Zakupione za kwotę ponad miliona złotych sztuczne, kryte lodowisko od wielu lat było chlubą naszego miasta. Z wielkim zapałem wielu bolesławian zaczęło uprawiać łyżwiarstwo - jako wszechstronną dyscyplinę sportu i rekreacji.
Na lodowisku, które z reguły było czynne od 1 grudnia do 30 marca odbywało się wiele imprez i pokazów łyżwiarskich. Ta forma wypoczynku i rekreacji bardzo spodobała się dzieciom, młodzieży i dorosłym.
Pamiętam, że w Święta Bożego Narodzenia w 2017 roku w centrum nie było nikogo, a na lodowisku było mnóstwo ludzi. Zamiast siedzieć przy telewizorze czy komputerze, czy spacerować po mieście woleli pojeździć na łyżwach.
I wtedy przyszedł "nieszczęśliwy" wyborczy rok 2018. O wszystkim pamiętano w kampanii wyborczej, tylko o lodowisku zapomniano. Plac Popiełuszki, gdzie zlokalizowane było lodowisko, oddano inwestorowi pod budowę hotelu.
Nikt nie zajmował się wtedy tym, gdzie i kiedy może być zbudowane lodowisko na kolejny sezon. Dla wszystkich - i nie dziwię się, że także dla Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji - ważniejsze były wybory samorządowe. Szczególnie dlatego, że głównym beneficjentem w tych wyborach był urzędujący prezydent Bolesławca i współpracujący z nim ludzie.
Zaangażowani w te wybory pracownicy MOSIR zapomnieli, że zmiana lokalizacji obiektu, niezależnie od tego gdzie byłby zbudowany, wiąże się z przygotowaniem projektu i uzyskaniem pozwolenia na budowę. A gdyby to była lokalizacja w centrum to także i zmiany Planu Przestrzennego Zagospodarowania Miasta.
Czas przeleciał bardzo szybko. Sezon łyżwiarski powinien zacząć się już 1 grudnia. Urzędnicy prawdopodobnie prędko doszli do wniosku, że nie zdążą na czas przygotować "papierów" pod lodowisko. Zadawali sobie zapewne pytanie jak z tego wybrnąć i jak przekazać to opinii publicznej.
Za czasów PRL w Bolesławcu sztuczne lodowisko było w okolicach basenów przy ulicy Spacerowej. Lodowisko tam wtedy zbudowano mimo olbrzymich kosztów, bo tak chciała egzekutywa Powiatowego Komitetu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Bolesławcu. Nie ważne, że miejsce było na końcu miasta, bez dobrego dojazdu.
Teraz wprawdzie mamy wolny kraj, ale sytuacja niejako się powtórzyła. Egzekutywa zdecydowała, że obiekt ma być na Spacerowej i tyle. Bez jakichkolwiek badań, analiz, sprawdzenia czy ta lokalizacja będzie mieszkańcom odpowiadała.
Bo jak inaczej można skomentować oficjalną wypowiedź dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który stwierdził, że obiektu nie zadaszono, bo sonduje się to miejsce przy Spacerowej, a MOSiR chce się dowiedzieć czy mieszkańcy to miejsce zaakceptują miejsce.
"Zapytajcie mieszkańców czy chcą jeździć na łyżwach na 'zadupiu' czy wolą w centrum?" Na to pytanie wszyscy znają odpowiedź. Wystarczyło zapytać, a nie stawiać obiekt i zastanawiać się czy ktoś tam przyjdzie.
Ale nawet tam, na Spacerowej, obiektu nie zadaszono. Nie zadaszono, ponieważ (co sprawdziliśmy), nie uzyskano pozwolenia na budowę i nie opracowano projektu tej zabudowy, aby takie pozwolenie takie uzyskać.
Bolesławieckim łyżwiarzom proponuje się - na otarcie łez - lodowisko odkryte. Jazda na nim zależy od warunków atmosferycznych. Komfort jazdy i bezpieczeństwo jest znacznie gorsze niż tego pod dachem. Także pracownicy obsługujący ten obiekt mają pogorszone warunki pracy, nie mówiąc o tym, że dojście do tego lodowiska wieczorem, w ciemnościach, jest bardzo niebezpieczne.
Jednym zdaniem bolesławieckich łyżwiarzy pozostawiono na lodzie (wodzie?). A wszystko dlatego, że zamiast zająć swoją pracą, prowadzono samorządową kampanię wyborczą.
Mam nadzieję, że w 2019 roku lodowisko kryte, za które bolesławianie zapłacili swego czasu ponad milion złotych, wróci znów do centrum miasta i nie przeszkodzą nam już żadne wybory. Przecież dla władz najważniejsi są mieszkańcy!
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).