24 października 2012r. godz. 19:02, odsłon: 11080, Bolec.Info/BoletusBolesławiec czy Kleryków?
Póki co, musi nam wystarczyć, że mamy znakomitego prezydenta, rewelacyjnych radnych, a do tego jeszcze specjalnego opiekuna, i to nie byle jakiego, bo świętego… - pisze w kolejnym felietonie Boletus.
(fot. Bolec.Info)
Czy to jeszcze Bolesławiec, czy już Kleryków ?
Powoli ,powoli, ale jednak coraz głębiej wchodzimy w jesień, tę specyficzną porę roku, gdzie stopniowo wyhamowujemy tempo po rozbieganym lecie, kiedy coraz więcej czasu spędzamy w czterech ścianach naszych mniej lub bardziej przytulnych mieszkań, a w związku z tym częściej nachodzą nas rozmaite refleksje. Mnie już od jakiegoś czasu tłucze się po głowie jedno konkretne pytanie – to z tytułu felietonu właśnie.
Czy to jest jeszcze Bolesławiec, czy już Kleryków? W jakim mieście właściwie w tej chwili mieszkam?
Stefan Żeromski akcję swojej powieści „Syzyfowe prace” umieścił w Kielcach, w książce jednak nazwał to miasto Kleryków, dokładnie nie wiem dlaczego. Jakoś tak teraz, po tym, co zadziało się ostatnio w moim ukochanym mieście, ta nazwa, wymyślona przez Żeromskiego, pojawiła się w mojej głowie i nie chce jej opuścić.
Spyta ktoś – a cóż takiego „zadziało się” w Bolesławcu, że kojarzy mi się teraz z Klerykowem właśnie?
No to może zestawię ze sobą takie trzy fakty. Fakt pierwszy: 18 maja 2008 roku nastąpiło, w trakcie niezwykle podniosłej uroczystości, ogłoszenie ustanowienia św. Marii De Mattias patronką miasta Bolesławiec. W ten sposób, decyzją prezydenta i radnych(nie wszystkich, ale większości), nie pytając w ogóle mieszkańców miasta o zdanie, przydzielono im w charakterze „opiekuna” bliżej nieznaną świętą, pochodzącą prawdopodobnie z zaprzyjaźnionej, a jakże, Italii. Po czterech latach pozostawania pod opieką tejże świętej, nie usłyszałem o jakimś spektakularnym cudzie na terenie miasta, nie podniósł się też wśród bolesławian choćby poziom znajomości języka włoskiego. No cóż, trudno, nie można mieć wszystkiego…
Póki co, musi nam wystarczyć, że mamy znakomitego prezydenta, rewelacyjnych radnych, a do tego jeszcze specjalnego opiekuna, i to nie byle jakiego, bo świętego…
Fakt drugi: 7 października tego roku, a więc dopiero co, nasz kościół Wniebowzięcia Matki Boskiej stojący od wieków przy miejskim Rynku, który jakiś czas temu stał się Sanktuarium, tego dnia właśnie otrzymał kolejny nowy tytuł, tym razem Bazyliki Mniejszej (po łacinie: Basilica Minor).
Oczywiście nadaniu kościołowi tytułu Bazyliki towarzyszyła kolejna podniosła uroczystość, która jednak zgromadziła tłumy nieco mniejsze, niż 4 lata wcześniej… Ale, nie czepiajmy się. Przyszedł, kto chciał. Żeby było wszystko jasne: jestem człowiekiem wierzącym i nie mam nic przeciwko temu, żeby nasz piękny, zabytkowy kościół Wniebowzięcia Matki Boskiej nazywał się Sanktuarium, Bazylika Mniejsza, czy nawet Większa. Dla mnie nie to jest najważniejsze.
Nie interesuje mnie specjalnie, czy modlę się w sanktuarium, w bazylice, czy w prostym, wiejskim kościółku. To wszystko to jest tylko Forma, a przecież o wiele bardziej liczy się Treść. Tymczasem mam wrażenie, że im więcej tytułów, im więcej złota na ołtarzach, tym tej właśnie Treści jakby coraz mniej…
Ale wracajmy do faktów. Fakt trzeci (i póki co – ostatni ): Pijarzy u bram! Tak można by wykrzyknąć, kiedy widzimy, co prezydent (ten sam, co 4 lata temu ) i jego radni (znowu w sporej większości) wymyślili, żeby „uzdrowić” bolesławiecką oświatę. Otóż wpuszczają do miasta genialnych pijarów i ich rewelacyjne metody nauczania. A żeby braciom pijarom lepiej się pracowało na tak trudnym odcinku, oddają im do dyspozycji jeden z najbardziej okazałych budynków w samym centrum miasta – i to jeszcze oddają go za darmo!
Nieważne, że rodzice psioczą, bo ich dzieci muszą się tymczasem gnieść w przyciasnych i zbyt licznych klasach, że łączy się w tym samym czasie szkoły, że wymyśla się różne głupie oszczędności i podnosi podatki.
To wszystko nieważne jest. Ważne, że przyjdą bracia i zrobią ekstra szkołę (a nawet dwie). Dla wybrańców. Tak przy okazji, trochę się dziwię, że tak cicho siedzą i nic się nie odzywają ci, którzy powinni mieć w tej sprawie najwięcej do powiedzenia: bolesławieccy nauczyciele.
Czyżby naprawdę nie mieli tutaj swojego zdania?
Czy taka sytuacja ich, delikatnie rzecz ujmując, nie uwiera?
Czyżby w grę wchodził tu zupełnie inny czynnik?
Na przykład zwykły, ludzki strach?
Czy jest aż tak źle?
I tylko wkurzony Maciej Małkowski robi szum?
No to teraz rozumiecie, drodzy Bolecnauci, dlaczego od dłuższego już czasu gnębi mnie pytanie, czy to jeszcze Bolesławiec, czy już Kleryków.
A Wy – jak myślicie – w jakim mieście mieszkacie?
Boletus