Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Poezja. Wiersze ulubione.

~~ed niezalogowany
4 lutego 2017r. o 23:35
na dobranoc alter
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
6 lutego 2017r. o 20:59
Na początku - Dylan Thomas

Na początku była gwiazda trójramienna,
Poprzez twarz pustą jeden uśmiech światła;
Rósł konar kości w powietrznych korzeniach,
Spulchniona masa, szpik pierwszego słońca;
Niebo i piekło na obwodzie świata
Biegły, splątane w szyfr płonący.

Na początku blady podpis się narodził,
Jak uśmiech, gwiezdny i trójsylabowy;
Potem powstały ślady stóp na wodzie,
Twarz w księżycowym groszu odciśnięta;
Na pierwszej chmurze nakreśliła słowo
Krew z krzyża i kielichów świętych.

Na początku powstał ogień, który wzbierał,
Aż wzniecił pożar klimatów od iskry
Z trojgiem czerwonych oczu, jak kwiat szczerej;
Życie chlusnęło z mórz wzburzonych; w dole
Z ziemi i skały, spod korzeni wyschłych
Przebijał się tajemny olej.

Na początku było słowo, słowo, które
Z litych podwalin światła wydobyło
Napisy próźni głuchej i ponurej;
Z chmurnych podwalin tchu wytrysnął pierwszy
Głos, co tłumaczył sercu, w górę bijąc,
Symbole narodzin i śmierci.

Na początku mózg był w dwu tajnych półkulach.
Spawany myślą, w swych komórkach zastygł,
Nim słońce smolny rozszczepiło pułap;
Nim się zatrzęsły żyły w sicie kości,
Bryznęła krew, by rzucić na wiatr jasny
Skryty w żebrach zasiew miłości.

tłum. Stanisław Barańczak



Dopisane 05.02.2017r. o godz. 22:12:



:)


Dopisane 05.02.2017r. o godz. 22:41:

***

Stoczmy się dzisiaj,
stoczmy się ciut,
zwitkaczmy się odrobinkę,
jak długo można w świecie złym
kretyńskim być motylkiem?

Agnieszka Osiecka

dobranoc :)


Dopisane 06.02.2017r. o godz. 12:49:

Chodzi o to, żeby nie być idiotą - Agnieszka Osiecka

Chodzi sobie baj po ścianie,
chodzą sobie różne panie
i górnicy, i hutnicy,
i zwyczajni bezbożnicy,
nawet bardzo młody jeż
chodzi też.

Chodzi Polak na wódeczkę,
chodzi Basia het, nad rzeczkę
i turyści z Ameryki,
i dawniejsze bolszewiki,
ostatecznie chodzi wszak
nawet ptak.

Ogólnie zaś chodzi o to,
żeby nie być idiotą.
Zapuszczaj swój włos i motor,
nie śpij z byle ho-hołotą!
Ciut sobie bimbaj,
Żyj niby cymbał,
możesz być nawet psem i lwem,
możesz być świrem,
możesz być zbirem.
Być idiotą?
O nie, nie, nie, nie!

Można chodzić w kółko sobie
albo się przewracać w grobie,
można chodzić w dal z Marylą
i z Agnieszką albo z Lilą,
w maratonie udział brać
albo stać.

Ogólnie zaś chodzi o to,
żeby nie być idiotą.

miłego :)


Dopisane 06.02.2017r. o godz. 12:54:



:)


Dopisane 06.02.2017r. o godz. 20:59:

Przede mną książka...
(fragment "Kwiatów polskich")

Julian Tuwim

Przede mną książka. Lecz już inna.
Wiersze, od których nie potrafię
Oderwać się od dwóch lat prawie,
Książka - rozpaczy mojej winna,
Rozkoszy, smutku i zachwytu,
Śmieję się nad nią, wzdycham, płaczę,
Książka - nowina pełna mitów
I starych słów, i nowych znaczeń.
Tytuł (litery są czerwone):
"Wybór poezyj". Fotografia
Autora w profil nam przedstawia:
Wysokoczoły i brodaty,
Z opuszczonymi w dół oczyma,
Książkę - czy rękę na niej - trzyma,
Za nim, w wazonie, mgliste kwiaty.
Czytam, po stokroć już czytane,
Strofy liściami przeplatane.
Migot poezji i gałązek
Drżąc rozkołysał mą altanę.
Czytałem je pod ławką w szkole,
Czytałem w helenowskim parku
Warkoczykowym pensjonarkom.
I Jej czytałem na przynętę,
Lecz ich słuchała obojętnie.
Czytałem w łóżku i przy stole,
Gdzie każdy łyk rosołu złoty
Popijam haustem złotej strofy,
Nie mówiąc, nie słuchając rozmów...
Czytam, miotany. Dłoń na czole,
A druga na kamiennym stole
Gra werblem niecierpliwym, to znów
Grzebieniem palców po czuprynie
Od czoła aż po kark przepłynie;
To oczy w strofie, to na niebie,
To nogi w węzeł, to pod siebie,
To się przebiegnę po altanie
I głośno powiem jakieś zdanie,
To znów na ławce klęknę - z książki
Ścierając błyskotliwe prążki.
Czytam: "Poezja starych studni"
Tak, to poezja: gdy głos dudni
W chłodnym, spleśniałym mroku studni;
I to poezja: martwy zegar
Milczenie, śmierć, a czas ubiega.
Strych, nieme skrzypce, już bez grajka
I one martwe, jak ten zegar:
Są, ale pieśń się nie rozlega.
Rupiecie strychów - marność, marność,
Znieruchomienie i umarłość...
"Księga, gdzie niezapominajka
Drzemie" - znów marność, zaprzestanie,
Jak zegar, skrzypce: bezruch, trwanie.
Dzieciństwo, pełne snów, oniemień.
Znam to. Przychodzi chwila czasem,
Gdy znużę się hałasem gwarów
I nagle czuję, jak na ziemię
Śmierć spada. Osłupiały drzemię -
"Były dzieciństwu memu lasem Czarów
Zbierałem zardzewiałe Klucze"
I znów rupiecie, graty,
Jak zegar, skrzypce, księga, kwiaty
I strych, i studnia - wszystko stare,
Skazane śmierci na ofiarę;
Tak od zarania do starości
Trwa niszczycielskiej mocy pościg
(I to poezja? Jak latarki
Magicznej cuda na tapecie?).
Wszystko jak ja: motyle, marki,
Odjazdy w wszystkie świata częście,
Sen niedorzeczny... sen jak szczęście
Jak on wie wszystko, ten czarodziej
We Lwowie? Nie. To było w Łodzi.
To było wszędzie i tak samo!
Tak, to poezja, bo - to samo
Raptem z altany mnie wygoni.
Idę jak ksiądz z modlitewnikiem,
Modlę się szeptem o jabłoni,
O srebrnych brzozach nad strumykiem,
O deszczu sennej monotonii,
O rozhukaniu dzwonów dzikiem
- "gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni,
Stary żal moim jest dzwonnikiem".
Modlę się w słodkich i gorących
Ustach, gdy pachniał bez w ogrodzie -
Ach, i to także było w Łodzi,
Pod nocną burzą drzew szumiących!
Od wolnych ptaków i od włóczęg
Radosnej się mądrości uczę,
Bez celu idę w świat, jak oni,
Przyszłość wesołym witam krzykiem
(I gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni,
Stary żal moim jest dzwonnikiem...)
... I tak w skrzydlaty prawie sposób,
Na wierszach płynę przez letnisko...
Wtem szepty słyszę innych głosów,
Tak blisko!
I taka jasna dal za rzeką,
Taki na prawo bór ciemnieje,
Na lewo tak się łąka śmieje
Pod białozłotą słońca spieką,
Taka tęsknota za daleką,
Za zbłękitnioną, legendarną
Miłośnie wznosi się pod gardło
I przejmująco bzami dysze,
W rytmy uwodzi i kołysze
W takie tkliwości i bezkresy,
Że, bazgrząc książki marginesy,
W sąsiedztwie Staffa wierszyk piszę!

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~ niezalogowany
6 lutego 2017r. o 21:09
alter napisał(a): Na początku - Dylan Thomas

Na początku była gwiazda trójramienna,
Poprzez twarz pustą jeden uśmiech światła;
Rósł konar kości w powietrznych korzeniach,
Spulchniona masa, szpik pierwszego słońca;
Niebo i piekło na obwodzie świata
Biegły, splątane w szyfr płonący.

Na początku blady podpis się narodził,
Jak uśmiech, gwiezdny i trójsylabowy;
Potem powstały ślady stóp na wodzie,
Twarz w księżycowym groszu odciśnięta;
Na pierwszej chmurze nakreśliła słowo
Krew z krzyża i kielichów świętych.

Na początku powstał ogień, który wzbierał,
Aż wzniecił pożar klimatów od iskry
Z trojgiem czerwonych oczu, jak kwiat szczerej;
Życie chlusnęło z mórz wzburzonych; w dole
Z ziemi i skały, spod korzeni wyschłych
Przebijał się tajemny olej.

Na początku było słowo, słowo, które
Z litych podwalin światła wydobyło
Napisy próźni głuchej i ponurej;
Z chmurnych podwalin tchu wytrysnął pierwszy
Głos, co tłumaczył sercu, w górę bijąc,
Symbole narodzin i śmierci.

Na początku mózg był w dwu tajnych półkulach.
Spawany myślą, w swych komórkach zastygł,
Nim słońce smolny rozszczepiło pułap;
Nim się zatrzęsły żyły w sicie kości,
Bryznęła krew, by rzucić na wiatr jasny
Skryty w żebrach zasiew miłości.

tłum. Stanisław Barańczak
Dopisane 05.02.2017r. o godz. 22:12:


:)Dopisane 05.02.2017r. o godz. 22:41:***

Stoczmy się dzisiaj,
stoczmy się ciut,
zwitkaczmy się odrobinkę,
jak długo można w świecie złym
kretyńskim być motylkiem?

Agnieszka Osiecka

dobranoc :)Dopisane 06.02.2017r. o godz. 12:49:Chodzi o to, żeby nie być idiotą - Agnieszka Osiecka

Chodzi sobie baj po ścianie,
chodzą sobie różne panie
i górnicy, i hutnicy,
i zwyczajni bezbożnicy,
nawet bardzo młody jeż
chodzi też.

Chodzi Polak na wódeczkę,
chodzi Basia het, nad rzeczkę
i turyści z Ameryki,
i dawniejsze bolszewiki,
ostatecznie chodzi wszak
nawet ptak.

Ogólnie zaś chodzi o to,
żeby nie być idiotą.
Zapuszczaj swój włos i motor,
nie śpij z byle ho-hołotą!
Ciut sobie bimbaj,
Żyj niby cymbał,
możesz być nawet psem i lwem,
możesz być świrem,
możesz być zbirem.
Być idiotą?
O nie, nie, nie, nie!

Można chodzić w kółko sobie
albo się przewracać w grobie,
można chodzić w dal z Marylą
i z Agnieszką albo z Lilą,
w maratonie udział brać
albo stać.

Ogólnie zaś chodzi o to,
żeby nie być idiotą.

miłego :)Dopisane 06.02.2017r. o godz. 12:54:


:)Dopisane 06.02.2017r. o godz. 20:59:Przede mną książka...
(fragment "Kwiatów polskich")

Julian Tuwim

Przede mną książka. Lecz już inna.
Wiersze, od których nie potrafię
Oderwać się od dwóch lat prawie,
Książka - rozpaczy mojej winna,
Rozkoszy, smutku i zachwytu,
Śmieję się nad nią, wzdycham, płaczę,
Książka - nowina pełna mitów
I starych słów, i nowych znaczeń.
Tytuł (litery są czerwone):
"Wybór poezyj". Fotografia
Autora w profil nam przedstawia:
Wysokoczoły i brodaty,
Z opuszczonymi w dół oczyma,
Książkę - czy rękę na niej - trzyma,
Za nim, w wazonie, mgliste kwiaty.
Czytam, po stokroć już czytane,
Strofy liściami przeplatane.
Migot poezji i gałązek
Drżąc rozkołysał mą altanę.
Czytałem je pod ławką w szkole,
Czytałem w helenowskim parku
Warkoczykowym pensjonarkom.
I Jej czytałem na przynętę,
Lecz ich słuchała obojętnie.
Czytałem w łóżku i przy stole,
Gdzie każdy łyk rosołu złoty
Popijam haustem złotej strofy,
Nie mówiąc, nie słuchając rozmów...
Czytam, miotany. Dłoń na czole,
A druga na kamiennym stole
Gra werblem niecierpliwym, to znów
Grzebieniem palców po czuprynie
Od czoła aż po kark przepłynie;
To oczy w strofie, to na niebie,
To nogi w węzeł, to pod siebie,
To się przebiegnę po altanie
I głośno powiem jakieś zdanie,
To znów na ławce klęknę - z książki
Ścierając błyskotliwe prążki.
Czytam: "Poezja starych studni"
Tak, to poezja: gdy głos dudni
W chłodnym, spleśniałym mroku studni;
I to poezja: martwy zegar
Milczenie, śmierć, a czas ubiega.
Strych, nieme skrzypce, już bez grajka
I one martwe, jak ten zegar:
Są, ale pieśń się nie rozlega.
Rupiecie strychów - marność, marność,
Znieruchomienie i umarłość...
"Księga, gdzie niezapominajka
Drzemie" - znów marność, zaprzestanie,
Jak zegar, skrzypce: bezruch, trwanie.
Dzieciństwo, pełne snów, oniemień.
Znam to. Przychodzi chwila czasem,
Gdy znużę się hałasem gwarów
I nagle czuję, jak na ziemię
Śmierć spada. Osłupiały drzemię -
"Były dzieciństwu memu lasem Czarów
Zbierałem zardzewiałe Klucze"
I znów rupiecie, graty,
Jak zegar, skrzypce, księga, kwiaty
I strych, i studnia - wszystko stare,
Skazane śmierci na ofiarę;
Tak od zarania do starości
Trwa niszczycielskiej mocy pościg
(I to poezja? Jak latarki
Magicznej cuda na tapecie?).
Wszystko jak ja: motyle, marki,
Odjazdy w wszystkie świata częście,
Sen niedorzeczny... sen jak szczęście
Jak on wie wszystko, ten czarodziej
We Lwowie? Nie. To było w Łodzi.
To było wszędzie i tak samo!
Tak, to poezja, bo - to samo
Raptem z altany mnie wygoni.
Idę jak ksiądz z modlitewnikiem,
Modlę się szeptem o jabłoni,
O srebrnych brzozach nad strumykiem,
O deszczu sennej monotonii,
O rozhukaniu dzwonów dzikiem
- "gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni,
Stary żal moim jest dzwonnikiem".
Modlę się w słodkich i gorących
Ustach, gdy pachniał bez w ogrodzie -
Ach, i to także było w Łodzi,
Pod nocną burzą drzew szumiących!
Od wolnych ptaków i od włóczęg
Radosnej się mądrości uczę,
Bez celu idę w świat, jak oni,
Przyszłość wesołym witam krzykiem
(I gdy mi wspomnień dzwon dziś dzwoni,
Stary żal moim jest dzwonnikiem...)
... I tak w skrzydlaty prawie sposób,
Na wierszach płynę przez letnisko...
Wtem szepty słyszę innych głosów,
Tak blisko!
I taka jasna dal za rzeką,
Taki na prawo bór ciemnieje,
Na lewo tak się łąka śmieje
Pod białozłotą słońca spieką,
Taka tęsknota za daleką,
Za zbłękitnioną, legendarną
Miłośnie wznosi się pod gardło
I przejmująco bzami dysze,
W rytmy uwodzi i kołysze
W takie tkliwości i bezkresy,
Że, bazgrząc książki marginesy,
W sąsiedztwie Staffa wierszyk piszę!



Nam PIS owcom ,to wy wiecie co ?Otake polskie wlczylym.

http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21210057,pedofilia-w-kosciele-ksiadz-gwalcil-13-latke-nadal-odprawia.html
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
6 lutego 2017r. o 21:53
~~ napisał(a):
Nam PIS owcom ,to wy wiecie co ?Otake polskie wlczylym.

http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21210057,pedofilia-w-kosciele-ksiadz-gwalcil-13-latke-nadal-odprawia.html


S dziwny czlowiek iały falco odwal się od tematu poezji :D


Dopisane 06.02.2017r. o godz. 21:53:

Cztery ściany świata - Jonasz Kofta

Przed ścianą dźwięku stoją głusi
Modlą się do muzyki
Kiedy nie pragniesz, kiedy musisz
Lepiej być nikim

Przed ścianą płaczu stoją błazny
Śmieszą ich cieni własnych podrygi
A śmiech ich pusty, śmiech ich straszny
Lepiej być nikim

Przed ścianą światła stoją ślepi
I patrzą bez zmrużenia powiek
O tym co święci wiedzą lepiej
Niż zwykły człowiek

Pod ścianą straceń stoi heros
Patrzy oprawcom w oczy
Pali ostatni swój papieros
Na skraju nocy

Jest świat ze ścian
Rosnących w górę
W nim traci wartość słowo
Ja stoję przed zwyczajnym murem
I walę w niego głową

Zastosowana autokorekta


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
2900
#falco nieaktywny
6 lutego 2017r. o 22:24
i kto tu ma obsesję?
gdyby nie twoje żale w dziale technicznym nawet bym o tym wpisie nie wiedział :D
ot oszołom ...wszędzie mnie widzi :D
śnisz też o mnie?

"bierz życie z każdym oddechem..."
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
7 lutego 2017r. o 22:39
Won śmierdzący trollu z tematu poezji!


Dopisane 07.02.2017r. o godz. 13:13:

Sir Patrick Spens - Anonim
w przekładzie
Stanisława Barańczaka

Król w Dunfermline topi troski
W czerwonym jako krew winie:
„Gdzie znajdę dobrego żeglarza,
Co dla mnie na morze wypłynie?”

Wstaje najstarszy z rycerzy
Na całym królewskim dworze:
„Sir Patrick Spens – oto żeglarz!
Nie znało lepszego morze.”

Król woła pióra, inkaustu,
List pisze na pergaminie:
„Sir Patrickowi Spensowi
Doręczyć to, nim dzień minie.”

Sir Patrick przeczytał zdanie,
Roześmiał się głośno, szeroko.
Sir Patrick przeczytał zdanie,
Łza zamąciła mu oko.

„O, kto i za jakie winy
Zapisał mi to w pokucie:
W tej porze roku mam w morze
Wypływać na wątłej szkucie?

Zbieraj się, zbieraj, załogo,
Ruszamy o rannej godzinie.”
„Co mówisz, panie?”, rzekł bosman,
„Burza nas przecie nie minie.

Widziałem ja nów zeszłej nocy
Ze starym księżycem w obwodzie.
Strach, panie mój, strach mnie bierze,
Że w złej zginiemy przygodzie.”

Zamoczyć korkowe obcasy
Szkoccy galanci się bali.
Wnet został jeno z każdego
Kapelusz na czubku fali.

O, długoż będzie czekała
Dama z wachlarzem w dłoni
Chcąc ujrzeć, jak przed brzegiem
Żagiel znajomy się kłoni.

O, długoż będzie tak stała
Z grzebykiem we włosach złotym,
Chcąc ujrzeć swojego pana:
Nie ujrzy, choć nie wie o tym.

Głęboka na pół setki sążni
Jest owa toń, w której leży
Szlachetny Sir Patrick Spens
Z drużyną szkockich rycerzy.





Dopisane 07.02.2017r. o godz. 13:33:




Dopisane 07.02.2017r. o godz. 16:21:

Źrenica, w której byłem - Stanisław Barańczak

Źrenica, w której byłem; która była
w czyimś oku i twarzy; w której była moja
twarz; moje oczy; źrenice; i która
w moim cieniu, w rzucanym przeze mnie wyzwaniu
i podejrzeniu, rozwarła się ufnie
jak chłodna woda, jak chłonne wołanie
z bezdennych ocembrowań tęczówki, bijące
w oczy umarłą wonią utopionych liści,
smolnym smakiem obrotu długiej osi wody,
która przebija szare zwoje Ziemi
na wylot; byłem w źrenicy tak bardzo,
jak tylko można być w czymś, co odpycha,
co odbija twarz, oczy, źrenice, wciągając
w głąb; byłem w źrenicy tak jasno,
jak tylko można być w czymś, co przed światłem
zamyka się i wwierca głębiej w szare zwoje,
w których jeżeli nawet jestem, to umarły.

:)



Dopisane 07.02.2017r. o godz. 20:03:

Nowa płyta Anny Marii Jopek :)
Już ją mam :)
[img=1486494185_w29ou8n.jpg]





Dopisane 07.02.2017r. o godz. 20:32:

Tekst :)

Twe usta kłamią mi co dzień
Gdy szepczą słowa o kochania
Twe usta kłamią mi co noc
Gdy mnie całują w pożądaniu
Za niemi snuje się jak cień
Lecz gdy pomyślę o rozstaniu
Twych ust mnie ciemna bierze moc
Choć wiem że kłamią
I kłamią mi co dzień
Gdy szepczą słowa o kochaniu
Twych ust mnie ciemna bierze moc
choć wiem że kłamią
Często brak mi słów
Wtedy proszę mów
Że wciąż mnie kochasz jednakowo
Czemu milczysz tak?
Czemu słów ci brak?
Ciężarem jest ci każde słowo
Czasem jakiś gest
Powiedz co ci jest
Mów, całą prawdę
Kłam na nowo
To śmiesznie brzmi
Lecz wierzę ci
W złudzie mi płyną dni

Za niemi snuję się jak cień
Lecz gdy pomyślę o rozstaniu
Twych ust mnie ciemna bierze moc
Choć wiem że kłamią mi co dzień
Gdy mnie całują w pożądaniu
Twych ust mnie ciemna bierze moc
Choć wiem że kłamią mi co noc
Choć wiem że kłamią mi co noc
Kłamią, kłamią, kłamią
Kłamią, kłamią, kłamią
mi co noc

:)



Dopisane 07.02.2017r. o godz. 22:38:



dobranoc :) DP też ;)


Dopisane 07.02.2017r. o godz. 22:39:

alter napisał(a):
dobranoc :) DP też ;)


A może w szczególności ;) :)

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
15121
#aaco nieaktywny
8 lutego 2017r. o 21:46
DP napisał(a):
E
na zmarznięte ręce też jest sposób ;)

Prosty wiersz o rękawiczkach


pamiętam, jak kiedyś zgubiłam rękawiczki
wróciłam po nie po jakimś czasie
w miejsce, w którym miałam je ostatni raz
nie wierzyłam, że je tam znajdę
tak, jak nigdy nie wierzyłam w swoje szczęście
byłam studentką i mieszkałam w Krakowie
była zima
prawdopodobnie nie stać mnie było na nowe skórzane rękawiczki


znalazłam je wtedy obie leżące na środku brukowej ścieżki
nie wiem czemu, ale do dzisiaj pamiętam to proste zdarzenie
nie mam już tych rękawiczek
na długo później zgubiłam jedną z nich
i pozbyłam się tej drugiej
pamiętam natomiast dokładnie, że do końca tamtej zimy
wierzyłam w swoje szczęście


- Bobinka :)


:) dobrze, że kozaków nie zgubiłaś :D to już byłoby gorzej przy tych temperaturach


CZATY Mickiewicza

(BALLADA UKRAIŃSKA) taka na dobranoc ;)

Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony
Pójrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.

Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi
Siwe wąsy pokręca, i duma.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I zawołał kozaka Nauma.

"Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?
Weź mi torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".

Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,
Kędy szpaler altanę obrasta.
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta.

Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny.

Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia
Wojewoda już z góry zapłacił.

Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,
Będę kochał i jęczał daleki;
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko przedała na wieki.

Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał,
I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych
Mnie wzbronione słodycze wysysał.

Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegę tutaj przez chłody i słoty,
Bym cię witał westchnieniem i pożegnał życzeniem
Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"

Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia:
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
I schyliła się w jego objęcia.

Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasa naboje,
I odcięli zębami, i przybili sztęflami
Prochu garść i grankulek we dwoje.

"Panie! - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził. zimny dreszcz mię przechodził
I stoczyła się łza do panewki".

"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;
Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę.

Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi w łeb dostać pan młody".
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.


Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe :)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
14505
DP
9 lutego 2017r. o 19:06
cześć aaco :)
jesteś jak przypływ i odpływ :)
przychodzisz z księżycem, przynosisz dobre rzeczy i odchodzisz z księżycem
zostawiając dobre tutaj

Dąb (wiersz klasyka)
Władysław Broniewski

Idę sobie zamaszyście
i opada ze mnie życie jak jesienne liście.
Jakie liście? - dębu, brzozy, topoli,
ale to boli.

No cóż? było kilka miłości
i trwoga, i noce bezsenne,
było dużo tkliwości i złości,
wszystko zmienne.

No i lecą liście, liście,
a każde: imię.
Powiedz je uroczyście,
wymień.

Ach, nie! To już nagie gałęzie
chwytliwe.
Kiedy serce i myśl na uwięzi,
jak być szczęśliwym?

I ostał się pień nagi,
nad nim zamieci kłąb.
Odwagi!
To ja - dąb.

:)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
REKLAMA Dni otwarte w Ultima