Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Tylko na Bolcu
12 sierpnia 2025r. godz. 15:44, odsłon: 1852, Patrycja Kozak

- Moje życie to ceramika – rozmowa z mistrzynią bolesławieckiego rękodzieła

Każdy kubek, talerz i filiżanka to cząstka jej serca. Danuta Szelejewska zdradza kulisy swojej pracy i mówi, dlaczego bolesławiecka ceramika nigdy nie straci duszy.
Danuta Szelejewska.
Danuta Szelejewska. (fot. Patrycja Kozak)

Ceramika bolesławiecka to nie tylko produkt, ale przede wszystkim historia, pasja i rzemiosło przekazywane z pokolenia na pokolenie. W sercu tej tradycji stoją artyści, którzy każdego dnia wkładają serce w tworzenie unikatowych wzorów. Jedną z nich jest Danuta Szelejewska, mistrzyni produkcji z Zakładów Ceramicznych „BOLESŁAWIEC” z ponad 20-letnim stażem, której życie od zawsze związane jest ze sztuką i ceramiką.

W wywiadzie opowiada o swojej drodze zawodowej, miłości do malowania, wyzwaniach pracy w zakładzie ceramicznym oraz o tym, dlaczego ręczna praca nigdy nie zostanie zastąpiona przez maszyny.

Danuta Szelejewska: Moja historia z malowaniem zaczęła się praktycznie od dzieciństwa. Lubiłam malować, lubiłam rysować, to sprawiało mi wielką przyjemność. Zaczęłam swoją pracę jako wychowawczyni w przedszkolu, więc tam z automatu tworzyłam rysunki, wszystko co było związane z plastyką. Wiedziałam, że chcę to w życiu robić, ale nie miałam wtedy pojęcia, że coś takiego jak zakłady ceramiczne istnieje, a teraz zajmuję się tym od 20 lat.

Patrycja Kozak: Jak trafiła Pani do pracy w ceramice?

Takim bodźcem, który mnie popchnął do tej pracy, był pan Janusz Jakubowski, świętej pamięci, który był ceramikiem bolesławieckim. Miał swoją galerię w rynku - galerię Dana, nazwaną imieniem jego żony. Zaczęło się od tego, że on był na spacerze, a ja sobie wymalowałam patyczkiem wiadukt na drodze. Wtedy mnie zachęcił do spróbowania swoich sił w dekorowaniu ceramiki. Mówiłam, że się na tym nie znam, ale wylądowałam u niego w zakładzie i poznałam produkcję od A do Z. Przez ładnych parę lat u niego pracowałam.

Jak wyglądała Pani droga w zakładach ceramicznych?

Przeszłam przez wszystkie działy - zaczynałam od zdobnika. Później przez ładnych parę lat tworzyłam wzory w dziale wzornictwa. Niestety, zdrowie mi nie pozwoliło na dalsze siedzenie podczas malowania, więc musiałam szukać pracy stojącej. W tej chwili jestem mistrzem produkcji. Mimo wszystko gdzieś tam mnie zawsze do malowania ciągnie, usiądę, namaluję, nauczę.

Jak wygląda Pani dzień pracy?

Od godziny wpół do szóstej do czternastej jestem na terenie zakładu w ciągłym ruchu. Jako zdobnik to było przynoszenie, malowanie, wynoszenie naczyń. Teraz, jako mistrz produkcji, mam różne sytuacje wymagające szybkiej reakcji. Czasem siadam sama, podpowiadam dziewczynom, jak coś zrobić, żeby było estetycznie. Na malarni pracują 32 osoby. Panie malują przez osiem godzin dziennie.

Ile czasu zajmuje namalowanie filiżanki?

Piętnaście minut. Początkującemu trochę dłużej. W tej pracy trzeba mieć cierpliwość. To nie tylko artyzm, ale też rzemiosło - precyzja, spokój. Dziewczyny potwierdzą, że wchodząc w dekorację, wyciszamy się, bo musimy ją powielić zgodnie z katalogiem. Z jednej strony tworzymy coś pięknego, z drugiej – to ciężka fizyczna praca. Dziewczyny siedzą w jednej pozycji godzinami, bolą je plecy i ręce. Do tego są normy – na akord zarabiamy więcej, więc trzeba się starać.

Ma Pani ulubione wzory?

Nawet nie swoje własne, ale wzory, które coś przedstawiają, coś mówią. Moje są kolorowe. Ktoś popatrzy - tylko kwiatki i stempelki. Dla kogoś tak, dla nas nie. W każdy kubeczek, w każdą rzecz, którą malujemy, wkładamy serducho.

Pamięta Pani jakieś szczególne zamówienie?

Tak, talerze z architekturą West Pointu. Byłam bardzo zestresowana, bo postacie są dla mnie trudne. Portrety też robiłam, ale praca z kredką czy ołówkiem to co innego, niż naniesienie kilku kolorów, które muszą odzwierciedlić postać. Te talerze były sukcesem, dostałam podziękowania.

Co jest największym wyzwaniem w tej pracy?

Chaos. Są momenty, gdy produkcja wymusza na nas szybkie działanie. Powstają pęknięcia, zacieki, szkliwo nie współgra z farbą. Na to mają wpływ nawet czynniki atmosferyczne - wilgoć, temperatura. To generuje stres, bo chcemy, by klient był zadowolony.

Czy sztuczna inteligencja może zastąpić ręczne malowanie?

Jestem przekonana, że nie. Maszyna może powielić wzór jako zdjęcie, ale nie odda smugi pędzla. Żadna maszyna nie odda niuansów, które tworzy ludzka ręka. Nasza ceramika to nie tylko produkt – to kawał historii i serca. Praca ręczna, to praca ręczna - to nie jest kalka. 

Spotkała się Pani z podróbkami bolesławieckiej ceramiki?

Niestety tak. Chińskie fabryki kopiują nasze wzory, ale ich produkty są lekkie, bez duszy. Dla laika różnica może być niewidoczna, ale my wiemy, że to nie to samo. To boli. Na chińskich platformach są wzory identyczne jak nasze, sprzedawane jako ceramika bolesławiecka, a to nawet nie pochodzi z Polski.

Jakie uczucia towarzyszą Pani, gdy oddaje gotowe naczynia?

Niesamowita satysfakcja. Wiem, że to pójdzie w świat. Mam mnóstwo historii - na przykład kuzyn zobaczył mój talerz na południu Afryki. To dodaje skrzydeł. Każdy kubek, każdy talerz niesie cząstkę naszego serca.

Czy młodzi chętnie uczą się tego rzemiosła?

Jest ich mniej niż kiedyś. Prowadzę zajęcia praktyczne w zakładach ceramicznych - pierwsze nabory były liczniejsze, teraz młodzież nie garnie się tak chętnie. Ale są osoby, które przychodzą na testy do pracy i można znaleźć wśród nich prawdziwe perełki. Ważne, by przekazywać wiedzę i pielęgnować tradycję. Aby nasza ceramika przetrwała.

Jak Pani postrzega Święto Ceramiki? Czy jest nadal potrzebne?

To nasza wizytówka! Razem z panią Danusią Amborską, lata temu, jako pierwsze stworzyłyśmy malowanie ciał na święcie, a nasze stanowisko z taką atrakcją pojawiło się jako pierwsze. Ja osobiście, od czwartku do niedzieli jestem w rynku, w samym centrum, i ozdabiam ludzkie ciała ceramicznymi wzorami. Proszę mi wierzyć, że jest ogromne zainteresowanie. Ja będę powtarzała to zawsze. Najważniejsze w bolesławieckiej ceramice, to serce włożone w pracę. Każdy kubek, każdy talerz niesie cząstkę naszego serca. Będę walczyła o to, żeby istniały te Zakłady Ceramiczne, bo to jest historia Bolesławca. Niektórzy mogą powiedzieć, że wariatka, bo jak można kochać coś, co zabiera trochę zdrowie, ale gdybyśmy tego nie lubiły, to nie robiłybyśmy tego tak długo. No bo w imię czego?

Święto Ceramiki to także święto mieszkańców. Bo promowanie ceramiki oczywiście dużo nam daje, to jest reklama jakich mało, ale przy tym mnóstwo ludzi się bawi i to ludzi z całej Polski.

Co by chciała Pani przekazać bolesławianom i ceramikom?

Żeby się cieszyli, do póki jeszcze istnieje ceramika. Żeby szanowali to, co mają i żeby starali się utrzymać tę naszą historię. Znam osoby, które przyjeżdżają ciągle dokupywać coś z ceramiki. Dla nich, na tej ich półeczce, to jest historia. A to jest motywacja do tego, aby mieć co przekazać młodzieży i wnukom.

Bolec.Info - zdjęcie

Danuta Szelejewska to nie tylko mistrzyni swojego fachu, ale przede wszystkim pasjonatka, która od ponad 20 lat z oddaniem tworzy ceramikę bolesławiecką. Jej historia pokazuje, że prawdziwe rzemiosło to połączenie talentu, cierpliwości i miłości do tego, co się robi. Jak sama mówi: "To była miłość od pierwszego pociągnięcia pędzlem" - miłość, która trwa do dziś i która, miejmy nadzieję, przetrwa kolejne pokolenia.

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Bolec.Info - zdjęcie

Sonda Bolec.Info


Co najbardziej cenisz w bolesławieckiej ceramice?

Patrycja Kozak
Patrycja Kozak
dziennikarka i redaktorka portalu i gazety Bolec.Info. Prowadząca program "Babskie gadki".

Kontakt z Redakcją: e-mail: [email protected] - tel. +48 693-375-790

- Moje życie to ceramika – rozmowa z mistrzynią bolesławieckiego rękodzieła

~~Pracownik niezalogowany
2 godz. 16 min. temu
~~Agata Rusiecka napisał(a): Pani Szelejewska mówi, że filiżankę maluje się 15 minut. A ile można zarobić na godzinę jeśli pomaluje się 4 filiżanki w ciągu godziny?

A Pani Rusieckiej to już dziękujemy !
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Agata Rusiecka niezalogowany
1 godz. 40 min. temu
Za pomalowanie 4 filiżanek na godzinę w podstawowych dekoracjach dostaje się około 10 zł brutto. Jak to ma się do płacy minimalnej - około 28 zł brutto.
Wielu pracowników zostawia w tej firmie serce a przede wszystkim zdrowie. Nie każdy ma tyle szczęścia, żeby móc dalej pracować, bo nie dla każdego znajdzie się nowe stanowisko. Po kilkudziesięciu latach pracy, Zarządu bez skrupułów rozwiązuje umowy z pracownikami.
Jest to bardzo przykre i wywołuje strach i ogromny stres. Zaniża się u pracowników poczucie przydatności zawodowej i takimi stawkami za pracę, odbiera się godność osobistą..
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Zdobinka niezalogowany
1 godz. 4 min. temu
Dokladnie Pani Agato o tym sie nie mowi .
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Płowożółty Lubczyk niezalogowany
56 min. temu
Pani Agato chciałem zauważyć , artykuł jest o pasji i zamiłowaniu do wykonywanego zawodu ,który ewidentnie jest tej Pani a nie o polityce i płacy.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~~Płowożółty Lubczyk niezalogowany
53 min. temu
~~Agata Rusiecka napisał(a): Za pomalowanie 4 filiżanek na godzinę w podstawowych dekoracjach dostaje się około 10 zł brutto. Jak to ma się do płacy minimalnej - około 28 zł brutto.
Wielu pracowników zostawia w tej firmie serce a przede wszystkim zdrowie. Nie każdy ma tyle szczęścia, żeby móc dalej pracować, bo nie dla każdego znajdzie się nowe stanowisko. Po kilkudziesięciu latach pracy, Zarządu bez skrupułów rozwiązuje umowy z pracownikami.
Jest to bardzo przykre i wywołuje strach i ogromny stres. Zaniża się u pracowników poczucie przydatności zawodowej i takimi stawkami za pracę, odbiera się godność osobistą..


Zastanawia mnie jedno …
Dlaczego Pani , Pani Agato zadaje pytania i później sama sobie na nie odpowiada ?
Czyżby ludzie mieli już dość ciągłego czepialstwa z Pani strony ?
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
Daj nam Cynk - zgarnij nagrodę!

Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!

Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].

Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).

REKLAMA BAU zaprasza