzina żyła od niezliczonej liczby pokoleń. Po II wojnie światowej pradziadek Jan osiadł w Parzycach i mieszkał tam aż do swojej śmierci.
Druga fala przybyszów z centrali zaczęła się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, gdy Bolesławiec dynamicznie się rozbudowywał i przyciągał nowych mieszkańców z innych części Polski. Wielu z nich podejmowało pracę bądź w samym mieście, bądź w okolicach - niektórzy z własnej woli, a niektórzy na mocy nakazu pracy, który mógł być im wydany nawet na odległych krańcach "Polski Ludowej". Nakaz pracy często był formą spłaty długu wobec państwa, które opłacało danej osobie studia i po ich ukończeniu oczekiwało, że absolwent będzie pracować w swoim zawodzie - nawet, jeśli będzie akurat potrzebny z dala od rodzinnych stron.
Temat korzeni z centralnej Polski dotyczy sporej części z nas. Sam jeszcze kilka lat temu nie zdawałem sobie sprawy, że część mojej rodziny pochodzi z okolic Żelechlinka pod Tomaszowem Mazowieckim i dopiero badania genealogiczne wykazały, że byliśmy tam zasiedziali co najmniej od czasów króla Jana III Sobieskiego. W tomaszowskim archiwum odnalazły się liczne dokumenty, pozwalające dość dokładnie odtworzyć losy moich prapradziadków z tamtych stron, tworząc ciekawą opowieść o założycielach dwóch nowych szkół, ich dzieciach, które jako małżeństwo pracowały przy różnych kościołach w tamtym regionie (pradziadek był organistą), oraz wnuku, który w latach 60tych przyjechał do Bolesławca za pracą.
A Wy? Macie korzenie także z Polski centralnej? Dajcie znać w komentarzach!
~~Stary rodowity Bolesławianin napisał(a): Jestem potomkiem repatriantów z Bośni , których korzenie są z Mazowsza , Tarnobrzegu i Górali Czadeckich . Pozdrawiam !
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).