magnum44
24 października 2013r. o 20:41
Dla Dziaki :)
Leopold Staff
Babie lato
Gdy zwieziono snopy na klepiska,
Chłopcy sady z owoców otrzęśli,
W ulach pszczołom podebrano plastry,
A w ogródkach lśnią ostatnie astry:
Babie lato schodzi na ścierniska
I nić srebrną snuje z swojej przęśli.
Lśni pogody blask błękitnozłoty:
Zda się, jakby wiosna pełnej treści
Nie zużywszy, minąwszy niecała,
Swe ostatki w wrześniu przeżywała
I że lato oszczędzeń w dnie słoty
Czar swój w środku jesieni dziś mieści.
Co się wiośnie nie przeżyło wiosną,
Co się latu nie udało w lecie,
Co chmur czarnych ściemniła pogróżka,
To babiego lata dobra wróżka
Dłonią cichą, miękką i litosną
Z swej kądzieli w srebrzystą nić plecie.
Gdy spodziane nie dopiszą żniwa,
Gdy nie udał się owoc wróżony,
Zły roik-urok pobił rój wśród woszczyn;
To, co spełzło dla chałup i wioszczyn,
To dodadzą pajęcze przędziwa,
Dadzą lata babiego kokony.
To, co sercu z snów się nie wyśniło,
Chociaż miłość roi i przeczuwa,
Co z obietnic nigdy się nie spełni,
Jak z obłoków gry, które wiatr wełni,
Co nie wskrześnie w życie marzeń siłą:
Babie lato swą przędzą dosnuwa...
Nić się snuje srebrzysta i cienka,
Po ścierniskach, po drzewach się mota,
Jak marzenia, jak sny i nadzieje...
Jutro wiatr je jesienny rozwieje
I zostanie udręka i męka,
I bezdenna, jesienna tęsknota.
Babie lato, babie lato srebrne,
Jak szron bliski i blade przymrozki,
Snom i kwiatom spóźnionym trucizna...
Babie lato szare jak siwizna,
Szare jako serce niepotrzebne,
Jak starości znużenie i troski...
:)
Dopisane 24.10.2013r. o godz. 20:41:
Leopold Staff
Dziewicze brzozy
Dziewicze brzozy, srebrne korą,
Liść sieją złoty w szmaragd traw.
Przez sieć gałęzi modrą morą
Prześwieca nieba skłon i staw.
Pogodą rana lśni polana.
Cisza opieszcza smukłość drzew,
Dygotem liści rozszeptana.
Źdźbła trawy kłoni lekki wiew.
Tak cicho jest i słodko wszędy
I tak przedziwny wkoło świat,
Jakbyś przed chwilą przeszła tędy
Musnąwszy trawy skrajem szat.
L. S.
Elegia konającej jesieni
Uspokojona, uspokajająca
Rozdzierającym smutkiem wyrzeczenia,
Jesień, w przewlekłym konaniu gasnąca,
Zbladłym wspomnieniem lata opromienia
Wód wyczerpanie i złoci ich chłody
Snem beznadziejnej, bezsilnej pogody.
Senne błękity niebios, niedołężnie
W bezmyślny uśmiech wysilone, chore,
Tęsknią, jak jeno w szarą zmierzchów porę
Tęsknić umieją kobiety i więźnie.
Zbłąkana w modrych oparów przeźroczu
Światłość znużona, zmrużona, zbolała
- Jak rozjątrzone spojrzenie bez oczu -
Bezsenną kłótnią jaskrawych barw pała.
Od włosów kobiet, schorzałych samotnic,
Wzięły swe barwy drzewa twe, jesieni!
Z ich złotopłowych warkoczy, z promieni
Czół pięknych, młodych, pobladłych suchotnic,
Od bujnych włosów miedzianoczerwonych -
Kobiet całunkiem śmierci naznaczonych.
Przyćmiony mosiądz i brąz października:
Bezduszne złoto pożółkłych jesionów,
Dębów płomienność, rdzawość buków dzika,
Błagalna żółtość topoli i klonów,
Brzozowych liści bursztyn płakany,
Nieuleczalna czerwień winogradu -
Ronią wśród liści milczącego spadu
W głuchego lasu spokój niezbłagany
Muzykę brązu, mosiądzu i miedzi...
Kruszczową dźwięczność barw zgasa od śniedzi
Jesiennej w szelest nieżywy i suchy...
A liście lecą jak sny i jak duchy.
Lecz orgii złota jaskrawego dzikiej
Błękit podrzuca się tłem i przetęża
Podsyca liści żar, że jak trąb krzyki
Żółtość ich bucha i słońce zwycięża!...
I jeno z rzadka gdzie zieleń zgryźliwa,
Jątrząc swe jady, pieśń złotą przerywa...
O, i tych bogactw stubarwne przepychy
Zaginąć muszą, to święto biesiadne
Oczarowanych oczu!... Śmierci cichej
Zdane, jesieni, twe piękno bezradne...
O, że też wszystko, ku czemu ramiona
Pręży tęsknota piękności spragniona,
Jest najpiękniejsze dopiero, gdy kona...
Zima jesieni skarb strwoni doszczętnie...
Krasa nie broni przed śmiercią złowróżbną. -
Umiera jesień i umiera smętnie,
Że była piękna tak długo - na próżno...
JESIEŃ
Jesienny czas! Cudownych blasków czas!
O, dęby, buki, klony i platany,
Ciepłych odcieni stubarwne organy,
Na których złotą symfonię grałaś!
O pełne słońca przepychów i kras
Melancholijnie milczące polany,
Kędy przez liści ogniste dywany
Przechodzi piękna bóg ostatni raz!
Dusza ma, zda się, o tysiące lat
W przeszłość cofnęła się na czasu zdroju,
W wiek ziemi błogi, szczęśliwy i młody,
I patrzy z żalem, jak ginie ten świat,
Jak kona z boskim uśmiechem spokoju
Olimp radości, piękna i pogody...
:) :)
Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć. M.S.C.