~~Zielonkawobrązowa Róża napisał(a): Witam Panie w "Talibanie".
"Kobieta to jest krowa do dojenia i wół do ciągnięcia". Jest też inne, że kobieta jest koniem, którego się dosiada, ujeżdża, a potem przywiązuje do słupa. To wszystko tkwiło w ludzkich głowach przez wieki, zalęgło się jeszcze za Turków. Mężczyźni uważali, że seks im się należy. Nawet nie było pojęcia gwałtu, bo czym niby miałby być gwałt? Kobieta miała dać, i już."
"Dekret nr 770, na mocy którego aborcja będzie odtąd karana więzieniem"
"Kobiety w fabrykach musiały chodzić na przymusowe kontrole ginekologiczne, niby zaglądali w macice, żeby szukać raka, ale szukali płodów. Szło się do lekarza z bolącym zębem, a i tak się lądowało na fotelu ginekologicznym, bo "musimy sprawdzić, jeśli jest pani w ciąży"
"...też wiedział, jak łamać opornych: zastraszaniem i szczuciem jednych na drugich, tak żeby społeczeństwo kontrolowało się samo. Tajna policja polityczna widziała i słyszała wszystko. Na wielką skalę instalowano podsłuchy, a tam, gdzie nie docierały, wysyłano ludzi. Koleżanki z fabryki mogły donosić na siebie nawzajem. Cieć z bloku mógł zapisać w kajecie, kto kogo odwiedzał i jaką torbę miał ze sobą. Pielęgniarka mogła donieść na lekarza, co robi po godzinach i ile na tym zarabia."
"Przez pięć lat w więzieniu ciągle robił aborcje, bo strażnicy przyprowadzali mu swoje żony, córki i znajome na skrobanki. Wyobraża sobie pani coś takiego? Człowiek siedzi w celi za nielegalne aborcje i do tej celi strażnik przynosi mu garnek z wrzącą wodą, żeby wygotował narzędzia."
"Kobieta, która miała aborcję, szła na sześć miesięcy do więzienia, lekarzowi wlepiali jakieś dwa lata i grzywnę. W szpitalach były specjalne komisje, które badały, jak wyglądało łyżeczkowanie pacjentki z krwotokiem: czy jej ktoś wcześniej nie pomagał poronić. Kobiety wkładały do macicy wszystko, co było ostre. Wiadomo, robiły się rany, ale o to chodziło, żeby wywołać krwotok i żeby to się wreszcie wylało. Na wsi to się używało wrzeciona, drutów, szydełek, ale też korzenia chrzanu, łodyg jakichś roślin, dziurawca, lubczyku. Najlepszy był łopian, bo miał długą, twardą łodygę, stosowało się go do leczenia ran. Łopian działał odkażająco i był jak nóż. Idealny. Nie mogę patrzeć spokojnie, jak kobieta robi na drutach. Mnie się te druty kojarzą z jednym. Może to jakaś obsesja jest, nie wiem. Ja mam prawie sześćdziesiąt jeden lat, to chyba powinnam już o tym zapomnieć, prawda? Wyjechaliśmy z mężem za miasto niedawno, on łowi ryby, ja sobie usiadłam na kocu, patrzę na krzewy, na piołun, pokrzywę, osty, myślę: "Tym by się dało; tym nie". Kobiety umierały od tego. Wykrwawiały się albo zabijało je zakażenie. "