Praca w Gerresheimer przypomina głupi dowcip o Brutusie ...e. Otóż dawno dawno temu w dalekim Rzymie był sobie Cezar. Cezar miał na utrzymaniu lud, który pyskował i domagał się rozrywki. Władca postanowił więc zamknąć niewdzięcznemu ludowi mordę. Innymi słowy - zorganizował igrzyska.
Główną atrakcją imprezy miał być jeden gladiator deflorujący sto dziewic. Cezar długo się wahał komu powierzyć ten zaszczytny obowiązek. W końcu wybrał Brutusa. Brutus był chłop na schwał. Miał 2 metry wzrostu, twarz jak połączenie młodego Leonarda Cohena z Alem Pacino, oraz naganiacza grubości dziecięcej ręki, którym potrafił chwacko wywijać. Skłonił się wiec tylko przed Cezarem kiedy usłyszał radosną nowinę a jego naganiacz od kolan wzniósł się po klatkę piersiową. Stając sztywno. Czując jak jego właściciel powagę sytuacji.
Nadszedł wielki dzień. Brutus przelazł przez bramę Koloseum. Tłum zaczął ekstatycznie klaskać. Przed Brutusem rozpościerał się zadziwiający widok: 100 dziewcząt przecudnej urody, rozłożonych na ginekologicznych helikopterach. Oczywiście to, że wszystkie były dziewicami nie budziło wątpliwości. Cezar sam sprawdzał i to wielokrotnie. Tłum widząc Brutusa zawył. Kiedy Brutus zdjął odzienie tłum zawył powtórnie. Panie z zachwytu. Część panów także z zachwytu.
Brutus przystąpił do akcji. 10 dziewic, 20, 30 50 80, 90. Brutus szedł naprawdę jak burza. 91, 92 95. Na jego czole pojawiła się pierwsza kropla potu. 96 dziewica i Brutus zacisnął zęby. I nie tylko zęby. Przy 97 dziewicy Brutus oklapł i rzekł: nie mogę juzzzz.
A tłum zaczął skandować głośno tak, że Koloseum zatrzęsło się od tego krzyku: BRUTUS PEDAŁ, BRUTUS PEDAŁ BRUTUS PEDAŁ!!!
Nie wiem jak mega trudne zadania wykonamy dla Gerresheimer, to i tak nam wypomną najmniejsze potknięcie.
Zastosowana autokorekta