24 listopada 2012r. godz. 12:33, odsłon: 6885, Bolec.InfoJ. Bolesławiecki: Małe miasteczko, malutkie sprawy
Władza mnie nie interesuje, wolę, aby było na odwrót - mówi J. Bolesławiecki w rozmowie z Bolec.Info i zapowiada serie nowych felietonów.
(fot. Bolec.Info)
Rozmawiamy z J. Bolesławieckim, felietonistą Bolec.Info, który po krótkiej przerwie powraca na łamy Portalu i Gazety Bolec.Info.
Kazimierz Marczewski, Bolec.Info: Witam Pana ponownie na portalu Bolec.Info. Proszę się przedstawić Bolecnautom.
J. Bolesławiecki: Z Bożej łaski felietonista w Gazecie i na Portalu Bolec.Info.
Uważa Pan, że należałoby dodać: wybitny?
Na to pytanie nie ma inteligentnej odpowiedzi.
Czy mógłby Pan jednak powiedzieć coś o sobie?
Oczywiście. Urodziłem się prawie w lesie, inaczej mówiąc wtedy, gdy lasy były czyste. Potem przyjechałem do Bolesławca. Miałem dobre pochodzenie i dlatego zacząłem studiować. Bolesławca trochę się boję do dzisiaj. Na wszelki wypadek, niezbyt często wychodzę z domu. Po wielu latach oczekiwania wreszcie zacząłem pisać do gazet i na portalach. Psa nie mam, za to lubię pić kawę z Kubka Bolecnauty wykonanego z rodzimej ceramiki.
Kim Pan jest? Dlaczego pisze Pan anonimowo?
Jestem znaną osobą w Bolesławcu, „na ty” jestem z wieloma ważnymi politykami nie tylko z Bolesławca, wymienię kilka nazwisk: Przybylski, Stasik, Roman, Zieliński, Nowak, Chwojnicki, Król, Pokładek, Pietrak-Babijczuk i wielu innych. Jedno co mogę zdradzić to to, że jestem urzędnikiem. Jak bym się ujawnił, to by suchej nitki na mnie nie zostawili na portalu i z pracy wyrzucili. A tak na poważnie najbardziej śmieszy mnie i bardzo bawi, gdy na portalu konkurencyjnym mówią, że nazywam się Kazimierz Marczewski.
Tak, też o tym słyszałem, że nazywają mnie J. Bolesławieckim. Osobiście mi to nie przeszkadza - lubię czytać niektóre Pana felietony.
Dziękuję, miło słyszeć, że Pan lubi J. Bolesławieckiego.
A teraz czym Pan się zajmuje?
Chciałem być politykiem, ale w porę zorientowałem się, że i tak nie będę. Przemawiałem do ludzi, ale mi przeszło. A tak na poważnie, to jestem podróżnikiem i kocham przyrodę, chociaż nie zapominam o samorządzie...
Czy Pan wie, że ma pan opinię najzłośliwszego felietonisty portalu Bolec.Info, a niektórzy nazywają Pana nawet grafomanem?
Odpowiem filozoficznie. Złośliwym można być dla konkretnej osoby Y i napisać o nim w toalecie, że jest gejem. Natomiast felieton winien być - nie wiem czy mój akurat jest - syntezą wielu zachowań, wielu sytuacji. Z tego punktu widzenia nie można być złośliwym. Można być tylko mniej lub bardziej wnikliwym obserwatorem. Jeżeli chodzi o grafomana, to powiem krótko: piszę takim piórem, jakie mi Bozia dała. Nie jestem językoznawcą tak jak Hegemon, jestem obserwatorem i to co zauważę komentuję i o tym piszę.
Czy naprawdę jest Pan oddalony i zdystansowany od tematów, które Pan porusza?
Odpowiem tak: żeby patrzenie z dystansu miało sens, trzeba najpierw tego czegoś dotknąć. Mówiąc naukowo, syntezę musi poprzedzać analiza.
A jaki jest Pana sposób na widzenie świata?
Wystarczy tylko popatrzeć na coś z odpowiedniej odległości.
I objawi się śmieszność każdej sprawy?
Małość. A przy okazji śmieszność. Wszystko duże oddalone w czasie i przestrzeni w odpowiednim kontekście może stać się małe.
Czy to co Pan robi teraz, zamierza Pan robić przez całe życie?
Już trochę się nudzę, małe miasteczko, malutkie sprawy i ciągle ta sama malutka władza.
Czym bawiłby się Pan lepiej?
Nie wiem. Może kiedyś zacznę malować.
Czy uważa Pan, że Pana felietony wprowadzają czytelników w zachwyt i są interesujące?
Nie. Wcale. Taka zresztą była umowa z Bolec.Info, że będę robił, pisał komentarze do zaistniałej sytuacji w Bolesławcu. Nie popierając żadnej opcji.
Mimo to ma Pan chyba jakiś własny pogląd na lokalną politykę?
Mam i to nie da się ukryć, ale władza mnie nie interesuje, wolę, aby było na odwrót.
Ma Pan receptę na sukces?
W moim obecnym zawodzie to proste. Należy położyć się wygodnie, puścić myśli luzem, udając, że się ich nie zauważa. A kiedy im się wydaje, że się o nich zapomniało, w najmniej niespodziewanym momencie wziąć je wszystkie do kupy. Nawet Pan nie przypuszcza, jakie można ułożyć konfiguracje.
Kiedy Pan pisze, kiedy Pan pracuje, czy wymaga to szczególnych warunków?
Lubię być sam, pić kawę z Kubka Bolecnauty wykonanego z bolesławieckiej ceramiki. Mimo pozorów dość poważnie traktuję swoją pracę.
Również to, co o Panu mówią i piszą na Portalu Bolec.Info i innych?
Szczególnie lubię tych, którzy się mnie czepiają. Lubię dyskusje, krytyczne uwagi i je akceptuję.
Może to już nie akceptacja, a obojętność?
Może.
Ma Pan jakieś marzenia?
Pojechać do Australii i na Antarktydę, i dołożyć nieuczciwym politykom.
Ma Pan wielu przyjaciół?
Niewielu. Tu i ówdzie. Jeżeli ma się ich wielu, nie ma się ich wcale.
Ilu wywiadów Pan już udzielił?
Z reguły odmawiam, bo muszę komentować to, co robię i nie nadaję się do ciągłego powtarzania truizmów.
Czy ma Pan jakieś życzenie pod adresem tej rozmowy?
Tak. Żeby było mało konkretów.
Kiedy napisze Pan kolejny felieton?
Już niedługo. Gdy tylko złapię pozytywne myśli.
Co chciałby Pan powiedzieć Bolecnautom na koniec naszej rozmowy?
Dzisiaj jest pochmurno i jest wieczór. Gdyby było słonecznie i był piękny dzień to moje odpowiedzi byłyby zapewne inne.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.