11 października 2013r. godz. 10:07, odsłon: 3490, Krzysztof JegoBlog: Trzy książki, które cię zmienią jesienią…
Jesień to pora roku dla samotników. Po wspólnych wakacyjnych wypadach po prostu trzeba odpocząć, a aura i okoliczności przygody, oraz uporczywa chęć maksymalnego przesunięcia w czasie cholernego-okresu-grzewczego, sprzyjają spędzaniu czasu w kokonie z ciepłego koca. Najlepiej z książką (tudzież ebookiem) w łapkach.
(fot. Internet)
Jak już czytać, to czytać rzeczy dobre i takie, po których można się poczuć „dziwnie”. Czasem gorzej, czasem lepiej… ale na pewno inaczej. Poczuć, że już nie jesteśmy tą samą osobą co paręset stron temu…
Jesień to pora zadumy, nad przemijaniem, nad uciekającym czasem i nad nieuchronnością pewnych zdarzeń i cholernie z tym kontrastujących tych elementów życia, na które mamy wpływ. Tyle, że często z niego nie korzystamy. Dla mnie to zawsze pora pewnego niepokoju, pora podejmowania wyborów, planowania. I czytania. Wszak trzeba tą normę jednej książki na obywatela rocznie wyrobić:)
Proszę nie traktujcie tej krótkiej listy jako jakikolwiek mój własny „TOP3″ czy coś w tym guście. To po prostu trzy książki, o których sobie ostatnio przypomniałem, a które były swego czasu dla mnie ważne. Co więcej są to pozycje, których mam nadzieję nie znacie – dlatego tym bardziej warto po nie sięgnąć. A jeśli już to zrobicie, pamiętajcie kto wam je polecił.
Wierzę święcie, że to co czytamy ma spory wpływ na to kim jesteśmy… lub odwrotnie. Tak czy siak „pokaż mi swoją biblioteczkę, a powiem ci jakim jesteś człowiekiem”. Albo chociaż pokaż mi zawartość swojego ebook’a:P Nie powiem wam wiele o fabule tych książek, bo to byłoby psucie zabawy. Ale postaram się was do nich zachęcić.
1. Kraina Chichów
Debiutancka powieść Jonathana Carrolla i pierwsza jego książka, które trafiła w moje ręce. A autor to poczytny, w Polsce lubiany i często wydawany. Tym bardziej warto – książka ma niesamowity klimat i z całą pewnością ma to coś. Uwielbiam książki, które mnie okłamują, które wciskają mi kit i sprawdzają ile jestem w stanie go połknąć zanim zacznę się zastanawiać, że coś tutaj nie gra. Taka jest właśnie ta. Te kolejne zresztą też. Przeczytaj Krainę Chichów koniecznie, szczególnie jeśli lubisz białe Bullterriery.
2. Przepowiednia Dżokera
Ponoć jest to książka, no może nie dla dzieci, ale dla „młodzieży”. Kiedy ją czytałem po raz pierwszy właśnie się z tą młodzieżowością mojego życia żegnałem i czekałem na narodziny pierwszego dziecka. I coś czuję, że jak tylko skończę to co czytam obecnie, to wrócę do „Przepowiedni Dżokera”, by ją sobie jeszcze raz przypomnieć. Jest to książka napisana przez Jostein’a Gaarder’a, autora m.in. dość powszechnie znanego „Świata Zofii”. Tu również znalazłem ten ulotny niepokój i „to coś” czego szukam w literaturze i co odróżnia miłe spędzania czasu z książką od… od czegoś więcej. Od bycia „w książce”. Warto, szczególnie jeśli gdzieś pod skórą czujecie, że ten świat ma tajemnicę, którą chcielibyście poznać. I Dżoker – on też jest bardzo ważny.
3. Zaułek Łgarza
Książka, która trafiła do mnie jakimś zupełnym przypadkiem. Wydana w jakiejś kosmicznie-taniej-serii, kupiłem ją w jakimś markecie za równowartość połowy paczki papierosów, a może gdzieś ją po prostu znalazłem? Nie pamiętam. Pamiętam za to, że też dałem się jej okłamać. I wtedy jeszcze przeliczałem wiele rzeczy na papierosy.
Dla mnie Zaułek Łgarza to był taki „złoty strzał”, wylosowanie naprawdę dobrej pozycji gdzieś na „chybił trafił”. Rzadko czytam „byle co”, za bardzo cenię swój czas i za dużo mam wartościowych przyjaciół gotowych w każdej chwili podrzucić mi tytuł wart przeczytania. Oni rzadko się mylą. Dlatego tym bardziej polecam wam właśnie Zaułek Łgarza – żebyście dali się okłamać, szukali prawdy i na koniec znaleźli ją, chociaż niekoniecznie taką jakiej byście sobie życzyli. Na pocieszenie dodam, że sporo w tej książce Humoru. Tego przez duże „H”.
Bonusik: Amerykańscy Bogowie
Może jestem już za stary na to, żeby tak łatwo jak przed laty jakaś książka wryła się w moją świadomość i przewróciła ją do góry nogami? A może „Amerykańscy Bogowie” po prostu nie planowali tego robić. Nie wiem. Wiem za to, że jest to najlepsza książka, którą przeczytałem w tym roku. Może dlatego, że kolejny raz dałem się oszukać? Łykałem kłamstwo za kłamstwem, aż do ostatecznego rozwiązania, w którym przez moment poczułem się jak skończony idiota. Tak czy siak warto po tą książkę sięgnąć, jeśli lubi się wartką, ale niegłupią akcję. I jeśli lubi się oglądać dobrze znane postacie w zupełnie nowej roli. To opowieść o starciu nowych bogów z tymi starymi, o tym jak bóstwo się rodzi, czym się karmi i jak umiera. Neil Gaiman to taki literacki gwiazdor. Ja znałem go do tej pory jedynie z pewnej kooperacji z moim ulubionym Terrym Pratchettem. Dzięki „Amerykańskim Bogom” na pewno się z Neilem niedługo znów spotkam.
Tekst pochodzi z bloga prowadzonego przez dziennikarza Bolec.info Krzysztofa "Jegomościa" Krzemińskiego - www.JegoBlog.pl.