Według badań TNS Polska w 2014 roku 48% Polaków miało w domu zwierzę, z czego aż 83% posiadało psa, a 44% kota. Jestem zadeklarowanym zwierzolubem i posiadając psa i trzy koty zaliczam się do obu grup. Znam z autopsji wszystkie blaski i cienie, przyjemności i obowiązki wynikające z posiadania zwierząt domowych i nie potrafię sobie w żaden sposób wytłumaczyć przypadków bestialstwa o jakich informowaliśy Was w ostatnich dniach, a także tych jakie bez trudu, nie poświęcając na to dłużej niż 10 sekund, można znaleźć w internecie.
Poszukując odpowiedzi na pytanie "dlaczego ludzie są okrutni i agresywni wobec zwierząt?" postanowiłam udać się do "wujka Google", który podobno wie wszystko. Jednoznaczej odpowiedzi oczywiście nie znalazłam, bo i nie spodziewałam się jej, ale pewne wskazówki i owszem, a także całe multum kolejnych pytań bez odpowiedzi.
Każdy posiadacz psa spotkał na swojej drodze niezliczoną ilość słodkich dzieciaczków, które żywo i entuzjastycznie reagowały na jego czworożnego przyjaciela. Niektóre z nich nie potrafiąc jeszcze mówić wymachiwały rękoma i wydawały zabawne dźwięki przypominające szczekanie psa, te nieco starsze z miejsca podbiegały do pieska, żeby go pogłaskać lub po prostu bacznie się przyglądały i ciągnęły za rękę mamę czy tatę mówiąć "zobacz piesek". Nie ma co gadać, dzieci uwielbiają zwierzęta i to właśnie one są często prowokatorami pojawienia się w domu psa, kota czy świnki morskiej.
Z przytoczonych na początku badań wynika, że aż 80 % Polaków uważa, że dzieci powinny wychowywać się wśród zwierząt. Przeciwnego zdania jest zaledwie 13% badanych. Jak to się dzieje, że ten słodki, zapatrzony w zwierzątka maluszek wyrasta na okrutnego i bezdusznego zwyrodnialca, który głodzi, bije, kopie, torturuje, a nawet pozbawia życią czy zakopuje żywcem bezbronną istotę? Co dzieje się w międzyczasie? Jaki jest powód takiego skrzywienia emocjonalnego?
Psycholodzy doszukują się przyczyn takich patologicznych zachowań w braku edukacji i świadomości, że zwierze ma nie tylko potrzeby fizyczne ale także emocjonalne. Nie wystarczy zapewnić mu pełną miskę i możliwość załatwienia potrzeb fizjologicznych, choć i o to w wielu przypadkach ciężko, zwierzę potrzebuje miłości, uczucia i troski. Ich brak może skutkować np. nieposłuszeństwem, które "zwalczane" jest za pomocą kar fizycznych. Osoby postępujące w ten sposób nie zastanawiają się nad przyczyną złego zachowania swojego czworonoga, nie upatrują w tym swojej winy.
Co do edukacji to zgadzam się w 100%. W polskich szkołach bardzo rzadko poruszany jest temat właściwego traktowania zwierząt. Dzieci powinny brać udział w akcjach pomocowych, zbierać karmę czy koce dla schronisk. Jednak nie zapominajmy, że edukacja zaczyna się w domu, a dzieci biorą przykład przede wszystkim z rodziców.
Podam najprostszy przykład, jak mając dobre intencje, możemy spaczyć podejście naszego dziecka do zwierząt. - Mamo chcę pieska (w domyśle kotka, chomika, czy królika) - mówi 8-letni chłopiec. Mama myśli: - w sumie dobrze by było, miałby się czym zająć, nauczył by się trochę odpowiedzialności, a jest już na tyle, że mógłby sam wyprowadzać psa czy czyścić kuwetę. Decyzja podjęta, zwierzak ku uciesze rodziny staje się jej częścią. Jest mały i słodki, a przy tym zabawny. Można patrzeć na niego godzinami i komentować zabawne pozy, które przybiera podczas snu. Jednak czas mija, a obowiązki wykonuje się z coraz mniejszym entuzjazjem. I właśnie ten moment jest kluczowy. Możesz podjąć albo dobrą albo złą decyzję. Możesz "pozbyć się kłopotu" (w domyśle zwierzaka) i pokazać dziecku jak ucieka się od kłopotów, uprzedmiotowując tym samym żywą istotę lub możesz wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję i zająć się nim, jednak nie zwalniając dziecka całkowicie z wszystkich obowiązków. Dziecko nie może ani przez sekundę pomyśleć, że zwierzę jest tylko na chwilę, że jego los jest nic nie wart, albo że jak nie ten to inny, bo w dorosłym życiu może mieć taki stosunek nie tylko do zwierząt ale i ludzi. Takie podejście jest niestety dość częste, szczególnie na wsiach, gdzie psy i koty biegają wolno i swój żywot kończą najczęściej pod kołami samochodów. Reakcje właścicieli są różne, od płaczu i rozpaczy po przejście nad tym do porządku dziennego i "załatwienia" innego zwierzęcia lub powiedzenia " i dobrze, o jednego mniej".
Na pytanie "dlaczego ludzie są agresywni wobec zwierząt?" psycholodzy odpowiadają także, że jest to agresja przeniesiona, a zwierząta pełnią rolę "kozłów ofiarnych". Są słabsze, bezbronne i darzą właścicieli bezwarunkową miłością, a przede wszystkim nie poskarżą się na swój los. To wszystko sprawia, że są idealnymi "kozłami ofiarnymi", na ktorych można wyładować frustrację spowodowaną np. kłopotami w pracy. Niestety technik rozładowania stresu także nie poznamy w szkole, w ogóle mam wrażenie, że w naszym systemie edukacji zapomina się o potrzebach emocjonalnych, a skupia jedynie na suchym przekazaniu wiedzy oraz egzekwowaniu jej przyswojenia. Niemałe znaczenie ma tu także poczucie bezkarności. Nasze prawo jest wciąż zbyt łaskawe dla osób zaniedbujących i krzywdzących zwierzęta, a sądy niejednokrotnie oddalają sprawy powołując się na niską szkodliwość społeczną czynu. Społeczeństwo ma tu także bardzo dużo do nadrobienia. Akty agresji są w dalszym ciągu tolerowane, wolimy udać, że nic nie widzimy, albo liczyć, że zareaguje ktoś inny. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że granica między agresją wobec zwierząt, a agresją wobec ludzi jest bardzo cieńka. Oprawca może dziś krzywdzić zwierzę i to mu wystarczy, by poczuć ulgę, jednak jutro może potrzebować czegoś więcej i podnieść rękę na człowieka. Możemy temu zapobiec.
Według badań z 2014 r. aż 92 % mieszkańców wsi posiada zwierzęta domowe. Dla porównania w miastach jest to 60%. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego wchodząc na wiejskie podwórko możemy mieć prawie 100% pewność, że zastaniemy tam psa i zapewne będzie on przywiązany do budy? Wychowałam się na wsi, ale nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nie tym, było to dla mnie oczywiste, że praktycznie każdy sąsiad ma psa, dwa a nawet trzy czy więcej. I to jest właśnie odpowiedź, ludzie mają zwierzęta, bo zawsze i każdy je miał i co więcej miały one swoje "zastosowanie".
Lata wstecz psy pomagały w zaganianiu trzody, z biegiem czasu zmieniły się w, jak to ładnie nazywa się w internecie, żywy alarm, który ma za zadanie poinformować właściciela, że na posesji ktoś jest. Zwierzę jednak to nie mechaniczna zabawka, którą da się idealnie nastawić i prawdą jest, że większość psów szczeka na wszystko i wszystkich. Wystarczy przejść się drogą z psem na smyczy, żeby obudzić całą wioskę. Niektórzy do ciągłego szczekania przywykli i akceptują to, innym przychodzi z większym trudem zaakceptowanie tego rodzaju wyrażania emocji, szczególnie jeśli nie są to emocje jego czworonoga, ale psa sąsiada. Niejednokrotnie słyszeliście pewnie historie typu "otruł psa sąsiada" lub "strzelał z wiatrówki do kotów sąsiada". Ku mojemu przerażeniu po wpisaniu w przeglądarkę hasła "otruł psa sąsiada" wyskakuje multum tematów typu "Chcę się rozprawić z psem sąsiadów" czy "Jak humanitarnie otruć psa". Aż ciarki przechodzą po plecach. Widzami tych sąsiedzkich niesnasek są bardzo często dzieci, które wszystko widzą i bardzo dobrze rozumieją. Pamiętajmy przykład idzie z góry!
Drogie zwierzoluby życzę Wam żebyście nie trafili nigdy na takich sąsiadów i mogli jak najdłużej cieszyć się obecnością Waszych czworonożnych przyjaciół.
~xl napisał(a): Dwóch rzeczy nienawidzę , kłamczuchów i znęcania sie nad zwierzętami :> :> :>
~Lukki napisał(a):~xl napisał(a): Dwóch rzeczy nienawidzę , kłamczuchów i znęcania sie nad zwierzętami :> :> :>
Zwierzęta, też nieraz znęcają się nad ludźmi, np. mój kot zawsze załatwia się sąsiadce na wycieraczce. Dobrze tylko, że nie puka do jej drzwi i nie prosi o papier. :* :*
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).