~F napisał(a): Normalnie rozpacz.
Chciałoby sie powiedzieć wina rodziców... Ale słyszy się to ciągle.... To jednak nie jest też ich wina w stu procentach, co drugi dzieciak w podstawówce już przeklina, nie koniecznie musiał wynosić to z domu, wystarczy przejść się ulicą, pogadać z nieco starszym kumplem czy coś w tym stylu żeby taki łepek chciał sie popisać i przypodobać używając tych samych wulgaryzmów. Ciągle są jakieś afery, skandale, dzieci też mają uszy, nie da się ich zamknąć w klatce domowego ogniska... Jak taki rodzic ma wpłynąć na dziecko kiedy ono w domu jest całkiem normalne, natomiast w szkole pokazuje swoje drugie ja, rodzic nie siedzi z dzieckiem w ławce w klasie, nie ma wpływu na jego nowych szkolnych znajomych, jeżeli każdy dzieciak wyniesie z domu jakis wulgaryzm, sytuacje przemocy, czy czyny typu kradzieże itp to nie jest za ciekawie i nie ma co liczyć że nasze dzieci bedą złote, jedno od drugiego się uczy... W gimnazjum już próbują narkotyków co kiedyś było nie do pomyślenia, otwórzcie oczy, dzieciaki ulegają opinii publicznej, bardziej pójdą za tym co rówieśnik im pokaże niż rodzic... Nie mamy wpływu na nasze pociechy, posyłamy ich do szkół z nadzieją że tam są kulturalne grzeczne jak w domu i uczą się wspaniale. Jednak w szkole nie ma kontroli ani na lekcji ani na przerwach, nauczyciele są od tego i my im ufamy jednak oni sobie nie radzą ale nie mogą tego przyznać więc mówią że to wina rodziców. A ci nauczyciele tak zwane "kosy" strachem zaskarbili sobie grzeczność dzieci, co też jest złym wyjściem. Problem leży po obu stronach, ale też po stronie dzieci bo to nie my mamy na nich wpływ podczas zabaw z kolegami, wyjść, przebywania w szkole itp. a nauczyciel. Kiedy taki slyszy ze dziecko przeklina potrafi tylko zwrocic uwage, by ono poszło za winkiel i znowu zaczęło rzucać mięsem. Po pierwsze należy uważać na słownictwo w domu, na sytuacje na które dzieci patrzą, na informacje krajowe które się im przedstawia, dla takiego dzieciaka wiele rzeczy moze byc szokiem, na przyklad widzi rodzica ogladajacego obrady sejmu i jak przeciętny polak krzyczy do telewizora"to są złodzieje! państwo bezprawia" dziecko od małego uczy sie tych samych wartości które my mamy wpojone, kraj jest zły, w sejmie siedzą złodzieje itp. Nie dziwmy sie ze nic sie nie zmienia i kazde kolejne pokolenie narzeka... Zmienmy podejście do niektórych spraw, nauczmy się opanowania przy dzieciach, dajmy im dobry przykład, są za młodzi żeby wiedzieć niektóre rzeczy którymi stresują się dorośli. Dla takiego dziecka to podwójny stres. I pozniej objawia się to wszystko w najróżniejszych czynach. Ta informacja jest przykładem. Zainteresujcie sie szkołami waszych dzieci, prześwietlcie nauczycielów, wielu nie ma wykształcenia pedagogicznego, co więcej nie mają w ogóle pojęcia o podejściu do dzieci dlatego te traktują go jak kolege a nie nauczyciela. Poprostu chwycił sie taki roboty jak każdy inny człowiek tylko nie w fabryce a w szkole... i tez większosc idzie tam odbębnić kilka godzin z bachorami i do domu... błąd. Wielki błąd. Ci ludzie dostają za coś pieniądze, za to żebym ja bedąc rodzicem nie bał się wysłać dziecka do szkoły zastanawiając się jakiego przekleństwa się dziś nauczy tylko wolałbym dobrze opanowany temat na przykład z matmy... Czy coś się zmieni w tym systemie nauczania? Czy dalej będą wymagać rzeczy z kosmosu których dzieci się mają uczyc zapominając ze uczą ich też kultury osobistej i zachowania, bo to jest szkoła, powtarzam jeszcze raz SZKOŁA. i sama nazwa mówi za siebie, nasze dzieci mają się tam uczyć wszystkiego, życia też, a nie tylko przedmiotu z którego niektórzy nauczyciele robią bóstwo jakby był on najwazniejszy w twoim zyciu... Pozdrawiam.