Co sobotę o godzinie 15.30 na naszym portalu fragment powieści w bolesławieckim klimacie! Zapraszamy do relaksu. Czytaj i twórz historię razem z nami w komentarzu.
Pan Bolesław co roku tak samo rozkoszował się latem. Bez względu na to, czy było to jego trzynasty czy trzydziesty, zawsze z lubością witał sierpień, wystawiając twarz do słońca. Oczywiście była to lubość różna, w zależności od wieku przybierała formę dziecięcej ekscytacji, młodzieńczego zapału lub zdystansowanego uśmiechu. Owszem, były lata w których ten wspaniały moment pęczniejącego sytością lipca, płynnie przechodzącego w parny i wypełniony słońcem sierpień mu umykał i ocierał się o świadomość tylko za zamkniętym oknem klimatyzowanego biura. Najbardziej na świecie uspokajało go jedzenie papierówek. Zwłaszcza teraz, kiedy miał przeszło czterdzieści lat, doceniał ich stałość. Były chyba jedyną niezmienną rzeczą w jego życiu i razem z latem stanowiły punkt zaczepny dla każdego roku. Dla Bolesława rok nie zaczynał się w styczniu, jak wszyscy próbowali mu wmówić. Dla niego rok zaczynał się teraz.
Jak zawsze kiedy miał problem, zaraz po pracy skierował swojego wysłużonego mercedesa w stronę ogródków działkowych. Oprócz niego o tej godzinie byli tam tylko seniorzy zrywający ogórki, cukinie, czy inne patisony. W tym roku jednak sezon ogórkowy zakończony kryzysem gwarantował mu spokój i ciszę, której potrzebował. Szedł do swojej ukochanej, wypielęgnowanej jabłoni. Gdy trzeci ogryzek znalazł się na stole, wiedział już co robić. Właśnie kończył układać w swojej głowie ostateczny plan, kiedy zadzwoniła Ona.
- Czy podjąłeś decyzję? - zapytała bez przywitania. Głos miała poważny, ale nie brzmiała w nim groźba, czy nadzieja. Raczej oczekiwanie konkretnej informacji. Trochę zbiło go to z tropu.
- Tak - odpowiedział, bo nie był pewien co innego mógłby odpowiedzieć, by brzmieć pewnie i męsko dla takiej kobiety. Zdał sobie po chwili sprawę, że cisza w słuchawce oznacza oczekiwanie na ciąg dalszy.
- Wchodzę w to - dodał po chwili wahania.
- Za kwadrans sam wiesz gdzie - usłyszał w słuchawce, a trzy piknięcia utwierdziły go przekonaniu, że rozmówczyni się rozłączyła.
Pięć minut później pędził już z prędkością światła przez bolesławieckie ulice, starając się możliwie jak najbardziej omijać skrzyżowania ze światłami. Również, a może przede wszystkim dlatego, że były monitorowane. Tak dotarł do wyjazdu na Jelenią Górę. Skorzystał z parkingu przy Leśnym Potoku, zostawiając tam auto i uprzednio biorąc z bagażnika spory neseser, zagłębił się w las, który jakby specjalnie na tę okoliczność przybrał ciemną i złowrogą barwę głębokiej zieleni.
c.d.n.
Jak myślicie? Gdzie i po co jedzie pan Bolesław? Miej swój wkład w tworzenie w powieści i napisz w komentarzu swoje zdanie!
~~Morelowy Liliowiec napisał(a): Co za bełkot. Bez ładu i składu ale czy może to dziwić?
Choroba alkoholowa zrobiła swoje a kto wie czy i nie leczony syfilis podłapany podczas poszukiwania ''katharsis''...:]
Horus napisał(a):
Po chwili nie słyszeli już nawet śpiewu ptaków nad ich głowami ...tylko delikatny wiatr muskał ich ...
(cdn . zabrakło mi tuszu w klawiaturze...:] )
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).