30 czerwca 2012r. godz. 19:57, odsłon: 3291, Bolec.Info/Boletus"Euro" i co dalej?
Może politycy nie "spieprzą" tego co wydarzyło się w Polsce, w czasie "Euro".
(fot. Bolec.Info)
Właśnie zakończyła się polska część „Euro 2012”. Faworyzowani Niemcy w ostatnim meczu rozgrywanym w Polsce dostali łupnia od Włochów i wrócili do domu trochę szybciej, niż planowali. I do całego szeregu niespodzianek w tych Mistrzostwach doszła kolejna.
Ja jednak chciałbym się dziś skupić na pozasportowych aspektach tej wielkiej imprezy. Taka mała próba odpowiedzi na pytania, które mnie w tej chwili interesują najbardziej: co zostanie po tym „Euro”, tutaj, dla nas – Polaków? Co po „Euro”? Czy to wielkie sportowe święto coś w naszym kraju zmieniło czy też nie? I jakie z tego płyną wnioski? No cóż – odpowiedź na pierwsze pytanie jest stosunkowo prosta. Zostaną piękne, nowoczesne stadiony, których dotąd nie mieliśmy. Trzeba mieć tylko nadzieję, że miasta, w których się znajdują, będą umiały je odpowiednio i mądrze wykorzystać w przyszłości. Oby!
Co jeszcze pozostanie? Satysfakcja, a nawet duma. Tak, tak – duma z tego, że nareszcie coś nam się udało. Może nie do końca (przestańmy w końcu czepiać się tego, że nie wszystko udało się przygotować w pełni i na czas!) ale jednak – fakt jest bezsporny: wszyscy dokoła nas chwalą. Między innymi za organizację – czyli rzecz, która właściwie nigdy nie wychodziła nam zbyt dobrze. Czyli co – Polak jak chce, to potrafi? No tak – potrafi! Czy „Euro 2012” coś w nas zmieniło? Myślę, że tak. I tu właściwie pojawia się to nowe, niezbyt częste dotąd w naszym narodzie zjawisko: poczucie własnej wartości. Oto w trakcie „Euro” zaczęliśmy o sobie dobrze myśleć. Czujemy, że jesteśmy coś warci. To bardzo ważna sprawa, niesłychanie ważna. I mam nadzieję, że to poczucie własnej wartości w nas pozostanie.
I rzecz ostatnia, o której chciałbym tutaj napisać. W trakcie trwania „Euro” paru rzeczy nauczyli nas przybysze z zewnątrz: kibice i fani drużyn, które gościliśmy w naszym kraju. Oczywiście przyjęliśmy ich tutaj z tradycyjną polską gościnnością, ale oni też pokazali nam coś, czego dotąd u nas zbyt często nie obserwowaliśmy. Przykład pierwszy: Kibice z Irlandii. Było ich mnóstwo, sporo pili, ale bawili się wspaniale. Bez burd, bez agresji. I nasi jak to zobaczyli, to też zaczęli robić to samo. Grupa kibiców irlandzkich na widok ładnej polskiej policjantki, uklęknęła przed nią i „grupowo” wyznała jej miłość. Czy nasi kibice byliby w stanie tak się zachować?
I jeszcze jeden obrazek. Po tym jak czescy piłkarze pokonali naszych i przeszli do ćwierćfinałów, już po porażce z Portugalią, a przed wyjazdem z Polski, wyszli z hotelu i zaczęli skandować hasło „Polska – biało-czerwoni” (kalecząc przy tym niemiłosiernie), na co tłum naszych kibiców odpowiedział im długotrwałymi brawami. Takiego zachowania (z obu stron) to ja dawno (a może i nigdy) nie widziałem. Nie jest żadną tajemnicą, że oba nasze narody, mimo, że sąsiadują ze sobą od zawsze, specjalnie się dotąd nie kochały (m.in. przez wzgląd na pokręconą historię). A tu teraz takie gesty – naprawdę serce rośnie!
Tyle na gorąco o tym, co przyniosło nam „Euro 2012”. Myślę, że tych plusów może być w przyszłości jeszcze więcej, że to może być początek jakiegoś dłuższego procesu, ale… Właśnie – jest w tym jedno „ale”. Spore „ale”. Może to być początek czegoś dobrego, o ile… nie wtrącą się do tego nasi politycy. I nie spieprzą tego czegoś, tak jak już nieraz bywało. Oby im się to nie udało! Czego sobie i Wam – drodzy Bolecnauci – życzy
Boletus