Polskie państwo jest silne tylko wobec tych, którzy mają tę słabość, że nie kręcą, nie mataczą, nie powołują się na znajomości, nie posiadają immunitetu. Dlatego zwykły mały przedsiębiorca, który o jeden dzień spóźni się ze składką na ZUS, potężnie oberwie i już następnego dnia będzie miał na głowie wszelkie możliwe inspekcje, ale wielkie zakłady mogą zalegać latami. Dlatego jeśli właściciel kawiarni poda agentowi z urzędu skarbowego paragon fiskalny z minutowym opóźnieniem, zostanie przez lokalną skarbówkę zniszczony, ale były prezydent, który prawdopodobnie zataił dochody idące w miliony, jest poza zasięgiem prokuratury. Dlatego zwykły Polak, który zechce do swojego domu dobudować balkon, ugrzęźnie w urzędzie gminy (chyba że da w łapę), ale duża sieć hotelarska może stawiać w cennych przyrodniczo lokalizacjach kolejne maszkarony wbrew prawu i uzyskanym pozwoleniom i nic jej nie grozi. Dlatego mnie pan policjant zatrzyma mnie za to, że przed bramką na autostradzie jechałem 70 zamiast 40 km na godzinę (autentyk), jak każe absurdalne ograniczenie, i będzie mi truł, że wcale nie idzie mu o kasę z mandatu dla ministra Szczurka, ale o bezpieczeństwo. A ..., gnający przez wąskie uliczki w centrum miasta 200 km na godzinę, okazuje się nie do załapania.
I wiecie Państwo co? Ja już mojego państwa nie traktuję poważnie. To jeden wielki, żałosny cyrk.
Łukasz Warzecha specjalnie dla Wirtualnej Polski
fragment komentarza z Onetu...
Zastosowana autokorekta