2 października 2011r. godz. 13:00, odsłon: 2540, BoletusLeniwa demokracja
"(...) zdecydowana większość z szóstki kandydatów robiła niemal wszystko, żeby nie odpowiedzieć na zadane im pytanie. Dlaczego?" - pyta w swoim felietonie Boletus.
(fot. Bolec.Info)
LENIWA DEMOKRACJA
Portal Bolec.info zorganizował debatę przedwyborczą kandydatów do sejmu startujących z Bolesławca. Odbyła się ona w znanej wszystkim bolesławianom (prawda, że głównie z odbywanych tam wesel i przyjęć komunijnych) „Galerii” pani Oleńki.
Lubię debaty, więc poszedłem.
Kandydatów przyszło sześcioro. Czterech panów i dwie panie. Z tym, że nie było równowagi politycznej, bo z SLD było aż dwoje (pan i pani), a pozostała czwórka reprezentowała PiS, PO, PSL i tzw. Ruch Palikota. Kandydaci najpierw odpowiadali na pytania przesłane przez internautów na portal Bolec.info, następnie mogli zadawać sobie pytania nawzajem i na koniec było kilka pytań z sali. Całość nie wyglądała specjalnie porywająco, no ale „jacy kandydaci – taka debata”. Chociaż prawdę mówiąc w ogólnopolskich telewizjach widywałem jeszcze gorsze. Co w tej debacie uderzyło mnie najbardziej? Dwie rzeczy. Po pierwsze – zdecydowana większość z szóstki kandydatów robiła niemal wszystko, żeby nie odpowiedzieć na zadane im pytanie. Dlaczego? Możliwości są tylko dwie – i obie smutne. Pierwsza – że nie rozumieli pytania, a druga – równie smutna, że owszem rozumieli, ale po prostu nie potrafili na nie odpowiedzieć. Na tym tle pozytywnie wyróżnił się kandydat Platformy, bo na kilka pytań odpowiedział konkretnie i na temat. I tu pojawił się wielki plus tej debaty. Otóż utwierdziła mnie ona w przekonaniu, na kogo na pewno nie zagłosuję. Jeśli ktoś, kto chce zostać posłem, najzwyczajniej „pływa” przy najprostszym pytaniu – to trzeba mu oszczędzić trudów zasiadania w najwyższym organie ustawodawczym państwa. No i wstydu będzie trochę mniej…
I sprawa druga, która mnie uderzyła przy okazji owej debaty. Oprócz szóstki wspaniałych kandydatów, na sali „Galerii” (która może pomieścić śmiało 200 osób) naliczyłem może czterdziestkę ludzi (jak na prawie 40-tysięczne miasto, to całkiem niezła reprezentacja, prawda?). Jeden z przybyłych na debatę, w trakcie rundy pytań z sali, stwierdził, że jest to porażka kandydatów – taka niska frekwencja. Ja się z tym panem do końca nie zgadzam. Otóż dla mnie jest to raczej świadectwo bardzo nikłego zainteresowania wyborami szerokiej rzeszy społeczeństwa. Oto znany w mieście portal przygotowuje debatę (trochę wysiłku to kosztowało), informacja o niej znalazła się nie tylko w Internecie (powszechnie przecież przeglądanym), ale i w gazecie Bolec.info – szeroko kolportowanej – i do tego za darmo. I cóż społeczeństwo na to? Ano nic. Olewa sprawę. Dlaczego? Bo ma to gdzieś. Wieczorem usiądą nasi rodacy przy piwie, pojadą jak zwykle po wszystkich politykach, rzucą kilka dosadnych epitetów – i na tym koniec . A na wybory pewnie nie pójdą, bo to i tak wszystko guzik warte. A po wyborach znowu będą narzekać, jaki to mamy beznadziejny sejm, jaki nieudolny rząd itd. itd. I koło się zamknie. Koło beznadziei i niemożności. No bo przecież o niczym nie decyduję – ja zwykły szary obywatel. Na debaty nie chodzę, na wybory też nie – naprawdę, jaki ja biedny jestem…
I jaka mnie krzywda w życiu spotkała, że żyję w czasach tej cholernej demokracji.
Boletus