~ napisał(a): Z tego co widzę to już jesteś współuzależniona... Ja widziałam podobne sytuacje z alkoholem...Co z tego że ,,teraz" nie pije jak zdarzają się kilku/kilkunastodniowe wpadki. Ja się od tego wszystkiego odcięłam, nie na moje zdrowie. Czy tak ma wyglądać życie? Dziewczyno, jesteś już kłębkiem nerwów. Uważasz że to Ciebie wzmocniło? Raczej pomału ciągnie Cię w dół.. Tu nie chodzi o grożenie odejściem.. Bo rzeczywiście w puste słowa nikt nie uwierzy. Zastanów się, życie masz jedno. To co robi Twój partner to jego wola. Wiem że to tylko słowa, sama mam sporo problemów których nie potrafię rozwiązać a ktoś by pomyśłał że w stosunku do innych to się mądrzę. Ale staram się żyć, uśmiechać się do świata i do swojego życia. I cieszyć się z drobnych, fajnych rzeczy. Uśmiechać się czasem wieczorem do poduszki z miło spędzonego dnia (choć zdaję sobie sprawę że nie każdy dzień taki musi być).
Czy Ty to potrafisz? Czy raczej wieczorem płaczesz do poduszki? Chyba raczej to drugie.. Wiem to z doświadczenia..
czytając to widze siebie to prwada w dzien uśmiechnieta a w nocy płaczę i błagam Boga o pomoc . nie daje rady. byłam juz na terapi ale zrezygnowałam bo moja terapeutka kazała mi to zakończyc . tylko jak mnie zabraknie przy nim czy dalej bedzie się leczył?? i najważniejsze czy ja bez niego potrafię życ?? dziekuję wam za te słowa ale same doskonale wiecie że cięzko jest podjąc odpowiednią decyzję. tak jestem współuzaleźniona i grozi mi juz depresja