28 czerwca wszyscy idziemy na wybory

- Wielu kandydatów swoimi słowami „rozdaje” nam zarobione przez NAS pieniądze. - pisze Kazimierz Marczewski

Kazimierz Marczewski (fot. Bolec.Info)

Kończy się trudna, bo prowadzona w czasie epidemii koronawirusa kampania prezydencka. 28 czerwca odbędzie się I tura wyborów Prezydenta RP. Jeśli w tym głosowaniu żaden z kandydatów nie zdobędzie ponad połowy głosów, za dwa tygodnie, 12 lipca, dokonamy ostatecznego wyboru.

Programy wyborcze kandydatów na urząd prezydenta Polski są bardzo podobne. W zasadzie nie wnoszą nic specjalnego dla rozwoju Polski poza niezliczoną liczbą obietnic. Wydaje się, że cały układ partyjny wydaje się bardzo "zabetonowany", mimo że wielu Polaków oczekuje zmian.

Gdy do wyborów pójdzie więcej ludzi niż dotychczas i frekwencja zbliży się, powiedzmy, do 70% wtedy śmiało będziemy mogli powiedzieć, że wybraliśmy prezydenta, którego chciała większość Polaków.

Nie jestem od tego, aby agitować czy namawiać do głosowania na kogokolwiek, ale warto spróbować odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytania. Czy obecny prezydent dobrze wypełnia swój urząd? Czy ktoś inny mógłby to robić lepiej, a jeśli tak to który z kandydatów?

Nie chcę też polemizować z żadną partią polityczną czy jej zwolennikami, ani także z grupami bezpartyjnymi, odnośnie tego który z kandydatów jest lepszy teraz, a który będzie lepszy w przyszłości.

Jednego jestem pewien - wiele obietnic wyborczych jest nieprawdziwych i nierealnych (co chociażby pokazała przeszłość – żaden z poprzednich prezydentów, z obecnym na czele, nie zrealizował wszystkiego, co obiecywał w trakcie kampanii). Ale są także prawdziwe obietnice, te spełnione czy te możliwe do spełnienia.

Nie mam zamiaru oceniać, kto kłamie a kto mówi prawdę, kto jest rzeczywisty a kto fikcyjny. Warto jednak pamiętać o tym, że Prezydent RP nie do końca ma realny wpływ na każdą dziedzinę życia (a w zasadzie w praktyce ma wpływ tylko na kilka obszarów). W kampanii pojawiają się obietnice, które zrealizować może nie prezydent, ale rząd czy sami obywatele – bez większego udziału prezydenta. Rząd dzisiaj jest taki, jutro może być zupełnie inny.

Moim zdaniem najważniejsze są cele, obietnice, które możemy zrealizować sami, samodzielnie. To od nas – mieszkańców, przedsiębiorców, pracowników, zależy wiele spraw, a do ich wykonania nie są nam potrzebni żadni politycy. I na tym powinniśmy się przede wszystkim skupić.

Nasz dobrobyt, to czy będziemy zamożni, czy będzie nam wygodnie się żyło, nie zależy wcale od tego kto będzie prezydentem czy premierem. To zależy tylko i wyłącznie od nas.

Nie oznacza to oczywiście, że wyboru odpowiedniego kandydata na prezydenta nie powinniśmy przemyśleć. W tych wyborach startuje ich jedenastu. Wygrywa ten, który zdobędzie 50% plus 1 oddanych głosów. Głosowanie obywa się w zależności od wyników - w jednej albo dwóch turach. Zwycięży tylko jeden.

Głosy z pierwszej tury nie są dodawane do drugiej. To jest oczywiste, ale warto o tym przypomnieć, bo często odnoszę wrażenie, że nie wszyscy o tym pamiętają.

Mam też wrażenie, że my - wyborcy - dajemy się wciągać w atmosferę histerii niektórych kandydatów. Jedni mówią nam, że Polska ginie, inni, że doskonale się rozwija. Wielu kandydatów swoimi słowami „rozdaje” nam zarobione przez NAS pieniądze.

Mówią też, że bez ich zwycięstwa Polska nie będzie się dynamicznie rozwijać. Wszystkie te hasła i slogany nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale są wypowiadane po to, aby uzyskać głosy wyborców.

Próbują nas też mamić tematami, które nie są wcale ważne – doskonały przykład mieliśmy podczas debaty w telewizji TVP, która zadała kandydatom pytania o sprawy zupełnie nieistotne czy nieaktualne.

Nie dajmy się zwariować! Pamiętajmy, że to są tylko wybory. Nie bądźmy tchórzami. Idźmy zagłosować - to jest najlepszy sposób na rozwój polskiej demokracji.

To nie prezydent czy inny polityk decyduje o naszej przyszłości – decydujemy o niej my sami. W kraju demokratycznym, wybory są nie tylko codziennością, ale i dobrowolnym obowiązkiem.
Głosujmy na kandydata tak jak podpowiada rozum i serce. Wybierzmy prezydenta, który jak najmniej będzie nam przeszkadzał w realizacji naszych celów, nie będzie niszczył demokracji.

Bolecnauci! Nie pękajcie! Idźcie 28 czerwca do urn wyborczych i pokażcie, co potraficie. Niech pękają ze strachu kandydaci na prezydenta - to jest chyba jedyny dzień, w którym się oni nas boją, bo wtedy do nich dociera, że ich los zależy od NAS.

Mam nadzieję, że nadchodzące wybory będą w pełni demokratyczne, wolne, równe, powszechne, bezpośrednie i tajne. I nikt nie będzie miał wątpliwości, że były uczciwe i nie zostały sfałszowane. Wybierzmy najlepszego kandydata.