11 października 2015r. godz. 20:28, odsłon: 3937, Kazimierz MarczewskiBezradność związków zawodowych
Obecne związki zawodowe są tak samo bezradne jak kiedyś. Co więcej - wykańczają się nawzajem.
(fot. Bolec.Info)
Tego lata. Jak pamiętamy w BOK-MCC pracownicy prowadzili spór zbiorowy z dyrekcją. W spór zaangażowana była "Solidarność". Ale ta sama "Solidarność" (choć inna część związku) wręczyła też swoje medale dyrektorom miejskich spółek, czy przewodniczącemu miejskiej rady, który nie pozwolił związkowcom "Solidarności" wystąpić w sprawie sporu podczas sesji.
Z drugiej strony organizacje związkowe otwarcie popierają wybrane opcje polityczne angażując się w kampanię. Szef "Solidarności" w wyborach prezydenckich poparł Andrzeja Dudę. Nie ukrywa też, że popiera Prawo i Sprawiedliwość. Podobnie zreszta OPZZ - wielu związkowców to ludzie z komitetu Zjednoczonej Lewicy.
Związki zawodowe od dawna nie zajmują się obroną praw pracowniczych. Znam to z doświadczenia - związkowcy nie chcą i nie potrafią się z nikim porozumieć. A już na pewno nie między sobą, nawet w ramach jednej organizacji. Tak było od zawsze i tak pewnie będzie w przyszłości. Dlatego też w wielu kopalniach mamy wiele związków, bo tak - wbrew pozorom - jest na rękę zarządzającym firmami.
W latach 90-tych z Zakładach Górniczo-Przeróbczych Surowców Mineralnych "SURMIN" w Nowogrodźcu zatrudniających blisko pięciuset pracowników działały aż cztery niezależne związki zawodowe: NSZZ "Solidarność", OPZZ, związek zawodowy pracowników kopalni "Bolko" oraz związek zawodowy pracowników kadry techniczno-ekonomicznej.
Wprowadzanie jakichkolwiek zmian dotyczących pracowników wymagało zgody czy ewentualnie pozytywnej, jednomyślnej opinii wszystkich organizacji związkowych. Z jednej strony zarządzanie firmą było trudne i pracochłone, ale była taka sfera działalności, w której to zarządzanie było trywialnie proste. Należało tylko zastosować znane już wtedy metody socjotechniczne.
W pewnym momencie musiałem wprowadzić wysokie podwyżki płac, ze względu na wysoką inflację panującą w naszym kraju. Należało to zrobić badzo szybko, ale jak uzyskać pozytywną akceptację co do podziału pieniędzy aż od czterech związków zawodowych działających w przedsiębiortwie, z których każdy miał inne interesy? To pytanie śniło się mi i innym zarządzającym firmą nie tylko w nocy.
Szybko znalazłem znakomite rozwiązanie. Poprosiłem przewodniczących związków zawodowych do sali narad i przedstawiłem im swoją propozycję mówiąc:
macie do podziału kilka milionów złotych na podwyżki. Ja wychodzę. Gdy dojdziecie do wspólnego porozumienia, to ja je bez poprawek zaakceptuję. Zróbcie to jak najszybciej, bo ludzie czekają, a inflacja powoduje utratę wartości pieniądza. Czekam na ustalenia Wasze do końca dnia.
Już po niespełna dwóch godzinach związkowcy podjęli decyzję. Decyzję taką, jakiej się spodziewałem. Nie mogli się dogadać. - My nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Niech pan podzieli te pieniądze według swojego uznania. Nie będziemy mieli żadnych pretensji - usłyszałem.
Przyznałem więc podwyżki według własnego uznania. Od tego też czasu dbałem też o to, aby w zakładzie była więcej niż jedna organizacja związkowa.