~Znawca tematu niezalogowany
11 grudnia 2012r. o 1:05
Czym jest "Kwiat paproci"? Czy to opowieść o dojrzewaniu młodego człowieka, o jego próbie odnalezienia "właściwej strony", czy może spektakl ukazujący rozterki dorosłego mężczyzny?
Przedstawienie przygotowano już niemal rok temu z okazji wielkiego otwarcia "nowego" Teatru Starego w Bolesławcu. Studio Aktorskie, grupa działająca prężnie (w Bolesławcu i nie tylko) już od dwóch lat, składa się głównie z ludzi młodych, poszukujących, otwartych. Młodych duchem, poszukujących siebie, otwartych na to, co nowe, ale również dobre, piękne i wartościowe. Nie dziwi więc, iż pan Sławek Ratajski, były aktor Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego, postanowił zbudować formę sceniczną na podstawie znanej baśni. I - co jako Bolesławianka mogę z dumą powiedzieć - zrobił to zawodowo.
"Kwiat paproci", tak jak poprzednie przedstawienia Studia Aktorskiego, formalnie składa się z elementów pantomimy oraz tańca - tu sporą pracę wykonała znana dobrze wszystkim Bolesławianom, nieoceniona Elżbieta Tor - wieloletnia instruktorka i choreograf. W "Kwiecie paproci" poświęciła się tak stronie tanecznej, jak i organizacyjnej spektaklu. Uczestnicy Studia Aktorskiego, wspomagani przez Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Bolesławieckiej, poradzili sobie znakomicie nie tylko w sferze ruchu pantomimicznego, ale również tańca. Choreografie pani Eli, w połączeniu ze scenografią pomysłu Sławka Ratajskiego, stanowiły ucztę dla duszy i oczu. Wystarczy tylko wspomnieć wielką paproć, zajmującą połowę sceny, która w przepiękny sposób zlewała się w jedno z tańczącymi aktorami. Również po stronie Wampów można było podziwiać taniec - dziki, dynamiczny, drapieżny.
Pomimo młodego wieku, aktorzy Studia oraz ZPiTu wykazali się na scenie dużą świadomością oraz dojrzałością. Byli nie tylko dobrzy technicznie, stosując niemal bezbłędnie niełatwe do opanowania reguły pantomimy klasycznej; na pochwałę zasługuje także warstwa emocjonalna. Paweł Dancewicz, odtwórca roli Jama, pokazał na scenie siłę spokoju i wrażliwości, mimo iż przyjaciołom dał się poznać jako osoba energiczna i towarzyska. Adrianna Dereszyńska w roli Kobiety była uosobieniem dobroci i opiekuńczości, przy godnej podziwu perfekcji w zakresie plastyki ruchu. No i wreszcie Magdalena Czyż, której gra jak zwykle wbiła widzów w fotele, stała się na scenie Wampem - nieokiełznanym, niebezpiecznym, ale jednak niezwykle kuszącym. Jeśli chodzi o stronę pantomimiczną gry tej młodej dziewczyny, to można określić ją jednym słowem: zjawisko.
Sam pan Sławek Ratajski również zasługuje na pochwały i podziękowania. "Kwiat paproci" jest - od doboru muzyki, poprzez stroje, światła, wspomnianą scenografię oraz prowadzenie aktorów - dziełem jego wyobraźni. I nawet najbardziej oporni krytycy muszą przyznać, że na bolesławieckiej scenie takiego spektaklu jeszcze nie było. Tym bardziej powinniśmy być z "Kwiatu" dumni - gdyż jest to akt twórczy, a nie odtwórczy, który znacznie przyczynia się do rozwoju kulturalnego naszego miasta, chciałoby się powiedzieć: nadaje odnowionej scenie Teatru nową jakość.
A co z pytaniem postawionym we wstępie? Czym i o czym jest "Kwiat paproci"? Tego będzie można się dowiedzieć już niedługo, 15 grudnia w Teatrze Starym. Jestem pewna, że każdy znajdzie tam coś dla siebie - coś wyjątkowego, osobistego, co pozostanie z nim jeszcze przez długi czas. Gorąco polecam.
H.[img=1355184344_wkzau4j.jpg]