1 czerwca 2006r. godz. 16:20, odsłon: 4077, Wiadomości BolesławcaAresztowali nie tę matkę!
Kobieta, którą latem ubiegłego roku sąd aresztował za porzucenie noworodka nie jest matką znalezionego dziecka.
Bożena Buczek (fot. Wiadomości Bolesławca)
Bożena Buczek spędziła w areszcie pół roku. -
Byłam bita i wyzywana, sąsiedzi się ode mnie odwrócili, mój najmłodszy syn trafił do domu dziecka - skarży się kobieta.
Ta historia wstrząsnęła całą Polską. W sierpniu 2005 roku 8-letni chłopiec znalazł w lesie na obrzeżach Bolesławca noworodka. Dziewczynkę wsadzono zaraz po porodzie do torby podróżnej i porzucono na polanie. Malutka spędziła w torbie dobę. Kiedy Krystian Mięknia ją znalazł była przemarznięta i głodna, od śmierci dzieliły ją godziny. Dziewczynka, której nadano imię Karolinka, trafiła do szpitala w Legnicy. Przez kilka dni lekarze walczyli o jej życie.
Położna czy matka?
W tym samym czasie bolesławieccy policjanci prowadzili intensywne poszukiwania matki noworodka. Tropy doprowadziły ich do mieszkającej w pobliżu lasu Bożeny Buczek. Kilka dni po znalezieniu dziecka kobieta przyznała się, że... odebrała poród. Twierdziła, że dziecko urodziła pomieszkująca w jej domu prostytutka. Tłumaczyła, że dziewczyna nie była ubezpieczona i dlatego nie chciała rodzic w szpitalu. Samozwańcza położna twierdziła, że dziecko po porodzie oddała matce. Kobieta bardzo dokładnie opisała młodocianą prostytutkę. Tak dokładnie, że ta ostatnia kilka dni wpadła w ręce policjantów.
Dziewczynę przewieziono na badanie ginekologiczne. I tu nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Okazało się, że nigdy nie rodziła i na pewno nie jest matką Karolinki. Policjanci ponownie zapukali do drzwi Bożeny Buczek.
To ja jestem matką!
Kobietę przewieziono na badanie ginekologiczne. Jeden z bolesławieckich lekarzy stwierdził, że kobieta mogła kilka tygodni wcześniej urodzić dziecko. W trakcie przesłuchań Bożena Buczek. przyznała się do urodzenia Karolinki i porzucenia jej w lesie. Twierdziła, że dziecko w torbie wyniósł z domu i zostawił w lesie jej syn. Kobieta dziękowała publicznie Krystianowi za uratowanie życia malutkiej.
Dziś twierdzi, że do składania takich zeznań została zmuszona.
-
Byłam bita i wyzywana - opowiada. -
Nie wiedziałam co się dzieje. Bałam się.
W sądzie rodzinnym uznała dziecko za swoje. Sąd przyjął wersję, że jest matką dziecka. Prokurator zlecił badania psychiatryczne. Kiedy nie stwierdzono żadnych dolegliwości kobieta została aresztowana na 3 miesiące. Potem areszt przedłużono o kolejne 3 miesiące.
Trzy razy nie
Kiedy kobieta przebywała w zamknięciu policja i prokuratura zleciły wykonanie badań genetycznych. Kiedy wyniki pierwszych zaprzeczyły macierzyństwu aresztowanej, zlecono kolejne. W sumie wykonano aż trzy próby.
Ostatnią w laboratorium Komendy Głównej Policji w Warszawie.
-
To bardzo dokładne badania. Wynika z nich, ze Bożena Buczek nie jest matką dziecka. Ani babką. To nie jest dziecko jej syna, który przyznał się do porzucenia dziecka w lesie - mówi Adam Zieliński, prokurator rejonowy.
-
Nie wyniosłem tego dziecka do lasu, pierwszy raz zobaczyłem je w telewizji, kiedy wokół sprawy zrobiło się głośno - mówi Paweł Buczek, 20-letni syn Bożeny.
W trakcie trwania śledztwa kobieta wielokrotnie zmieniała zdanie i wskazywała, co chwilę inną matkę dziecka. Policjanci szukali wskazanych kobiet w Bolesławcu, Lwówku, Gryfowie.
Teraz, rok po zdarzeniu szanse na odnalezienie prawdziwej matki są nikłe.
-
Trzeba pamiętać, ze badanie ginekologiczne Bożeny Buczek było przeprowadzone kilkanaście dni po tym, jak rzekomo urodziła. Lekarz nie mógł dać stuprocentowej gwarancji co do porodu - wyjaśnia prokurator. -
Kobieta wcale nie musiała rodzić. Zostanie jej przedstawiony zarzut składania fałszywych zeznań i matactwa - dodaje Zieliński. -
Grożą jej za to nawet 3 lata pozbawienia wolności.
Prokurator zapowiada, że złoży do sądu rodzinnego wniosek o zaprzeczenie uznania dziecka.
Mała Karolinka nosi już inne imię. Od kilku miesięcy ma nową rodzinę.
Bożena Buczek od stycznia jest na wolności. Badania wykazały, że to nie ona urodziła i porzuciła dziecko. Ale kobieta nadal jest traktowana jak przestępca.
-
Ludzie nie wierzą w moją niewinność - mówi trzęsącym się głosem. -
W areszcie śledczym byłam traktowana jak śmieć. Inne osadzone biły mnie i wyzywały. Połamały mi zebra.
Sąsiedzi nie chcą ze mną rozmawiać. Mój 8-letni synek nadal przebywa w Domu Dziecka gdzie zabrali go po moim aresztowaniu.
Bożena Buczek musi co tydzień stawiać się na policji. -
Utrzymuję siebie i syna ze 160 złotych zasiłku, te dojazdy z Zabobrza na drugi koniec miasta kosztują mnie prawie 20 zł - mówi. -
Dla mnie to majątek.
-
To nie my aresztowaliśmy tę kobietę, tylko sąd - mówi Paweł Górzyński zastępca komendanta Komendy Powiatowej w Bolesławcu. -
W trakcie przesłuchań kobieta przyznała się, że jest matką. Policja przeprowadziła czynności bardzo starannie - zapewnia.
Kto więc ponosi winę za aresztowanie niewinnej kobiety? Lekarze, którzy przeprowadzili badania ginekologiczne Bożeny Buczek nie chcą sprawy komentować.