30 kwietnia 2013r. godz. 19:59, odsłon: 3912, Bolec.Info/BoletusNa majówkę
Każdy na miarę tego, co w życiu „uskrobał”, każdy według tego, co mu życie przyniosło w darze.
(fot. Bolec.Info)
Na majówkę, na majówkę!
„Na majówkę, na majówkę,
zamknij oczy, pochyl główkę
i przed siebie śmiało pędź,
bo przed nami wolnych pięć…”
No i po wierszyku majowym! Zabrakło mi miejsca na słowo „dni” i klapa! Widać taki ze mnie poeta, jak z Gowina Minister Sprawiedliwości.
Już po Gowinie, już po Budzanowskim. A po nich, niby klocki domina, lecą następni. Właśnie poleciała pani prezes PGNiG (ponoć właścicielka największej kolekcji butów na szpilkach w Polsce!) – kolejny efekt afery „memorandumowej”( z rosyjskim gazem w tle). No, a w ślad za uciętymi głowami i straconymi posadami polecą odprawy; takie, że przeciętnemu niewolnikowi pracującemu w „wolnym demokratycznym obozie RP” za tysiąc pięćset miesięcznie, oczy wyszłyby na wierzch, gdyby je zobaczył zapisane w schludnym szeregu cyferek. Ale ich nie zobaczy przeciętny niewolnik RP, bo to „tajemnica handlowa”.
No bo i po co ma wiedzieć? Żeby głęboko sfrustrowany i maksymalnie podk…… pojechał na swoim kilkunastoletnim rowerku-składaku (który jakimś cudem jeszcze jeździ) na „majówkę”, którą spędzi, jak zawsze, na swoim ukochanym, 5-arowym ogródku działkowym (który nie tak dawno temu państwo chciało mu odebrać)?
Słucham? Że trochę przesadzam? Z tymi „niewolnikami” i z tym składakiem? Że nie jest aż tak źle? No tak, może faktycznie trochę mnie poniosło. Bo przecież jest i „druga strona” społeczeństwa – ci dzielni i zapobiegliwi, co dorobili się w naszym kraju ciężką pracą, a jeszcze częściej ciężkimi układami i „dojściami”, gdzie trzeba. Ci pojadą na „majówkę” swoimi najnowszymi super-maszynami dopiero co wybranymi z salonów po obejrzeniu najświeższych reklam samochodowych w TV.
Pojadą nimi albo bardzo daleko (w góry albo może nawet nad morze), albo też bardzo blisko – do swoich podmiejskich rezydencji, gdzie ze swoich superszybkich bolidów przesiądą się na superszybkie traktorki-kosiarki do trawników marki „John Deer”, no bo jak mają niby wykosić te pół hektara trawy – na piechotę?! Co by sąsiedzi powiedzieli?!
A wieczorem oczywiście dobre żarełko, wypasiony grill, małe pijaństwo z kolegami, no i może nawet jakiś seks na koniec udanego dnia – niekoniecznie ze ślubną małżonką. No bo który „człowiek sukcesu” zadaje się jeszcze dziś ze swoją starą, znękaną życiem i wychowywaniem dzieci, żoną?! Przecież to takie „w złym guście”! Masz kasę, to stać cię też na młodą i bardziej „wydajną”. Trzeba iść z „duchem czasu”, tak jak chociażby Michael Jordan i „inni słynni”, na których należy się wzorować!
I tak, jedni na kilkunastoletnich składakach, inni w lśniących limuzynach; jedni pod wiekową gruszę lub sędziwy orzech, inni do podmiejskich rezydencji z idealnie wystrzyżonym trawnikiem i idealnie „nową” żoną – wszyscy już niebawem, już za chwil parę, wyruszymy w drogę.
Każdy na miarę tego, co w życiu „uskrobał”, każdy według tego, co mu życie przyniosło w darze. Bo tak to już jest na tym świecie, że jednemu życie z góry dobrem wszelakim sypie, a drugiego (wcale nie gorszego czy głupszego) ciągle tylko kopie po … powiedzmy – kończynach… I nikt nic na to nie poradzi. „C’est la vie”, jak mawiają gnuśni Francuzi…
A zatem – „czyś jest biedny, czy bogaty,
czy posażny, czy bez chaty –
na majówkę, na majówkę!”
I ja też, tylko najpierw zejdę do piwnicy i zobaczę, jak tam się ma mój składak…
Wasz niespełniony „poeta” - Boletus