Piasek jest iście wielofunkcyjnym materiałem, który w zasadzie stanowi fundament współczesnej cywilizacji - używamy go do wytwarzania betonu, szkła, tynków, za jego pomocą drogowcy walczą z corocznie zaskakującym nas żywiołem, a nad Bałtykiem zdarzają się regularne, walne bitwy z udziałem parawanów, po to, aby zagarnąć choćby najmniejszy skrawek połaci piasku.
Gdzieś tam na dalekim planie istnieją ludzie, dla których piasek to w głównej mierze świetny materiał do zabawy, a jego obecność pozwala im rozmyślać nad jego genezą. Tak, chodzi o geologów oraz małe dzieci! My, jako geolodzy (czyli duże dzieci), często zastanawiamy się, czy dane nagromadzenie piasku ma charakter rezydualny, fluwioglacjalny, eoliczny czy też aluwialny. Jak widzicie, zamiłowanie do piasku to nie jedyne, co łączy badaczy Ziemi oraz dzieciaki - korzystamy z równie bełkotliwego żargonu, który bywa nierozumiany przez innych ludzi.
Dlatego dziś chciałbym w sposób ludzki opisać genezę pewnego urokliwego, szeroko znanego w naszym powiecie nagromadzenia piasków, które zwiemy “Pustynią Kozłowską”! Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się z tą krótką lekturą :)
Około 4 km na wschód od Kozłowa, w samym sercu Przemkowskiego Parku Krajobrazowego, natknąć się możemy na łagodne pagórki i wzgórza, zalegające na względnie płaskim terenie leśnym. Nie będziecie zaskoczeni, jeśli powiem Wam, że te wzniesienia zbudowane są z piasku. Najbardziej malownicze i znane są wzniesienia pozbawione szaty roślinnej, o powierzchni ok. 20 hektarów - miejscem tym jest właściwa Pustynia Kozłowska. Czym w zasadzie jest ta wielkoskalowa kuweta?
Tutaj akurat możecie zostać zaskoczeni - omawiane pagórki są najprawdziwszymi wydmami! Może nie są to aż tak piękne wydmy, jak na Saharze, ale przynajmniej nie grozi nam odwodnienie - jedynym zagrożeniem są wypełzające spod paproci żmije i grzybiarze, a także motocrossowcy, ale o tym trochę później. Wspólnym mianownikiem pustyni kozłowskiej i saharyjskiej jest sposób powstania wydm - w grę wchodzą procesy eoliczne, czyli działalność wiatru.
Drobny piasek i pył jest wywiewany, przenoszony drogą powietrzną, po czym osadza się w innym miejscu - schemat prosty, niczym budowa elektrowni atomowej w Żarnowcu - na początku wszystko jest w porządku, ale jednak potem coś się nie zgadza. W przypadku elektrowni był to stan budżetu oraz nastroje społeczne, a w przypadku
Pustyni Kozłowskiej jest to obecność grubego materiału. Dlaczego jest to pewien problem? Wiatr nie potrafi unosić grubszej frakcji - gruboziarniste piaski i żwiry są nie do ruszenia, a w niektórych miejscach właśnie taki materiał występuje w postaci cienkiej pokrywy wydm, przy czym na terenach zalesionych zagwozdka taka nie występuje. Jak wytłumaczyć obecność tego niekompatybilnego materiału?
Wydmy te są rozwinięte na ogromnej pokrywie różnoziarnistych piasków i żwirów, a praktycznie od początku XX wieku, Pustynia Kozłowska stanowiła poligon wojskowy, który istniał tu aż do 1992 roku. Wydmy stanowiły idealną tarczę strzelniczą dla wojsk niemieckich, a później radzieckich, więc niejednokrotnie jakiś zagubiony pocisk mógł uderzyć w pobliskiego prawdziwka, a nie w docelowy pagórek, przy okazji rozrzucając po okolicy przeróżny materiał.
Działalność wojskowa tłumaczy również brak roślinności, która wówczas została wytrzebiona przez liczne pożary i wybuchowy sposób prowadzenia gospodarki leśnej. Współcześnie również dochodzi do mieszania materiału - Pustynia Kozłowska (nielegalnie) stanowi idealny poligon testowy dla motocrossów. Poszukiwacze adrenaliny jeżdżą swoimi wielokonnymi maszynami raz w dół, a raz w górę stoku - tym sposobem następuje niezamierzony, mechaniczny proces transportu materiału. Niby nic wielkiego, ale jakże utrudnia interpretację! Tak czy inaczej, za współczesny wygląd “pustyni” w dużej mierze odpowiadają ludzie…
Jednak jakoś ten piasek wydmowy musiał się tutaj dostać. Kiedy i jak?
200 tys. lat temu, teren Polski był pokryty masą lodu, która pokonała 1500 km, kierując się z północy na południe. Wielki lądolód, który wpadł w te strony, miał bardzo dużo czasu i przestrzeni, aby “wyorać” podłoże, po którym się poruszał - miliardy ton wyrwanego materiału było przerabiane i gromadzone u czoła posuwającej się ściany lodu lub do niej przymarzały i - jako pasażerowie na gapę - udały się w piękny rejs. W trakcie tej wielkiej wojaży ogromne głazy zostały zredukowane do pojedynczych kamieni, żwiru, piasku i pyłu.
Ostatnim przystankiem omawianego osadu był nasz powiat, a zasadniczo jego północna część - ok. 100 tys. lat temu, klimat znacznie się ocieplił, a lądolód zaczął dynamicznie topnieć i zmniejszać swój zasięg. Wszelki towarzyszący mu materiał zaczął się wytapiać, po czym wielokrotnie spłynął przed czoło lądolodu - stworzył się sandr, czyli rozległe i płaskie nagromadzenie piachu i żwiru - stąd niezwykle beznadziejne warunki glebowe, z których korzystają masochistyczne, wszechobecne tutaj bory sosnowe.
Jeżeli chodzi o rozmiar sandru, możemy pochwalić się jedną z największych, jak nie największą pokrywą piaszczystą Polski. Pas nieurodzajnych osadów piaszczystych ciągnie się od granicy Niemiec, aż po Legnicę - jest to powierzchnia bliska 2000 km²! Jak sami widzicie, jest to bardzo dużo sypkiego materiału, ale nie są to jeszcze wydmy…
12,5 tys. lat temu zakończyło się ostatnie zlodowacenie - lądolód na dobre opuścił teren naszego przyszłego państwa (przynajmniej na tę chwilę - wbrew obiegowej opinii, nadal żyjemy w epoce lodowej!). Jak wyglądał krajobraz północnej części naszego powiatu?
Na próżno szukalibyśmy roślinnych enklaw - klimat był jeszcze zbyt zimny, aby rosło coś poza porostami, mchem i drobnymi krzewami. Polska wówczas była przemarzniętą tundrą - taki mieliśmy klimat! W tym środowisku grunty były jeszcze nieustabilizowane przez czynniki naturalne, jakimi są drzewa i krzewy. Współczesny polski krajobraz zdominowany jest nie tylko przez smog i banery reklamowe, ale również florę, której systemy korzeniowe penetrują grunty i wielokrotnie się przeplatają, aby stworzyć zwartą sieć ograniczającą ruch materiału.
Ponad 10 tys. lat temu cierpieliśmy na niedostatek zieleni - piaszczyste grunty nie były spojone systemami korzeniowymi, więc były podatne na wywiewanie. Efekt ten był też jeszcze bardziej intensyfikowany, ponieważ współczesne zarośla stanowią naturalną barierę wiatrochronną, dzięki której wiatr traci swój impet.
Z powyższego opisu dowiadujemy się, że na przełomie plejstocenu i holocenu wiatr hulał. Brak roślinności wzmagał erozję podłoża, z którego wiatr wyrywał ziarna piasku i pyłu z dużą łatwością. Skąd pochodzi materiał? Z wielkiej pokrywy sandrowej, o której wcześniej wspomniałem - nie tylko z polskiej części, ale również i z niemieckiej, a to pokazuje niecodzienną sytuację migracji z zachodu na wschód! Skąd jednak wiemy, że wiatr wiał właśnie z zachodu?
Pokazuje nam to kształt wydm - środkowa część pojedynczej wydmy jest jej najbardziej wysuniętym na wschód elementem, natomiast jej ramiona zostają niejako “z tyłu”. Jest to typ wydmy parabolicznej, która w naszych warunkach środowiskowych jest najczęściej spotykanym typem eolicznego usypiska. Typ wydmy pokazuje nam również jakie procesy zachodziły podczas jej formowania - ramiona są cofnięte względem reszty wydmy, dlatego że najszybciej ulegały zarastaniu - najpierw przez porosty, wrzosy i trawy, a w późniejszym czasie również przez drzewa. To właśnie rośliny ustabilizowały wydmę, ograniczając jej ruch!
Na koniec zwróćmy uwagę na jeden prosty fakt. Aktualnie jest to teren Przemkowskiego Parku Krajobrazowego, co oznacza, że wszelkie usuwanie roślinności jest niedozwolone, ponieważ ta jest pod ochroną. Z drugiej strony, jeżeli nie uregulujemy zapędów natury, bezpowrotnie utracimy ten niesamowity ewenement w Polsce, jakim jest pustynia w głębi lasu. Co powinniśmy więc chronić? Ekosystem, który uformował się 10 tys. lat temu, czy może niezaprzeczalnie piękny fenomen geologiczny? Nie ma możliwości wybrania obydwu - aby coś zyskać, najpierw musimy coś stracić. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
~~Zielonobiały Rozmaryn napisał(a): Quady i crossy rozjeżdżają to miejsce bardzo często, zwłaszcza w weekendy. Pasjonaci tego sportu przywożą pojazdy na lawetach, wjezdzaja w głąb lasu , szaleją do późnych godzin wieczornych. Po udanej zabawie ładują graty na lawety i wracają do Wrocka czy Środy Śląskiej (nr. rej) A GDZIE STRAŻ LEŚNA? Te służby najchętniej ganiają grzybiarzy, którzy za daleko zapuszczają się autem. Tyle w temacie ochrony terenów leśnych.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).