19 czerwca 2012r. godz. 10:00, odsłon: 4395, J.BolesławieckiKtoś za tym stoi
„Pisowski aparatczyk” swoimi wypowiedziami znowu dzieli ludzi na tych lepszych i na tych gorszych - pisze J.Bolesławiecki w kolejnym felietonie.
(fot. Bolec.Info)
MOTTO
Zawsze znajdzie się ktoś, co szuka dziury w całym.
Gdy dzisiaj piję kawę z nowego Kubka Bolecnauty wykonanego z bolesławieckiej ceramiki przez bolesławieckich artystów i czytam o ponownej wizycie "pisowskiego aparatczyka" w Bolesławcu na zaproszenie instytucji miejskich, to kawa podchodzi mi pod gardło i cudem nie wymiotuję. Nie mogę bowiem pogodzić się z tym, że prawdopodobnie za samorządowe pieniądze sprowadza się do Bolesławca człowieka, który tylko potrafi dzielić ludzi, który żeruje na intrydze i ze wszystkich sił stara się "robić" konflikty, odgrzewać śmierdzące kotlety i siać wokół swoich słuchaczy niepotrzebny zamęt.
Człowieka wydającego wyroki na winnych katastrofy smoleńskiej, gdy jeszcze śledztwo prokuratorskie nie jest zakończone.
W dniach panującego zadowolenia i dobrej atmosfery w związku z organizowanymi w Polsce Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej. I wspólnego kibicowania piłkarzom niezależnie od przynależności partyjnej i interesów wyborczych. Wtedy właśnie sprowadza się do Bolesławca tak kontrowersyjnego "pisowskiego aparatczyka", jak nazywany jest Jan Pospieszalski.
Grupa kilkudziesięciu ludzi na czele z prezydentem Piotrem Romanem i jego dobraną świtą słuchała z otwartymi ustami przybyłego gościa, widząc przed sobą" proroka", albo inaczej mówiąc "wybrańca ludu". Pospieszalski swoimi wypowiedziami znowu dzielił ludzi na tych lepszych i na tych gorszych. Na tych, co mieli wizję i zostali oszukani oraz na tych, co zdobyli władze nielegalnie i teraz gnębią tych mądrych. Czyli inaczej mówiąc na zdrajców i na zdradzonych.
Nie mogę zrozumieć, co lub kto dokucza naszemu Prezydentowi miasta lub co powoduje, że jedyną odskocznią w jego stresującej niewątpliwie pracy, są spotkania z takimi „pseudo-historykami”? Dlaczego tak łatwo w tego typu intrygi dają się wciągnąć znakomici współpracownicy prezydenta?
Nie napisałbym ani słowa, gdyby spotkanie z Pospieszalskim to było prywatną inicjatywą. Żyjemy w wolnym kraju, wiec każdy prywatnie może zapraszać kogo chce. Ale na spotkanie zorganizowane w BOK-MCC zapraszały niemal wszystkie organizacje miejskie, począwszy od rzecznika Urzędu Miasta, pracowników BOK-MCC, Dyrektora Muzeum Ceramiki i wielu, wielu innych. Przygotowano nawet specjalny plakat i reklamowano spotkanie na stronie internetowej Urzędu Miasta.
Kto za tym stoi i komu zależy na tym, aby dzielić mieszkańców Bolesławca? Dlaczego w czasie tak doniosłym jakim są Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej, za społeczne pieniądze, sprowadza się do naszego miasta delikatnie mówiąc, nieżyczliwych ludzi?
Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że słuchanie różnego rodzaju aparatczyków przez naszą władzę, powoduje, że w czasie rozwiązywania lokalnych spraw zamiast szukać porozumienia, w podświadomości naszych decydentów pozostaje dzielenie na lepszych i gorszych, na tych co chcą coś zrobić i na tych co nic nie potrafią.
Na mądrych i głupich.
Tak daleko nie zajedziemy. „Dupa” zawsze zostanie z tyłu.
J Bolesławiecki