- Widzę, jak przegrywamy z własną łagodnością - pisze bolesławiecka radna

Urszula Magryś opublikowała list do swoich kolegów i koleżanek z PO i KO.

Urszula Magryś (z prawej) (fot. Patrycja Kozak)

Piszę ten list jako radna Miasta Bolesławiec z ramienia Koalicji Obywatelskiej i członkini Platformy Obywatelskiej. Ale nie tylko – piszę jako samorządowiec, obywatelka i jedna z wielu osób, którym jeszcze się chce. Chce się walczyć, działać, wierzyć, mimo że z każdej strony słyszę: „Po co?”, „To nic nie da”, „I tak nas zignorują”.

Ale dziś, z coraz większym niepokojem i frustracją, patrzę na to, co się dzieje. Widzę, jak przegrywamy z własną łagodnością. Zbyt często jesteśmy grzeczni, kiedy trzeba być zdecydowani. Zbyt często chcemy wszystkich pogodzić, kiedy trzeba powiedzieć „dość”.

Grzecznością nie wygramy. Naiwnością też nie.

Gdy PiS był niezadowolony z wyniku głosowania – marszałek Witek anulowała je bez mrugnięcia okiem. Gdy coś im przeszkadzało – uchwalali ustawy nocą, zmieniali prawo pod siebie, betonowali sądy, podporządkowali Trybunał i media.

A my? Mamy większość. Mamy mandat społeczny. A jednak nie przywróciliśmy porządku konstytucyjnego, nie wyrzuciliśmy tzw. neosędziów, nie odkręciliśmy „reform” PiS równie sprawnie, jak oni je wprowadzali. I płacimy za to cenę.

Tak pisze radna. Z niepokojem patrzy jak mimo ogromnych wątpliwości co do uczciwości wyborów prezydenckich, mimo protestów, mimo kontrowersji – marszałek Szymon Hołownia prawdopodobnie zaprzysięgnie Karola Nawrockiego na prezydenta RP. 

- To nie jest mój prezydent. I nie będzie nim - pisze radna o Nawrockim podkreślając jednocześnie rozczarowanie swoich koleżanek i kolegów z PO w Bolesławcu. Zwraca się do posłów PO, aby częściej spotykali się z ludźmi w terenie. 

- Nie chcę słyszeć, że nie ma czasu, że kampania będzie za rok - pisze radna. - Dla nas ta kampania nigdy się nie kończy. Jeszcze nam się chce. Ale nie będziemy czekać wiecznie.

Jak oceniacie list radnej?