~ napisał(a):
Nigdzie w zyciu nie byliscie, swiata nie widzieliscie, nie mieliscie stycznosci nawt z tyi ludzmi ale macie bardzo do powiedzenia na ich temat.
Wiekzosc z nich maja lepse wyksztalcenie niz wy z malego miasteczko.
Tak jak pisalam bardzo hetnie poslaucham wypowiedzi kogos to w swoim zyciu nawet Muzulmnin poznal.
Ale widze ze hetnych nie ma.
Cóż..."hetnych" nie ma ale chętna jestem ja...
Z doświadczeń "delikatnych" - wychodząc z mieszkania oglądaliśmy zarżnięcie kozy na klatce schodowej w niewielkim miasteczku w Niemczech - na nasz widok "normalni muzułmanie" wytaplani krwią rzucili kozę i zaczęli kierować się w naszą stronę...zdążyliśmy uciec... Zmieniliśmy miejsce zamieszkania razem z kilkoma niemieckimi rodzinami, które pojęły, że spokojne niegdyś osiedle stało się dzielnicą turecką i nie ma tam dla nich miejsca.
Doświadczenie nie moje i tyle mam szczęścia. Jest to odpowiedź jaką uzyskaliśmy od koleżanki na pytanie "a gdzie jest Ruda, coś jej ostatnio nie widać?" (Ruda to jej siostra)
Warszawa, protesty przeciwko przyjmowaniu do Polski muzułmanów... Ruda wraz z siostrą, mężem i kilkoma znajomymi zbiera podpisy pod protestem... W pewnym momencie słychać tylko wrzask...Mąż odwraca się w stronę gdzie Ruda jeszcze przed chwilą stała i rozmawiała z ludźmi prosząc ich o poparcie...już nie stoi a leży we krwi katowana przez ciemnoskórych muzułmanów...
Ruda jest w szpitalu, ma połamane obie ręce, obie nogi, kilka żeber i pękniętą miednicę. Młodych, silnych i jak widać zdolnych do walki muzułmanów nie złapano, rodzina zajęła się (nieprzytomną już) dziewczyną więc nie goniła sprawców. Zdarzenie trwało kilka sekund...gdyby trwało kilka minut nie przeżyłaby.
Tamtego dnia ucierpiała nie tylko ona, ale skoro tylko ją znam to jej przypadek opisuję.
Wybacz...ale ja ich nie chcę poznawać...Ruda i jej rodzina też nie.