Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Tylko na Bolcu
5 września 2021r. godz. 15:00, odsłon: 920, Bolecnauta Pan M./Bolec.Info

Tajemnica szmaragdu - odcinek 96, czyli szklane falsyfikaty

Część w której Sylwia z Dymitrem rozpoczynają nowe życie.
Zanzibar
Zanzibar (fot. pixabay.com)

Jest już kolejna część naszej bolesławieckiej powieści w odcinkach! Czy dojdziemy do 100?

Spis WSZYSTKICH ODCINKÓW

Indeks bohaterów - kto jest kim?

Dziewięćdziesiąta druga część tajemnicy szmaragdu - TUTAJ

Dziewięćdziesiąta trzecia część tajemnicy szmaragdu - TUTAJ

Dziewięćdziesiąta czwarta część tajemnicy szmaragdu - TUTAJ

Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka:


- Sylwia, daj mi ten pistolet. Ty poprowadzisz – Dymitr przytrzymał drzwi niewielkiego volkswagena, z jakiejś niewiadomej przyczyny pozbawione szyby. – Toto i tak zbyt szybko nie pojedzie, a w razie pościgu będę się mógł ostrzeliwać.

Sylwia wyjęła zza paska i wręczyła Dymitrowi odbezpieczoną broń, po czym posłusznie zajęła miejsce kierowcy. Umościła się, kręcąc się na fotelu i kilka razy spróbowała poruszyć łokciami.

- Jezu, jaka ciasnota. Kto może tym w ogóle jeździć?

- Nieważne – Dymitr doskonale wiedział, ale nie powiedział. Nie chciał, aby w kobiecie odezwał się choćby i maleńki duszek zazdrości. Przesunął bezpiecznik i włożył pistolet za swój pasek od spodni.

- No, ale breloczek słitaśny! – dodała Sylwia macając puszystą kulkę przyczepioną do kluczyków.

- Widać, to samochód jakiejś baby. Ciekawe, skąd się tu wziął? – zmyślał Dymitr, wsiadając na fotel pasażera. – Lepszy mały i jeżdżący, niż duży i okopcony. A swoją drogą szkoda twojej bryki, co nie? Merc wyglądał na nowego.

- No, bo był nowiutki. I można nim było naprawdę wygodnie podróżować…

- I pobawić się w chowanego między siedzeniami…

- I pobaraszkować! – droczyła się z nim Sylwia, przekręcając kluczyk. Silnik zaskoczył od razu.

Dymitrowi spodobał się pomysł oddania się miłosnym uniesieniom na fotelach samochodowych. Ale teraz nie czas i nie miejsce na to. Najważniejsze, że będą mieli możliwość oddalić się stąd inaczej niż na piechotę. Dymitr mimowolnie rozejrzał się jednak po wnętrzu, oceniając, czy dwoje ludzi dałoby w nim radę pomieścić się w pozycji horyzontalnej...

- Nie zapalajmy świateł – powiedział, zamiast zaproponować kuszące rozłożenie siedzeń. – Lepiej, żebyśmy stąd jak najszybciej zniknęli. Ruszaj. Tylko ostrożnie manewruj między drzewami…

- Dobra, ale ty też patrz przed maskę. Co dwie pary oczu, to nie jedna. Prawie nic nie widać, kurde…

Pierwsze otarcie o pień jednego z drzew objawiło się jedynie zgrzytem wgniatanej blachy przedniego błotnika. Drugie zakończyło się niemal urwaniem prawego lusterka. Może lepiej było, żebym to jednak ja prowadził? – zastanawiał się nie bez powodu Dymitr. W końcu powolutku wyjechali na pustą przestrzeń. Kiedyś była to droga prowadząca na drugi koniec lotniska. Dymitr wiedział, że dawniej znajdowała się tam jedna z dodatkowych bram wyjazdowych. Ciekawe, czy da się jeszcze tamtędy przejechać?

- Stój! – Dymitr nagle podniósł głos, kiedy mijali ciemną kępę krzewów i niewielkich drzew, znajdującą się na tyłach byłego hangaru.

- Co? Najechałam na coś?

- Nie. Przypomniałem sobie o czymś. Poczekaj minutkę…

Dymitr wysiadł nie zamykając drzwi za sobą i pobiegł w ciemność. Faktycznie po niecałej minucie wrócił.

- Muszę chyba już brać coś na pamięć – Dymitr wsiadł i pokazał Sylwii niewielką, niezbyt pękatą kopertę. Na tylne siedzenie wrzucił trzymaną w drugiej ręce jakąś ozdobną papierową torebkę z uchwytami ze sznurka. – Dobra, ruszaj.

- Co tam jest? – zaciekawiła się Sylwia, wrzucając bieg i ruszając z mocnym szarpnięciem do przodu.

- Reszta kasy, jaka mi została po zapłaceniu za audi w komisie… – odpowiedział Dymitr, chowając kopertę do kieszeni płaszcza. Uśmiechnął się pod nosem, chociaż wiedział, że nie mogła tego zauważyć, jak i kamienia, który głośno stuknął w podwozie. – Wystarczy na bilety lotnicze w dowolne miejsce na świecie. I jeszcze trochę zostanie…

- Nie o to pytam. Co jest w tej torbie na prezenty? – uniosła brwi Sylwia. – Pamiętałeś, żeby coś mi kupić przed naszym spotkaniem i wyjazdem? Kochany jesteś, Dima!

Dymitr zakłopotał się, ale jakoś spróbował wybrnąć z sytuacji.

- Aaa, no tak, tak. Taki maleńki prezencik. Pomyślałem, że ci się spodoba. Przecież uwielbiasz ładne świecidełka…

***

Najpierw sponad krawędzi występu skalnego wychyliła się głowa Dymitra. Następnie chwycił podaną przez Sylwię dłoń i po chwili stali już obydwoje, przytuleni w uścisku, jak bliscy, którzy nie widzieli się kilkanaście lat.

- Dobrze, że ci się nic nie stało. Ja bym nie dała rady. Mam lęk wysokości – stwierdziła Sylwia, kiedy zdołała się już odkleić od swojego ukochanego. Zdała sobie sprawę, że obydwoje byli, jak wciąż przyciągające się magnesy. Plus i minus. Yin i yang, czy tam jakiś inny ping pong.

- Dałabyś. To nie takie trudne, jesteś przecież taka silna. A we wspinaczce najważniejsze, żeby nie patrzeć w dół.

- Ani nie oglądać się za siebie – zamyśliła się przez moment zadowolona z komplementu Sylwia, patrząc na wrak spoczywający na dnie przepaści. – Ciekawe, co z ojcem?

Dymitr zdjął przełożoną przez ramię i wiszącą na plecach torbę, znalezioną uprzednio w bagażniku auta. Po opróżnieniu jej niemal z wszystkich rzeczy, jak się bez problemu zorientował po odnalezionych wewnątrz dokumentach, należących do Waldemara Wilczyńskiego, torba ta posłużyła mu do przyniesienia znaleziska z dna kamieniołomu.

- Wszystko będzie z nim dobrze – Dymitr potarł ramię Sylwii, po czym włożył palce pod jej brodę i uniósł twarz, aby móc spojrzeć jej w oczy. – Ten facet, który dał nam uciec chciał od niego tylko informacji, nic więcej. Poza tym, zdaje się, że byli to jacyś starzy znajomi…

- Dzięki, Dima. Zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Masz to? – w głosie Sylwii dało się wyczuć zniecierpliwienie i ekscytację jednocześnie. Dłonie musiały się jej spocić, bo wytarła je o spodnie.

Z tego co Dymitr jej w nocy opowiedział, a opowiedział jej niemal wszystko na temat swojego ostatniego zlecenia, mogli właśnie natknąć się na zielony szmaragd o ogromnej wartości. Jeżeli ma rację i to jest ten kamień, będziemy obrzydliwie bogaci! - pomyślała. Przyrzekła mu, że odtąd koniec z kasynami. Sama nie wiedziała, czy da radę dotrzymać tej obietnicy.

Dymitr położył torbę, kucnął odwrócony do Sylwii plecami, rozpiął zamek, lecz zanim wyjął stamtąd jego zawartość, dłuższą chwilę tkwił tak nieruchomo i milczał. Po chwili wstał z czymś schowanym w zamkniętych dłoniach i spojrzał Sylwii w twarz. Zanim się odezwał, na moment zacisnął usta, jakby coś rozważał albo chciał z powrotem połknąć swoje słowa.

- Mam. Ale muszę ci coś powiedzieć, Sylwia. Tylko się nie złość, dobrze?

- Na ciebie? A za co?

- To niestety druga podróbka… – Dymitr zabrał wierzchnią dłoń.

- Nie mów!! Taka, jak w tej torebce??? – nie mogła uwierzyć Sylwia, kiedy zobaczyła popękany szklany odlew z kilkoma bąbelkami w środku.

- Prawie taka sama. Ale ta, kiedy upadła tam na dole, to się nieco uszkodziła.

- Dima, czy ja się mylę, czy te cwaniaki chciały nas dwa razy zrobić w bambuko? – Sylwia chyba zapomniała, że to wyłącznie Dymitr był uwikłany w sprawę tajemniczego szmaragdu.

„Chciały, ale w zasadzie im się nie udało” – pomyślał Dymitr. Nie mógł wspomnieć Sylwii, że kiedy przeszukał wrak rozbitego volkswagena, oprócz rozbitego drugiego szklanego falsyfikatu, znalazł tam na dole coś jeszcze, dużo bardziej bezpieczne i odporne na uderzenia, bo owinięte w niewielki, pomarańczowy kocyk…

- I co teraz zrobimy? – Sylwię zaskakująco szybko opuściła złość. Może dlatego, że podczas swojej opowieści Dymitr zaniżył szacowaną wartość zaginionego klejnotu. I to znacząco zaniżył.

- Trzeba załatwić jakieś paszporty. A potem do Berlina, na lotnisko. Znikamy z tego kraju. A najlepiej z tego kontynentu – Dymitr wrzucił wyszczerbiony zielony sześcian do torby i ponownie przyciągnął Sylwię do siebie. Jak mocny magnes. NeoDimowy.

- Zabierz mnie stąd. Na jakąś wyspę, najlepiej na końcu świata… A w sprawie dokumentów, mam pewien pomysł…

***

Tłumy na lotnisku poruszały się chaotycznie. Przynajmniej tak się Sylwii wydawało. Ale prawda była taka, że po takim dużym międzynarodowym lotnisku nikt nie łaził bez sensu. Ani nie przesiadywał dla przyjemności. Każdy dokądś zmierzał. Każdy miał jakiś cel. Każdy, tak jak Dymitr, miał pewien plan na przyszłość.

Dymitr siedział obok niej i spokojnie drzemał z głową odchyloną do tyłu. Jak zwykle ubrany był w swój długi płaszcz. Śmiała się z niego, kiedy na kontroli przeszukiwali go dokładnie, aż po pasek od spodni i buty. Pewnie wyglądał im, jakby chciał przenieść na pokład jakąś broń długolufową.

Do planowanego odlotu mieli jeszcze dwie godziny. Wyjęła maleńką paczkę orzeszków i zaczęła z nudów chrupać, patrząc na kołujące za wielkimi oknami samoloty. Mimo lęku wysokości, lubiła latać. Fakt, kiedyś się bała, ale tylko do pierwszego lotu w przestworzach. To było za pierwszym razem, kiedy ojciec wysłał ją z trzyosobową ochrona na wakacje za granicę. Na Dominikanę. A potem już nawet nie wiedziała, jakie wyspy i kraje odwiedzała. Wszystkie nudne hotele z basenami wszędzie wyglądały przecież tak samo.

Nieoczekiwanie piknął sygnał SMS-a w jej telefonie. Wyjęła aparat i otworzyła aplikację. O, to od Alberta! – zdziwiła się.

„Mam nadzieję, że nowe dokumenty i bilety w porządku? Twój ojciec prosił, abym ci jeszcze coś wysłał. W następnej wiadomości otrzymasz numer konta w Szwajcarii. Hasło to nazwa twojej lalki, którą dostałaś od mamy. Podobno będziesz wiedzieć, której”.

Pewnie, że wiem. Zuzia. To była lalka, którą dostała od mamy jako ostatnią, zanim mama odeszła. Od ojca nigdy lalek nie dostawała, bo od niego prezenty nie mogły być przecież takie tanie.

Ciekawe, ile tato mógł dla mnie naciułać? – zastanawiała się, słysząc dwa kolejne sygnały przychodzących wiadomości.

Zapisała numer rachunku i poszukała w Internecie telefonu do wskazanego banku w Zurychu. Posłużyła się otrzymanym numerem konta, nazwą swojej ukochanej lalki i łamaną angielszczyzną. Wystarczającą jednak, aby zrozumieć saldo zdeponowanych tam pięciu milionów i to ze sporym hakiem. Grzeczny pan z banku, co prawda, zapomniał dodać, w jakiej walucie, ale dla niej było to oczywiste. Ojciec nigdy nie uznawał innej waluty, niż amerykańska.

Spojrzała na dwa leżące pomiędzy nią a Dymitrem nowe paszporty i bilety. Zanzibar.

Gdzie to może być, do cholery? Uruchomiła w komórce mapy Google. Przecież nie mogę wyjść przed nim na nieuka, pomyślała, bacznie studiując wschodnie wybrzeże Tanzanii…


Bolecnauta Pan M. pisze i wymyśla, zaskakując i wzruszając czytelników. Każdy może pomóc w tworzeniu powieści, zamieszczając pomysły i sugestie w komentarzu. Prozą, wierszem lub po myślnikach. Zachęcamy do opisywania swoich wrażeń czytelniczych! Jak wyobrażacie sobie dalsze losy bohaterów?

Kolejny odcinek już niedługo! Czy dojdziemy do magicznej liczby 100 odcinków?

Tajemnica szmaragdu - odcinek 96, czyli szklane falsyfikaty

~~redakcja BolecInfo niezalogowany
14 września 2021r. o 20:13
Spokojnie, kisić się nie będzie! Na portalu pojawi się w środę o 15.00, starym zwyczajem, żeby zachować pozory utraconej cykliczności i przyzwyczajenia do śród i sobót oraz żeby Drogiego Autora, Pana M. nie stresować i nie poganiać.
Pozdrawiam, Karolina
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
Daj nam Cynk - zgarnij nagrodę!

Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!

Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].

Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).